Sony Alpha 7C – pełnoklatkowy i pełnowartościowy maluch
Sony niedawno wypuściło mniejszą wersję A7 III pod szyldem A7C i muszę powiedzieć, że to jeden z najlepszych aparatów pełnoklatkowych na rynku, niezależnie, czy celujecie w fotografię, czy wideo.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 4/2021
Część z Was wie, że prywatnie korzystam z systemu Sony, przede wszystkim pod kątem fotograficznym. To dlatego zdecydowałem się na model A7R II, bo ma wysokiej rozdzielczości matrycę (42 MP) i robi naprawdę wyjątkowe zdjęcia. Niestety, od czasu debiutu A7R II świat poszedł do przodu, a A7R II nigdy nie nadawał się zbyt dobrze do wideo – tutaj prym wiodą aparaty z serii A7S kolejnych generacji. Te niestety kosztują zdecydowanie więcej niż najnowszy A7 III czy A7C. A skoro mowa o A7 III…
Alpha 7C to z grubsza A7 III, ale w mniejszym opakowaniu. To (chyba) obecnie najmniejszy pełnoklatkowy aparat z wymiennymi obiektywami na rynku. Dzięki temu znakomicie spisuje się w sytuacjach, w których nie chcemy nosić kilogramów na swoich plecach. Sony wypuściło do niego maleńkiego FE 28-60 mm f/4-f/5.6. Nie jest to jasny obiektyw, ale zdjęcia z niego są znacznie lepsze, niż się spodziewałem. A7C z tym szkłem można nabyć jako zestaw i to znakomita propozycja dla osób, którzy jeszcze nie wiedzą, jakiego szkła potrzebują. Osobiście od razu podpowiem, że warto zainteresować się FE 20 mm f/1.8, FE 28 mm f/2.0, FE 35 f/1.8, FE 50 mm f/1.8 oraz FE 85 mm f/1.8.
A7C ma jednak kilka wad względem A7 III. Niektórzy twierdzą, że jest za mały i przez to niewygodnie się go trzyma, ale mnie znakomicie leży w dłoni. Oba aparaty mają identyczne matryce i praktycznie identyczne parametry fotograficzne oraz podczas nagrywaniu wideo. Różnią się przede wszystkim funkcjonalnością tylnego LCD – ten w A7 III odchyla się do góry lub w dół, a ten w A7C można odwrócić o 180°, więc nadaje się również do vlogowania, selfies i sytuacji, w których potrzebujemy widzieć, co aparat rejestruje, gdy patrzymy mu w obiektyw. Zdecydowanie preferuję rozwiązanie ekranu w A7C, nawet do zdjęć – jest dla mnie bardziej uniwersalny. A7C ma jednak jedną sporą wadę względem A7 III i jest nią wizjer, który ma powiększenie 0,59x, a jest to znacznie mniej niż 0,78x w A7 III – taka jest jednak cena niewielkich rozmiarów (i nie przeszkadza za bardzo, gdy korzystacie z niego do wideo; w trybie foto jest używalny, ale komfort przy większym powiększeniu jest… większy). Oba aparaty mają też niemalże identyczne wsparcie dla nagrywania wideo – do 4K przy 30 fps i 1080p przy 120 fps. Warto zaznaczyć, że w trybie 4K30, A7C włącza crop wynoszący 1,2x (nie ma go w trybach 4K24 i 4K25 – aparat wykorzystuje pełną matrycę). Należy oczywiście pamiętać o znaczącym rolling shutter dla osób, które zamierzają filmować bardziej dynamicznie, ale przy moich ujęciach nie sprawia to żadnych problemów.
Pomimo że A7C ma wymiary wynoszące zaledwie 124 × 71 × 60 mm oraz wagę 509 g, ten aparat zupełnie nie przegrzewa się przy długim nagrywaniu wideo, co jest niewiarygodne. Przy Nagryzionych już mieliśmy ponad trzygodzinne nagrania i wszystko działa wzorowo – obudowa się rozgrzewa, ale nic się nie przegrzewa.
A7C, jako jeden z niewielu aparatów z serii Alpha, wspiera też ciekawą funkcję. Do każdego wideo, niezależnie czy ma włączoną stabilizację, czy nie, załączane są metadane na temat pracy żyroskopu w aparacie. Te informacje mogą zostać wykorzystane przez aplikację Sony Catalyst Browse do stabilizacji naszych materiałów w postprodukcji, dzięki czemu powinniśmy uzyskać zdecydowanie lepsze wyniki, niż stosując narzędzia w naszym NLE. Jeszcze tego nie testowałem, ale zapowiada się znakomicie.
Sony, wraz z A7C i FE 28-80 mm f/4-f/5.6, dostarczył nam również FE 35 mm f/1.8 – obiektyw, który niedawno dołączył do rodziny. Prywatnie korzystam z FE 20 mm f/2.0, ponieważ gdy go kupowałem, to jedyna 35-tka w ofercie miała f/2.8 i była zbyt ciemna, a późniejsza 35-tka f/1.4 zbyt duża i ciężka. Preferuję małe i lekkie obiektywy do Alphy, żeby pasowały do niewielkich rozmiarów body, i nowy FE 35 mm f/1.8 znakomicie spisuje się w tej roli. Osiąga górną granicę akceptowalnych przeze mnie wymiarów, a przy okazji przepięknie rysuje, szczególnie przy f/1.8. Jeszcze nie miałem okazji go przetestować przy zdjęciach, ale zapowiada się niezwykle obiecująco.
A7C ma jeszcze dwie znakomite cechy. Pierwszą jest czas pracy na baterii, który jest z łatwością dwukrotnie dłuższy niż w moim A7R II, a drugi to możliwość zasilania go bezpośrednio z zasilacza lub powerbanka, poprzez standardowe złącze USB-C, dzięki czemu powinniśmy móc ciągle nagrywać wideo bez przeszkód (aparat nie ma 30 min limitu).
Jak już wspominałem, przeznaczyliśmy A7C przede wszystkim do wykorzystywania jako kamera wideo i jeszcze uczę się wykorzystywania go w pełni. Pierwsze efekty są obiecujące, ale sporo nauki przede mną, ale obecnie pracuję nad kolejnym filmem, który niebawem powinien trafić na nasz kanał na YouTubie – tutaj możecie obejrzeć jego krótką zapowiedź. Tak czy siak, to znakomity aparat i uwielbiam szukać powodu, aby z niego korzystać.