Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Spider-Man: Bez drogi do domu

Spider-Man: Bez drogi do domu

0
Dodane: 2 lata temu

Mam wrażenie, że filmy ze stajni Marvela już nam nieco spowszedniały i nie wywołują na nas takiego wrażenia, jak jeszcze kilka lat temu. Jest jednak bohater, którego przygody zawsze widzowie chcą oglądać. To Spider-Man.

Zakończenie 3. fazy MCU i przystopowanie przez Disneya z wypuszczeniem kolejnych filmów sprawiły, że my również trochę ochłonęliśmy. Nie znaczy to jednak, że kolejne filmy nie wywołują emocji. Po prostu nie jest to już tak pożądane jak wcześniej. Osobiście w tym momencie o wiele bardziej wolę seriale ukazujące się na Disney+ niż wspomniane produkcje kinowe. Nie będę jednak ukrywał, że najnowsza odsłona przygód Człowieka-Pająka to coś, na co naprawdę mocno czekałem.

Na przestrzeni ostatnich dwóch dekad mieliśmy kilka odsłon „Spider-Mana”. Jedne były lepsze, drugie gorsze, ale chyba każda z nich była czymś, co ściągało tłumy do kin. Nie inaczej było z najnowszymi filami Marvela z Tomem Hollandem w roli głównej. Zresztą, „Bez drogi do domu” już teraz jest jednym z najbardziej dochodowych filmowych blockbusterów – i to w czasach pandemii. Pomimo to, że w ostatnich miesiącach dużo rzadziej oglądam filmy na dużym ekranie, to nie mogłem sobie odmówić tego seansu właśnie w kinie.

Akcja najnowszych przygód Człowieka-Pająka rozpoczyna się zaraz po zakończeniu poprzedniej części. Będąc dokładniejszym, to wszystko co dzieje się w najnowszym filmie, to pokłosie zakończenia wcześniejszego filmu. Cały świat dowiedział się, kim jest Spider-Man i że pod maską bohatera skrywa się Peter Parker. Widząc, jak nieznośne i trudne staje się teraz jego życie, chłopak postanawia udać się do Doktora Strange’a, by ten pomógł mu w wymazaniu jego tożsamości z pamięci innych ludzi. Jak nietrudno się domyślić, coś idzie niezgodnie z planem.

„Spider-Man: Bez drogi do domu” na pewno spodoba się większości widzów. Świadczą o tym już nie tylko jego wyniki finansowe, ale również oceny fanów i krytyków. Niestety jest również szansa, że niektórym nie przypadnie on do gustu. I wtedy pośrodku tego wszystkiego staję ja. Cały zmieszany. Nie mogę powiedzieć, że film mi się nie podobał. Bawiłem się na nim dobrze, chętnie za jakiś czas go powtórzę w domowym zaciszu. Fabuła jest tak rozbudowana, że wiele rzeczy powinno tu być ogromnym zaskoczeniem, ale… dla mnie nie było. Ilość fun service w tym filmie jest ogromna. To spełnienie chyba wszystkich mokrych snów największych fanów. Niestety, marketing filmu i rozmaite przecieki, które wcale nie były ukrywane, skutecznie zabiły mi prawdziwą przyjemność z seansu. A wcale nie doszukiwałem się tego wszystkiego. Z każdym twistem i tak wszystko wiedziałem. Szkoda.

Najgorsze jest jednak to, że ten film nie wnosi nam właściwie nic nowego do samej postaci Petera Parkera. Tom Holland ma już w MCU swoją trylogię, plus gościnne występy w „Avengersach”, ale mam wrażenie, że niczego się ten jego Spider-Man nie uczy. Wciąż najpierw robi, później myśli i popełnia te same błędy. Przykre jest to, że przez tyle filmów nie widać w zasadzie rozwoju postaci. 

Trudno jest napisać więcej o „Bez drogi do domu” bez wchodzenia w szczegóły fabularne. To nie jest zły film, ale mamy wszystko to, co zobaczyliśmy w poprzednich częściach, tylko oczywiście „więcej i mocniej”, a ja już robię się lekko zmęczony takim podejściem do tematu. Przydałoby się coś świeżego, ale na to pewnie jeszcze musimy nieco poczekać. Tak jak wspomniałem wcześniej, nowy „Spider-Man” większości się spodoba i mnie to cieszy. Choć żałuję, że po wyjściu z kina sam miałem niedosyt.

Jan Urbanowicz

🎬 Kino, filmy, seriale.  Apple user od 2006 roku. 🎙 Podcaster z 10-letnim stażem. Chcesz posłuchać o popkulturze? 👉🏻 www.innkultura.pl

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .