Netflix traci subskrybentów – czas na zmiany
Netflix traci subskrybentów i będzie ich tracił. Lider zmiany, złapał zadyszkę, jest ofiarą własnej rewolucji. Oczywiście to nie koniec Netflixa i w kolejnych latach serwis będzie wciąż zarzucał nas setkami produkcji – musi jednak zdecydować kim chce być, a właściwie odkryć to, dokąd zmierza. Netflix nie jest nowym HBO, jest nowym Polsatem.
Netflix po raz pierwszy od dekady zanotował spadek subskrybentów. Firma straciła 200 tysięcy abonentów globalnie, a w drugim kwartale ma ich stracić nawet do 2 milionów. Jasno też wskazywani są winni – wojna na Ukrainie i wycofanie się z Rosji, koniec pandemii, a przede wszystkim zjawisko dzielenia się hasłami oraz oczywiście rosnąca konkurencja.
Cóż wszystko to jest prawdą, ale Netflix przede wszystkim musi mieć świadomość, że tworząc masowy content z dość wysoką ceną za dostęp, będzie pierwszą usługą do odcięcia. Apple, HBO, Disney+ przywiązują do siebie klientów – w przypadku HBO i Disney+ obok regularnych produkcji, których premiery są co tydzień, mamy też dostęp do kultowych treści. W HBO to seriale i produkcje do których się wraca, w Disney’u bajki na których wychowały się wcześniejsze pokolenia i dziś przekazuje się je następnym. Apple ma za sobą pakiet usług Apple One.
W przypadku Netflixa problemem są źle skonstruowane plany taryfowe, które same w sobie wpychają użytkowników w chęć dzielenia się usługą z innymi użytkownikami. W 2022 roku płacenie za wyższą jakość dźwięku i obrazu to absurd. Oferta Netflixa przynajmniej na pierwszy rzut oka jest bogata, ale też nie ma tam obecnie zbyt wielu pozycji, które przyciągają na dłużej. A jeśli są, to dzięki „bing-watchingowym” premierom można je nadrobić w 2-3 dni.
Netflix ma potencjał, ma rozmach, ma dużo pozycji dla szerokiego grona odbiorców. Jest nową masową telewizją. Tylko to nie jest usługa, za którą pojedyncze gospodarstwo domowe będzie płaciło tyle, ile chce obecnie Netflix i to niezależnie od regionu geograficznego. Netflix musi zrewidować swoje podejście i nieco określić, gdzie chce być. I z pewnością będzie to robić. Ma czas, pieniądze i możliwości, aby zrobić to z głową. Zresztą, jak mniemam, eksperci Netflixa mają przed sobą liczby, dane, symulacje i doświadczenie większe niż jakiś felietonista znad Wisły.
Nie mniej Netflix nie jest usługą premium i nie będzie – to serwis masowy, nowa telewizja dla każdego – współczesny zamiennik dla kanałów ogólnotematycznych tylko z luźną ramówką. To „masa” robi tu swoje i Netlix tę masę przyciąga dobierając pod nią treści i to bardzo trafnie, o czym z pewnością świadczą sukcesy oglądalności poszczególnych produkcji. Tylko przy takich treściach to Cena Czyni Cuda. Nic dziwnego, że Netflix rozważa plan z reklamami i pewnie go wdroży.
Jednak pod względem „ułożenia” oferty Netflix powinien uczyć się od Playera. Usługa VOD od TVN (czy właściwie Discovery, a aktualnie już nawet AT&T) z sukcesem zamknęła się za paywallem. Zrobiła rozsądną cenową ofertę na treści z reklamami, na treści bez reklam i świetnie gra ofertami wzbogacającymi ten pakiet. Walczy też mocno o utrzymanie klienta oferując pozostanie z serwisem na kolejny rok na doskonałych warunkach. Netflix walczy właśnie z Playerem, a w Stanach z serwisami typu Showtime czy Peacock.
Odświeżenie pakietów, walka o utrzymanie klienta to dwa wyzwania dla Netflixa. Same treści jako takie się obronią, ale tylko wtedy, gdy będą na wyciągnięcie ręki dla każdego. W innym przypadku klienci pójdą szukać alternatyw. Do tej pory Netflix przy dzieleniu się kontami gdy koszt dla użytkownika to 10 zł miesięcznie jest znikomy. Za 20, a tym bardziej 60 zł każdy już się 2 razy zastanowi czy warto sięgać po usługę.