Akio Toyoda – „Samochody elektryczne są przereklamowane”
Szef koncernu Toyota, Akio Toyoda stwierdził, że całkowite przejście na elektromobilność będzie kosztować setki miliardów dolarów i sprawi, że samochody elektryczne przestaną być dostępne dla zwykłych ludzi. Zdaniem prezesa Toyoty zwolennicy elektromobilności nie biorą pod uwagę ani kosztów przejścia na napędy elektryczne, ani emisji podczas produkcji energii elektrycznej.
W swojej wypowiedzi, cytowanej przez Wall Street Journal, CEO japońskiego koncernu motoryzacyjnego stwierdził też, że latem w Japonii zabrakłoby energii elektrycznej, gdyby wszystkie auta jeżdżące po drogach Kraju Kwitnącej Wiśni miały napęd elektryczny. Zdaniem Toyody wymagane inwestycje w infrastrukturę potrzebną do obsługi elektromobilnej floty liczebnie równoważnej obecnej liczbie aut w Japonii wyniosły by nawet ok. 360 miliardów dolarów.
Dodatkowym argumentem Pana Toyody jest miks energetyczny jego ojczystego kraju. Japonia pozyskuje prąd przede wszystkim z paliw kopalnych, zatem zdaniem szefa Toyoty, im więcej energii zostanie wyprodukowanej na potrzeby samochodów elektrycznych tym większe będą emisje z produkcji energii elektrycznej. Ponadto prezes japońskiego koncernu motoryzacyjnego obawia się, że odgórnie narzucone regulacje emisyjne i zakazy silników spalinowych spowodują, że samochody przestaną być produktem dostępnym dla ludzi.
Kłopot w tym, że Pan Toyoda krytykując elektromobilność nie przedstawia alternatywy. A tą – ze względu na postępujące zmiany klimatyczne – mieć musimy. Dalsze emitowanie CO2 przez globalną gospodarkę to zgotowanie (niemal dosłownie) nieciekawych losów przyszłym pokoleniom. Poza tym, choć argumenty przytaczane przez szefa Toyoty są prawidłowe, to odnoszą się one do sytuacji aktualnej. A ta jest zmienna. W 2018 roku miks energetyczny Japonii przedstawiał się następująco: 37,4% energii elektrycznej pochodziło z gazu, kolejne 28,3% z węgla. Elektrownie atomowe to kolejne 4,7% energii – udział atomu był większy, ale katastrofa Fukushimy znacznie to zmieniła. Ze źródeł odnawialnych pochodziło 25,9% energii elektrycznej.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że Toyota nie ma aktualnie w ofercie szerokiej gamy pojazdów zeroemisyjnych. Japończycy mają wodorową Toyotę Mirai i elektryczne wersje Toyoty Proace oraz Proace City. Jest też nowy, elektryczny SUV: Toyota bZ4X, który w salonach japońskiej marki pojawi się latem. Jak na największego producenta na świecie to skromna oferta.
Nikt nie mówił, że transformacja energetyczna świata to łatwe zadanie. Problem jednak w tym, że sami odpowiadamy za klimatyczny bałagan, który wciąż narasta. Problem ten nie rozwiąże się tym, że uznamy, iż elektromobilność jest bez sensu. Naszej planety nie interesuje polityka, a prawa fizyki nie negocjują. Dalsze brnięcie w eksploatację paliw kopalnych nie jest rozwiązaniem, a ludzie przemieszczać się jakoś muszą. Nie wrócimy do jaskiń, nie zaczniemy z powrotem zbierać nasionek i polować na mamuty. Po pierwsze mamutów już nie ma, po drugie – jest nas na planecie za dużo na powrót do zgodnego z naturą koczownictwa. Kto jak kto, ale Pan Toyoda kieruje firmą o dostatecznie dużym potencjale, by móc przynajmniej spróbować poszukać sensownych rozwiązań.