Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu VW Taigo 1.5 TSI DSG – ciekawszy niż T-Cross, modniejszy niż Polo

VW Taigo 1.5 TSI DSG – ciekawszy niż T-Cross, modniejszy niż Polo

0
Dodane: 2 lata temu

VW Taigo to pierwszy w historii niemieckiej marki samochód, który łączy stylistykę małego SUV-a z pochylonym dachem, czyli coupé. Dodajmy – pierwszy w Europie. Bo zanim Taigo trafiło na Stary Kontynent, wcześniej auto pokazano w innej części świata.

Być może niektórzy kojarzą oferowany od 2020 w Brazylii model VW Nivus, to właśnie Taigo, które do Europy dojechało rok później. Miałem okazję przejechać kilkaset kilometrów najmocniejszą odmianą silnikową tego wozu. W końcu coupé to sport, prawda? W przypadku Taigo, nie do końca, ale i tak ten wóz ma sporo zalet. Zacznijmy od stylistyki nadwozia.

VW Taigo

VW Taigo – może się podobać

Formalnie Taigo jest crossoverem coupe segmentu b, czyli aut miejskich. Model ten powstał na tej samej płycie podłogowej (MQB A0), co najnowsze Volkswagen Polo i Volkswagen T-Cross. Co ciekawe, oba techniczni “pobratymcy” są od Taigo nieco mniejsi.

VW Taigo

Mierzący 4266 mm Taigo jest z wymienionych modeli autem najdłuższym. Użyczony egzemplarz miał dwukolorowe nadwozie, większość foremnej bryły pojazdu pomalowano metalicznym lakierem zielonym Visual Green, pozostałe elementy (dach, spojler etc.) były w kolorze Czarny “Deep” perłowy. To jednak opcja i to dość bogato wyceniona – na 4890 zł.

Atutem testowanej wersji Style są w pełni ledowe, matrycowe reflektory IQ Light, które zaskakująco dobrze rozświetlają drogę podczas nocnych podróży. Co ważne, w testowanej wersji nie jest to opcja, a wyposażenie standardowe. W pozostałych wariantach modelu to opcja, ale zdecydowanie warta dokupienia, szczególnie, gdy preferujemy podróże nocą.

Tył auta zdobią szerokie listwy ledowe sięgające aż centralnie umieszczonego logo marki, co nieźle wygląda po zmroku i jest swoistym wyróżnikiem stylistycznym nowych modeli niemieckiej marki. Podobny zabieg, czyli pociągnięcie pasa świetlnego aż do centralnej części auta zastosowano również z przodu.

VW Taigo

VW Taigo – przestrzeń i ergonomia wnętrza

Ergonomia kokpitu Taigo jest typowo volkswagenowska, czytaj: dopracowana i bez zarzutu. W tym modelu projektanci nie przedobrzyli z interfejsem dotykowym jak w najnowszym Golfie VIII i w kokpicie, jak i na kierownicy znajdziemy sporo rzeczywistych przycisków. To zdecydowanie ułatwia obsługę bez odwracania uwagi od drogi. Podobną zieleń co na nadwoziu, znalazłem tu również we wnętrzu, to opcja zwana pakiet Visual Green – kosztuje 660 zł. Ma sens wyłącznie z obecnym w testowanym aucie kolorze nadwozia. Dodam, że Volkswagen oferuje cztery warianty kolorystyczne łączące barwę nadwozia z wstawkami we wnętrzu.

VW Taigo

Przy rozstawie osi wynoszącym tu 2554 mm Taigo oferuje w zupełności wystarczającą przestrzeń w kabinie, by tym autem mogły podróżować cztery dorosłe osoby. Nie trzeba się też obawiać, że opadający dach ograniczy miejsce nad głową. Jeżeli nie grasz w NBA i mierzysz do 185 cm wzrostu, również na tylnej kanapie będzie Ci wygodnie, choć – niestety – podłokietnika z tyłu brak. Są za to gniazda USB – jak w całej grupie Volkswagena już tylko w standardzie USB-C. Oczywiście nie zabrakło gniazd ISOfix na foteliki (są na skrajnych fotelach tylnej kanapy). Formalnie auto jest 5-osobowe, ale środkowe miejsce z tyłu jest najmniej wygodne i należy traktować je awaryjnie do krótkich przejazdów.

VW Taigo

W testowanym egzemplarzu uwagę zwraca nieszablonowo zaprojektowana tapicerka. Częściowo z ekoskóry, częściowo z materiałów, które wyglądają na trwałe i łatwe w czyszczeniu. Eleganckie przeszycia, zielone wstawki wzdłuż oparć. Ten patchworkowy styl łączący różne wzory, faktury i kolory tapicerki prezentuje się naprawdę dobrze. Zupełnie nie po niemiecku. Zaskakująco przestronne i ładnie zaprojektowane wnętrze uzupełnia ponadprzeciętnych rozmiarów bagażnik, który mieści tu aż 440 litrów (bez koła zapasowego, w naszym egzemplarzu był tylko zestaw naprawczy). Wniosek? To nie jest auto wyłącznie do miasta, w zupełności nada się do rodzinnych wypadów w dłuższe trasy.

Tak, jest Apple CarPlay bez kabla, ale to nie wszystko

Kilka słów na temat pokładowej techniki testowanego Taigo. W tym modelu przed kierowcą zawsze jest ekran. Wirtualny kokpit jest tu dostępny w dwóch wersjach różniących się przekątną ekranu (my mieliśmy ten większy) i nie ma w tym modelu możliwości wyboru odmiany z klasycznymi zegarami.

Wirtualne zegary mają czytelną grafikę i szeroki zakres personalizacji. Na powyższym zdjęciu najbardziej klasyczny wygląd, ale motywów prezentacji informacji jest tu więcej. Można np. wyświetlić na całą szerokość ekranu mapę nawigacji (szkopuł tylko w tym, że system nawigacji satelitarnej Discover Pro z usługą Streaming & Internet to dość słono płatna opcja, kosztuje 7040 zł). Z nawigacji można zrezygnować, bo skoro jest bezprzewodowy Apple CarPlay… Dodam, że Android Auto też jest, ale już przez kabelek.

Ekran centralny jest dotykowy, ale jest responsywny, czytelny i nie zawiesza się przesadnie. Jedynie czasem reakcje na polecenia są nieznacznie opóźnione, ale zwłoka ta jest daleka od wywoływania irytacji. Kierowcę wspiera przy tym bogaty zestaw cyfrowych asystentów. Na pokładzie mieliśmy system Travel Assist, czyli połączenie adaptacyjnego tempomatu z systemem rozpoznawania znaków drogowych (zarówno za pomocą kamer, jak i nawigacji – priorytet ma kamera) i adaptacyjnym prowadzeniem po torze. Travel Assist dostosowuje prędkość nie tylko do poprzedzających pojazdów, ale również do ograniczeń prędkości czy konfiguracji drogi: wykrywa ostre zakręty, ronda, skrzyżowania na których trasa wytyczona w nawigacji przewiduje skręt itp. System działa w pełnym zakresie dozwolonych na drogach publicznych prędkości (do 160 km/h wg danych producenta), trzeba mieć jednak na uwadze jeden szczegół. Gdy Travel Assist zatrzyma auto na światłach, kierowca musi nacisnąć hamulec – auto nie zatrzyma się aż do ponownego ruszenia, a powodem jest brak elektronicznego hamulca ręcznego. Pomiędzy kierowcą a pasażerem na pokładzie naszego Taigo była tradycyjna wajcha klasycznego “ręcznego”.

Oprócz tego Taigo wyposażono także w system Lane Assist działający również wtedy, gdy nie korzystamy z adaptacyjnego tempomatu (auto odbije od krawędzi jezdni czy znaków poziomych wyznaczających pas ruchu). Nie zabrakło też antykolizyjnego systemu Front Assist, który w razie potrzeby awaryjnie zahamuje przed innym pojazdem, pieszym lub rowerzystą, czy kamery cofania z czujnikami parkowania.

Sport? Nie, ale dynamika i przyzwoita żwawość jak najbardziej

Jak jeździ Taigo? Generalnie nawet w najmocniejszej wersji silnikowej (dysponowaliśmy wersją 1.5 TSI ACT o mocy 150 KM i 250 Nm momentu obrotowego, napęd na przód, przenoszony za pośrednictwem 7-biegowej dwusprzęgłówki DSG; nie ma innej skrzyni do wyboru z tym silnikiem) jest to auto raczej dla spokojniejszych kierowców. Jednak w tym wydaniu Taigo potrafi się nieźle spiąć. Pierwszą setkę auto uzyskuje już po 8,3 sekundy, co jest dobrym wynikiem jak na wskroś “cywilne” auto segmentu B. Jednak wyścigi spod świateł tym autem to nonsens, dynamika przyda się w dalszej trasie, gdy na drodze krajowej trzeba będzie sprawnie wyprzedzić skład ciężarowy.

VW Taigo

Zawieszenie Taigo stawia bardziej na precyzję prowadzenia niż kanapowy komfort, co jednak nie znaczy, że auto jest twarde. Nie jest, resoruje sprężyście, a kierowca uzyskuje sensowną informację zwrotną z drogi. Skrót ACT w nazwie jednostki napędowej oznacza też, że silnik ten wyposażono w technikę odłączania połowy cylindrów. Czy to coś, czego trzeba się obawiać? Nic z tych rzeczy. To przydatne rozwiązanie, które jest kolejnym argumentem przemawiającym za korzyściami z Taigo również w dłuższych trasach. Podczas płynnej, równej spokojnej jazdy na drodze ekspresowej, czy autostradzie gdy lekko odpuścimy gaz, system odłącza dwa z czterech cylindrów – jednak poza sporadycznie wyświetlanym komunikatem na wirtualnych zegarach jakiekolwiek inne objawy oszczędniejszej pracy jednostki są niedostrzegalne w trakcie jazdy. Jest za to inna korzyść, auto potrafi być oszczędne. Zobaczcie średnie spalanie jakie uzyskałem na 170 kilometrowej trasie:

5,5 l/100 km to wynik, który ucieszy każdego, kto z przestrachem każdego dnia patrzy na zmiany cen na stacjach benzynowych. Jak widać nie trzeba inwestować w technologie miękkohybrydowe, by spokojnie traktowany silnik spalinowy potrafił być oszczędny. Trzeba jednak mieć na uwadze, że w miejskiej eksploatacji, spalanie będzie wyższe – trzeba się liczyć z przekroczeniem 7 l/ 100 km. Niestety, brak inwestycji w rozwiązania hybrydowe nie oznacza niskiej ceny tego modelu.

VW Taigo

VW Taigo – ceny i wnioski końcowe

Zwykle wsiadając do jakiegokolwiek segmentu b mainstreamowej marki nie mamy wygórowanych oczekiwań. Taigo potrafi mile zaskoczyć i to pod wieloma względami: ciekawą bryłą nadwozia, wyróżniającym się stylem wnętrza, przestronnością kabiny i bagażnika, ergonomią kokpitu, bogatym wyposażeniem technologicznym czy wreszcie komfortem jazdy i niezłą dynamiką przy zdolności do oszczędnego gospodarowania paliwem. Jednak wersja Volkswagena Taigo z najmocniejszym silnikiem w gamie, w testowanej wersji wyposażeniowej Style startuje w cenniku marki od 120 690 zł. Testowany egzemplarz widoczny na zdjęciach był jeszcze sporo doposażony, co podnosiło jego wycenę do 143 550 zł. Tymczasem bazowe Taigo w najniższej wersji wyposażenia i z najsłabszym silnikiem (trzycylindrowym 1.0 TSI 95 KM łączonym z 5-biegowym manualem) startuje od 89 790 zł.

 

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .