Sony WH-1000XM5 – pierwsza duża zmiana designu
Słuchawki Sony zawsze cieszyły się ogromną popularnością, a seria WH-1000XMx, wyposażona w ANC oraz coraz więcej funkcji automatyzujących korzystanie z nich, jest szczególnie ceniona. Sony jednak w piątym wydaniu – WH-1000XM5 – postanowiło zmienić przepis i spróbować czegoś innego. Jak im wyszło?
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 7/2022
Kilka słów wstępu się należy, abyście odpowiednio nastawili się do moich poniższych słów. Przy tej klasie sprzętu, na tej konkretnej półce cenowej toczy się walka o milimetry, a to oznacza, z szerszej perspektywy, że różnice nie są wielkie. Czy naprawdę zauważymy, w realnych warunkach, np. różnicę w ANC, który jest o 3,471% lepszy w wyciszaniu pasma w jakimś wąskim zakresie, a o 1,443% lepszy w innym? Czy krzyk dziecka w samolocie w rzędzie bezpośrednio przed nami będzie o 2% lepiej wytłumiony? No dobrze, przyznaję, to zły przykład – tutaj każdy procent jest na wagę złota – ale wiecie, mam nadzieję, o co mi chodzi. Do tego jeszcze, proszę, pamiętajcie, żeby patrzeć na sprzęt przez pryzmat własnych potrzeb, bo każdy z nas inaczej wykorzystuje słuchawki, każdy ma inny kształt głowy czy uszu i tak dalej…
Niezłomne
Najważniejszą zmianą funkcjonalną w nowym designie jest brak łamanego pałąka, przez co słuchawek nie można złożyć, aby zajmowały mniej miejsca, co jest szczególnie ważne w przypadku osób, które korzystają z XM5 w podróży. A spodziewam się, że wiele osób lubi je tak wykorzystywać ze względu na rewelacyjny ANC. Puszki się jednak obracają, więc są bardziej płaskie. Kłaniać się będzie rodzaj bagażu, w którym je przewozicie. Moja dosyć wąska torba naramienna na notebooka zdecydowanie bardziej preferuje XM5 niż XM4, ale nie mam większego problemu z braniem jednych lub drugich.
Dotykowe
Na puszkach znajdziecie jeden przycisk odpowiedzialny za włączanie i wyłączanie oraz parowanie i drugi odpowiedzialny za ANC oraz tryb transparency, czyli przeźroczystości, gdzie mikrofony dostarczają nam dźwięki z otaczającego nas świata do uszu, nawet jeśli czegoś słuchamy. Możemy więc jechać np. rowerem, a i tak będziemy słyszeli wszystko, co dzieje się wokół nas.
Pozostałe sterowanie odbywa się za pomocą dotyku na płaskiej powierzchni prawej puszki. W warunkach ciepłych, jakie mamy obecnie, spisuje się, jak należy. Nie udało mi się jeszcze wykonać błędnego gestu i nie miałem sytuacji, w której gest nie został zarejestrowany. Nie powoduje to więc frustracji. Jestem jednak zwolennikiem ergonomii w postaci fizycznych przycisków, które możemy zawsze i wszędzie nacisnąć, nawet jeśli mamy grube rękawiczki na palcach. Mistrzami w tym zakresie pozostają dla mnie słuchawki z serii Bose QuietComfort oraz AirPods Max, gdzie koronka tych ostatnich spisuje się zaskakująco dobrze.
ANC
Sprawność ANC to element, który jest mierzalny w określonych warunkach, dzięki czemu można go porównać do innych słuchawek. Realny świat jednak nie jest tak sterylny, więc idąc chodnikiem, możemy spotkać nie tylko hałas motocykla bez tłumika, ale również remont ciężkim sprzętem, w domu możemy mieć sąsiada tnącego w ogródku blachę falistą albo wiercącego dziury w ścianie, a w samolocie wrzask dzieci i/lub głośną dyskusję dorosłych. XM5 ponoć sobie w tym względzie radzą lepiej niż XM4 i podobnie do AirPods Max, z pewnymi różnicami w niektórych zakresach. Szczerze, nie słyszę różnicy – są znakomite w wyciszaniu otoczenia i na pewno będzie dało się w przyszłości uczynić ANC jeszcze lepszym, ale w międzyczasie nie ma na co czekać i należy korzystać z tego, co mamy pod ręką.
Wygoda
Sama konstrukcja bardzo komfortowo leży na głowie i jeśli ktoś sobie ceni lekkie słuchawki, przynajmniej w porównaniu z AirPods Max, to doceni WH-1000XM5. Ważą o 4 g mniej niż XM4 (250 vs. 254 g). Puszki reguluje się teraz płynnie, dzięki czemu możemy teoretycznie robić to precyzyjniej, ale w praktyce muszę je regulować przy każdym założeniu na głowę, ponieważ ustawione wysunięcie pałąka nie zostaje zachowane, jeśli gdzieś je nieodpowiednio szturchnę.
Największym krokiem wstecz jest głębokość nowych puszek, a raczej jej brak. XM2 były tak skonstruowane, że moje słoniowate uszy lekko dotykały wnętrza poduszek. To zostało naprawione w XM3, gdzie głębokość wzrosła, a moje uszy mogły sobie swobodnie powiewać wśród fal docierających do bębenków. Krok wstecz nastąpił w XM4, gdzie miały ponownie podobne wymiary wewnętrzne do XM2. Ze smutkiem i natychmiast zauważyłem, że XM5 są jeszcze płytsze i zarówno małżowina, jak i obrąbek ucha, są zgniatane o wnętrze puszki. Nie jest to na tyle mocne, aby mnie uszy bolały, nawet po paru godzinach, ale nie jest to też przyjemne. To oczywiście kwestia indywidualna, ale polecam wcześniejsze przymierzenie się do nich celem weryfikacji, czy będzie Wam w nich wygodnie.
Jakość audio
Sony zastosowało nowy 30 mm driver, skonstruowany m.in. z włókna węglowego, który zastąpił 40 mm z poprzednich dwóch generacji. To właśnie on odpowiada za nieznacznie polepszony dźwięk i skuteczniejsze ANC. W komplecie z nimi jest nowy procesor dźwięku (QN1) oraz aż 8 mikrofonów – 4 do obsługi ANC i 4 dla trybu transparency oraz rozmów telefonicznych. Fabrycznie jednak są zestrojone zdecydowanie zbyt klubowo – w aplikacji Headphone Connect warto zmniejszyć Clear Bass o 1–2 działki i dostosować EQ pod siebie.
XM5 wspierają również LDAC, który umożliwia wykorzystanie wyższego bitrate’u, ale kosztem zasięgu. Przykładowo, trzymanie smartfona w kieszeni może okazać się już zbyt dużym dystansem do pokonania w trybie 909 kbps, więc trzymanie się w zakresie do 660 kbps może mieć większy sens. Osoby zainteresowane dźwiękiem przestrzennym powinny również w aplikacji włączyć funkcję 360 Reality Audio i mieć odpowiednie konto w wybranych serwisach streamingowych, aby móc z tego korzystać.
Da się!
W pudełku razem ze słuchawkami znajdziemy również porządnej jakości kabel audio, dla tych momentów, kiedy potrzebujemy podłączyć się fizycznie do danego źródła dźwięku, np. w samolocie. Piszę o tym dlatego, że Apple żąda dokupienia zdecydowanie gorszego jakościowo kabla za 169 PLN do AirPods Max, które są dodatkowo sporo droższe.
Najlepszy stosunek ceny/jakości?
Sony w ofercie pozostawiło model zeszłoroczny XM4, w nieznacznie obniżonej cenie (ok. 1400 PLN), być może dla osób mających mniejszy budżet, które potrzebują słuchawek składanych lub. XM5 tymczasem debiutują w cenie wyższej (ok. 2000 PLN). Oba modele można już kupić nieznacznie taniej na rynku, zależnie od sklepu, ale różnica w cenie pomiędzy nimi rośnie. Kolory pozostają dwa – srebrny i czarny.
Największą różnicą pomiędzy XM4 i XM5 jest system mikrofonów, który wpływa na jakość rozmów telefonicznych i na tryb transparency. Różnica jest zauważalna „gołym uchem” i dla osób, które absolutnie tego potrzebują, warto zainteresować się XM5. XM4 tymczasem pozostają rewelacyjną propozycją, szczególnie biorąc pod uwagę różnicę w cenie, więc warto je rozważyć. XM5 przy okazji zaczynają też wkraczać na teren cenowy AirPods Max, więc Appleuserzy, którzy chcą mieć Dolby Atmos, automatycznie przełączanie się pomiędzy wszystkim od iPhone’a, przez iPada i Maca, aż po Apple TV, mogą się skusić na niewielką dopłatę.
Decyzję, jak zwykle, musicie podjąć sami.