Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Marley Sound Exodus ANC – otulające dźwiękiem

Marley Sound Exodus ANC – otulające dźwiękiem

0
Dodane: 1 rok temu

Wierne odtwarzanie dźwięku jest zazwyczaj wysoce pożądaną cechą sprzętu audio, niemniej nie zawsze producenci do niej dążą. Exodus ANC, czyli nowe słuchawki od Marley Sound, mają zapewnić przede wszystkim komfort, zarówno fizyczny, jak i dźwiękowy.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 11/2021


Niewiele jest na rynku słuchawek, do których wyprodukowania wykorzystano naturalne drewno. W Exodus ANC zrobiono z niego obudowy nauszników, przez co każdy egzemplarz ma unikalny układ słojów. Pałąk oraz elementy łączące go z nausznikami są metalowe, natomiast jego górną część pokryto syntetyczną skórą. Na spodzie znalazła się poduszka z elastycznej pianki, z tego samego materiału zrobiono też poduszki nauszników. Są bardzo miękkie i wygodne, dobrze też oddychają, więc długi odsłuch nie męczy. Nauszniki swobodnie mieszczą całe ucho, dają się też regulować w sporym zakresie. Składają się do środka, niemniej po złożeniu słuchawki wciąż zajmują dużo miejsca. Dostępne są wyłącznie w czarnym kolorze, trochę szkoda, że zabrakło alternatywy, bo drewno mogłoby doskonale prezentować się też w innej barwie. W komplecie ze słuchawkami dostajemy woreczek do transportu, kabel USB-A–USB-C do ładowania oraz przewód audio (obustronnie zakończony wtyczką mini Jack). Zestaw akcesoriów jest bardzo przyzwoity, a ich jakość nie pozostawia nic do życzenia.

Zazwyczaj słuchawki Bluetooth mają specjalną aplikację na smartfona do przeprowadzenia podstawowej konfiguracji, jednak w przypadku Exodus ANC musimy się bez niej obejść. Łączymy je po prostu ze źródłem i tyle, całe sterowanie możliwe jest wyłącznie za pomocą przycisków i przełącznika na nausznikach. Z jednej strony to problem, jeśli nie odpowiada nam na przykład stopień przepuszczania dźwięku w trybie pass through, z drugiej jednak wolę solidne sterowanie na słuchawkach niż aplikację, która ma je uzupełniać. House of Marley postawiło na tradycyjne rozwiązania, nie ma tu paneli dotykowych. Do sterowania odtwarzaniem i głośnością służą umieszczone na prawym nauszniku trzy przyciski (dwa regulują poziom dźwięku, a środkowy przełącza utwory, wywołuje też tryb parowania). Obok znalazł się przełącznik trybu pracy, który pozwala przechodzić między ANC a pass through (a więc słyszeniem dźwięku otoczenia). Na prawym nauszniku mamy też port USB-C do ładowania. Druga słuchawka ma natomiast suwak do włączania ANC oraz włącznik, tutaj trafił też port mini Jack. Niestety, Exodus ANC nie mają czujnika wykrywającego zdjęcie ich z głowy. ANC włącza się niezależnie od tego, czy słuchawki są sparowane ze źródłem dźwięku, co jest i zaletą (bo włączamy je, kiedy tylko potrzebujemy ciszy) i wadą (trzeba pamiętać, by je wyłączyć).

Właśnie – ANC. To już właściwie obowiązkowa funkcja topowych słuchawek, ale coraz częściej pojawia się też w tańszych modelach. W przypadku Exodus ANC redukcja hałasu działa dobrze, słuchawki nieźle izolują pasywnie, co dodatkowo wzmacnia efekt. ANC nie pozostaje bez wpływu na brzmienie, nie dość, że zauważalnie szumi (aczkolwiek słychać to głównie, gdy nie odtwarzamy muzyki), to zmienia też ogólne brzmienie słuchawek, odczuwalnie zwężając scenę i podbijając dół. Po kilku godzinach odsłuchu doszedłem do wniosku, że taki dźwięk bardziej mi odpowiada, jest zdecydowanie przyjemniejszy, choć zdaję sobie sprawę, że dalej mu do „oryginalnego” brzmienia utworu. ANC ma również wpływ na baterię, skraca znacząco jej czas pracy, ale i tak nie ma to według mnie wielkiego znaczenia. Producent deklaruje, że z włączonym ANC słuchawki działają do 28 godzin, natomiast bez niego czas ten wydłuża się do aż 80 godzin. Nawet ta pierwsza wartość jest bardzo dobrym wynikiem, pozwalającym zawsze znaleźć gniazdko na czas. Na dodatek słuchawki szybko się ładują, 15 min pod prądem pozwala słuchać muzyki przez kolejne 6 godz., naładowanie baterii do pełna trwa natomiast około 3 godz. Z Exodus ANC korzystałem sporo do prowadzenia rozmów i niestety nie są do tego stworzone. Ich mikrofon dość kiepsko zbiera dźwięk, przez co rozmówcy słyszeli mnie wyraźnie, ale cicho.

House of Marley nigdy nie celowało w audiofilskie brzmienie, nadając słuchawkom własny charakter. Za generowanie dźwięku odpowiadają dwa 50-milimetrowe przetworniki. Doskonale radzą sobie z niskimi tonami, które są miękkie, głębokie, wręcz otulające. Góra wybrzmiewa trochę ciszej od pozostałych dźwięków, ma sporo detali, choć przy dużej głośności robi się nieprzyjemna i traci na szczegółowości. Środek brzmi „optymalnie” – obfity bas go nie zagłusza, dobrze wyeksponowane są przede wszystkim wokale. Niczym mnie nie zaskoczył, ale i nie zawodzi. Ogólnie w Exodus ANC scena jest dość wąska, dźwięk wydaje się dobiegać z bliska, a brzmienie jest wyraźnie ocieplone. Z tego też powodu słuchawki niespecjalnie nadają się do analizowania detali, za to wypadają bardzo dobrze w muzyce klubowej czy rapie oraz, oczywiście, w reggae (byle nie polskim, bo ono na niczym nie brzmi dobrze).

Brzmienie House of Marley Exodus ANC może wiele osób zaskoczyć. To słuchawki, które mogą okazać się dokładnie tymi, których potrzebujesz (nawet gdy początkowo masz inne oczekiwania). Pozwalają się nie tylko odciąć od otoczenia, ale i otoczyć się trochę bardziej miękkim i kojącym brzmieniem niż inne modele. Są też wygodne w obsłudze i świetnie leżą na głowie. Pomimo rozmiarów, bardzo łatwo zapomnieć, że ma się je na głowie.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .