Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Bang & Olufsen Beoplay H95 – odrobina innowacji

Bang & Olufsen Beoplay H95 – odrobina innowacji

0
Dodane: 1 rok temu

Wytrwanie na rynku przez niemal sto lat, zajmując się niezmiennie tym samym, jest nie lada osiągnięciem. W przypadku Bang & Olufsen ten moment nastanie dopiero w 2025 r., jednak już teraz dostajemy rocznicowy model Beoplay H95, stworzony, by uczcić 95 lat marki. Cieszę się, że producent nie czekał z nim tych kilku lat, bo to nie tylko świetnie brzmiące, ale i niesamowicie dobrze zaprojektowane słuchawki.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 1/2022


Design od lat pozostaje bardzo mocną stroną produktów Bang & Olufsen. Nie inaczej jest w przypadku Beoplay H95 – słuchawki nie tylko wyglądają surowo i elegancko, ale też są wykonane z doskonałej jakości materiałów. Korpusy nauszników oraz całą konstrukcję zrobiono z aluminium, natomiast poduszki i zewnętrzną część pałąka pokryto jagnięcą skórą. Mało to ekologiczne, ale naturalna skóra bardzo dobrze oddycha, dzięki czemu słuchawki grzeją wyraźnie dopiero po kilku godzinach. Na komfort wpływa też pianka z efektem pamięci, jaką wypełniono poduszki nauszników, a także waga słuchawek – 323 g to niezbyt wiele. Poduszki są odłączane magnetycznie, więc ich czyszczenie i ewentualna wymiana nie są obciążone ryzykiem uszkodzenia. Konstrukcja jest solidna, przy rozsuwaniu czy obracaniu stawia odpowiedni opór. Zakres regulacji jest dość szeroki, trzeba mieć skrajnie dużą lub małą głowę, by nie być w stanie ich dopasować. Słuchawki składają się na płasko, by móc schować je w etui. Choć „walizka” to lepsze określenie – zrobiono je z matowego aluminium, wewnątrz natomiast pokryto tkaniną zapobiegającą rysowaniu się słuchawek. Znalazło się w nim miejsce na akcesoria: kabel USB-A–USB-C do ładowania, przewód audio obustronnie zakończony wtyczką 3,5 mm, a także adapter samolotowy i ściereczkę. Pudełko jest ciężkie i duże, trudno nazwać je mobilnym, niemniej słuchawki również nie należą do tych szczególnie łatwych w transporcie. Nie ma też żadnych nóżek, więc jego spód prawdopodobnie będzie się z czasem rysował. Wszystkie akcesoria są doskonałej jakości, podobnie zresztą jak same słuchawki.

Do obsługi słuchawek wykorzystujemy specjalną aplikację Bang & Olufsen na smartfona. Lista funkcji, jakie oferuje, jest dość krótka, ale wystarczająca. Z jej poziomu możemy regulować poziom ANC i transparentności oraz włączyć funkcję zmniejszania szumu wiatru (działającą lepiej, niż się spodziewałem). Umieszczono tu też prosty kontroler odtwarzania i głośności, a także korektor graficzny, nazwany Beosonic. Ma kształt koła, na którego krawędziach umieszczono żądany efekt (taki jak cieplejsze lub chłodniejsze brzmienie czy podbicie niskich bądź wysokich tonów). Dźwięk zmieniamy, przesuwając kciukiem jeden punkt po powierzchni koła. Owszem, to mało precyzyjne, ale niezmiernie wygodne i działa natychmiast. Możemy zapisać do czterech ustawień korektora, niezależnie od tego mamy też tryb neutralny. I tyle – do pełni szczęścia brakuje mi jedynie zarządzania sparowanymi urządzeniami. Beoplay H95 mogą jednocześnie komunikować się z dwoma źródłami, więc opcja ewentualnego usunięcia powiązania z aplikacji zamiast niechcianego sprzętu by się przydała.

Bang & Olufsen bardzo zręcznie łączy elementy ozdobne z praktycznymi. Na pierwszy rzut oka słuchawki są niemal jednolitą bryłą, opatrzoną jedynie gniazdem USB-C do ładowania oraz mini Jack. W nausznikach mamy też osiem mikrofonów, po cztery do obsługi ANC i rejestrowania głosu użytkownika. Ponadto na lewym znalazł się mały przycisk do wywoływania asystenta głosowego, a na prawym suwak do włączania i parowania. Głośność regulowana jest fizycznym pierścieniem na prawym nauszniku, natomiast do sterowania ANC i transparentnością służy pierścień po drugiej stronie. Musiałem się do niego przyzwyczaić, bo działa dość nietypowo. W środkowym położeniu wyłącza obie funkcje, słuchawki izolują jedynie pasywnie. Przekręcając go w jedną stronę, wzmacniamy efekt ANC, w drugą natomiast zwiększamy transparentność. Działa to niesamowicie płynnie i bardzo się przydaje, szczególnie na ulicy, gdy chcemy słyszeć stale tylko część dźwięków otoczenia. ANC jest bardzo skuteczne i nie szumi, gdy nie odtwarzamy muzyki (i to nawet na najwyższym poziomie oczyszczania brzmienia). Do sterowania odtwarzaniem Beoplay H95 oferują jedynie dotykowy panel na prawym nauszniku, stuknięcia wstrzymują i wznawiają odtwarzanie, przesunięcia wprzód i w tył przechodzą między utworami. Reakcja na dotyk jest niemal idealna, zdarza się jednak, że gest czy stuknięcie nie zostanie odczytane. Szkoda też, że gestów nie da się edytować. Jeśli jesteśmy już przy brakach, to z niezrozumiałych powodów słuchawki nie mają czujnika wykrywającego zdjęcie ich z głowy. Konieczność ręcznego wstrzymywania i wznawiania odtwarzania jest mało komfortowa, zwłaszcza gdy już znacznie tańsze słuchawki przyzwyczaiły mnie do tego, że robią to za mnie. Na pochwałę zasługuje bateria, która z włączonym ANC działa około 40 godz. (producent deklaruje 38 przy średniej głośności), natomiast ładuje się do pełna w dwie godziny.

Za generowanie dźwięku w Beoplay H95 odpowiadają 40-milimetrowe, tytanowe przetworniki. Dźwięk przesyłany jest bezprzewodowo przez Bluetooth, z wykorzystaniem kodeka SBC, AAC lub aptX Adaptive. Testowałem słuchawki sparowane z iPhone’em, z muzyką z Apple Music, przy różnych ustawieniach korektora, aczkolwiek głównie korzystałem z neutralnego. To, co natychmiast można usłyszeć, to doskonała separacja dźwięku i wysoka szczegółowość. Brzmienie jest trochę chłodne i analityczne, niemniej nie brakuje tu ani niskich, ani średnich tonów. Scena jest szeroka, czuć przestrzeń, choć słyszałem bardziej przestrzennie brzmiące słuchawki. Niskie tony są świetnie kontrolowane, brzmią zupełnie inaczej w surowym rocku, a inaczej we współczesnym rapie. Nie ma tu też efektu kinowego dudnienia czy przesadnego skracania bądź zmiękczania uderzeń. Środek brzmi bardzo czysto, trudno wskazać tu jakikolwiek wybijający się instrument, słuchawki nie eksponują żadnych pasm. To właśnie w średnich tonach najlepiej słyszalne są wszelkie braki jakościowe w nagraniach, Beoplay H95 są dla nich bezlitosne. Na szczególne uznanie zasługuje góra, dawno nie słyszałem tak doskonałej szczegółowości i kontroli wysokich tonów. Przy neutralnym ustawieniu słuchawki są wyczuwalnie chłodne, ale po odpowiednim ustawieniu korektora można łatwo dopasować je do swoich preferencji. To właśnie dzięki korektorowi i charakterowi brzmienia słuchawki są niezmiernie uniwersalne, z równą przyjemnością słuchałem na nich nie tylko muzyki, ale i podcastów.

Napisać o Beoplay H95, że są świetne, to jak nic nie napisać. Bang & Olufsen stanęło na wysokości zadania, dostarczając nie tylko pięknie i rozsądnie zaprojektowane słuchawki, ale i pilnując, by ich dźwięk był możliwie uniwersalny. Ich wszechstronność uwydatnia też Beosonic, niezwykle intuicyjny i wygodny korektor dźwięku, pozwalający błyskawicznie dostosować dźwięk do swoich upodobań. Beoplay H95 niemal idealnie wpasowują się w moje preferencje, braki w postaci niewykrywania zdjęcia ich z głowy są jednak czymś wyraźnie odczuwalnym.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .