Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Yamaha YH-L700A – skupmy się na brzmieniu

Yamaha YH-L700A – skupmy się na brzmieniu

0
Dodane: 1 rok temu

Firm, które produkują sprzęt audio, jest mnóstwo, natomiast tylko nieliczne mogą poszczycić się równie szerokim portfolio produktów profesjonalnych, co Yamaha. Prawdę mówiąc, nie sposób znaleźć w jej ofercie produktów skierowanych do masowego odbiorcy, a jeśli już takie się trafią, to znacznie odbiegają do tego, co proponują konkurenci.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 2/2022


Choć ocena jest rzeczą bardzo subiektywną, to z pewnością słuchawki za ponad 2 tys. PLN zaliczają się już do produktów, od których możemy wymagać sporo. Nie inaczej jest z modelem YH-L700A, który owszem, wyróżnia się kanciastym designem, ale nie na tyle, by na pierwszy rzut oka robić wrażenie drogiego sprzętu. Po wzięciu do rąk wcale nie jest lepiej – obudowa jest plastikowa, a poduszki nauszników pokryto syntetyczną skórą. Są wygodne, ale oddychają odczuwalnie gorzej niż te, w których skorzystano z naturalnego surowca. Zewnętrzną część nauszników oraz pałąk pokrywa natomiast chropowaty materiał, wyglądający na bardzo trwały. Ogólnie jednak materiały robią przeciętne pierwsze wrażenie, zarówno ich jakość, jak i sama toporność konstrukcji nie przystają do ceny. Słuchawki rozsuwają się bardzo szeroko, nie są też przesadnie ciężkie (ważą 330 g). Składają się na płasko, aczkolwiek w etui zajmują sporo miejsca. Producent postawił na klasyczne przyciski do sterowania wszystkim, na lewym nauszniku znalazł się tylko jeden przycisk do ANC, na prawym zaś panel sterowania odtwarzaniem i głośnością, włącznik i przycisk dźwięku 3D. Ponadto w lewym nauszniku mamy gniazdo mini Jack, w prawym zaś port USB-C. W komplecie ze słuchawkami dostajemy porządne etui, adapter samolotowy, kabel audio (dwustronnie zakończony wtyczką mini Jack 3,5 mm) i kabel USB-C–USB-A do ładowania.

YH-L700A bardzo dobrze sprawdzają się jako słuchawki mobilne, są bowiem lekkie, mają też bardzo dobrą baterię i ANC. Akumulator wytrzymuje ponad 30 godz. pracy przy włączonym ANC i wyłączonych efektach 3D, po włączeniu ich nie udało mi się uzyskać więcej niż 10 godz. (słuchałem zawsze z włączonym ANC). ANC działa średnio, dość słabo radzi sobie z wysokimi tonami, które są najbardziej uciążliwe. Nie podoba mi się też to, że po wciśnięciu przełącznika ANC na słuchawkach te informują za każdym razem głosowo, jaki tryb się włącza. Efekt słychać wyraźnie, więc komunikat jest zbędny, a nie da się go niestety wyłączyć. Tryb pass through działa dobrze, dźwięk z zewnątrz słychać wyraźnie. Nie można jednak w żaden sposób wyregulować jego poziomu (podobnie jest z ANC, można je po prostu włączyć lub wyłączyć). Dziwi mnie też brak czujnika, który wstrzymywałby odtwarzanie muzyki po zdjęciu słuchawek z głowy. Dobrze sprawdza się natomiast sterowanie, choć rozwiązano je trochę nietypowo. Dwa przyciski strzałek regulują głośność po krótkim wciśnięciu, po przytrzymaniu natomiast przełączają pomiędzy utworami. Środkowy przycisk służy natomiast do wznawiania i wstrzymywania odtwarzania (lub do wywołania asystenta, jeśli go przytrzymamy). Są wytłoczone w obudowie, więc ich wyczucie nie przysparza problemów.

Mimo to, że YH-L700A są słuchawkami o dość rozbudowanych funkcjach, aplikacja, jaką oferuje Yamaha, nie ułatwia korzystania z nich. Abstrahując od tego, że wygląda fatalnie i jest nieczytelna, to brakuje w niej tak podstawowych rzeczy, jak korektor dźwięku czy zmiana nazwy urządzenia. Z programu można skonfigurować dźwięk przestrzenny, a więc włączyć go oraz wybrać generowany efekt (do dyspozycji mamy między innymi pokój odsłuchowy, salę koncertową, koncert plenerowy czy kino). Efekty różnią się od siebie, ale ich przydatność jest znikoma, zniekształcają dźwięk na tyle, że ten staje się po prostu nienaturalny. Gdy włączymy wykrywanie ruchu głowy, robi się tylko gorzej – teoretycznie powinien on imitować dobieganie dźwięku ze źródła przed nami, co powinno być słyszalne właśnie przy obracaniu głowy. W praktyce jednak dzieje się to bardzo skokowo; balans zmienia się gwałtownie, przez co tryb ten staje się zupełnie nieużywalny. Szkoda, ta funkcja sprawdziłaby się choćby podczas oglądania filmów (korzystam w ten sposób z AirPods Pro od Apple, ale w nich działa to bezbłędnie). Oprócz dźwięku przestrzennego w aplikacji można ustawić czas automatycznego wyłączenia słuchawek oraz sterować ANC i przepuszczaniem dźwięku z zewnątrz. Da się też oczywiście zaktualizować oprogramowanie słuchawek. YH-L700A mają też dwie niepozorne funkcje, czyli Listening Care oraz Listening Optimizer. Pierwsza z nich dba o to, by utrzymać stałą głośność, uzależniając ją od próbkowanego z otoczenia dźwięku. Oznacza to rzadsze sięganie do regulatora głośności w hałaśliwych miejscach. Druga funkcja ma natomiast za zadanie weryfikować stopień dopasowania słuchawek do głowy i ich „szczelność”. Wbudowany we wnętrze każdego nausznika mikrofon rejestruje różnicę pomiędzy otoczeniem i wnętrzem, na tej podstawie dostosowywany jest generowany przez słuchawki dźwięk. Ich działanie jest odczuwalne – po wyłączeniu ich brzmienie staje się mniej jednolite w hałaśliwym otoczeniu.

Po tym, jak przeszedłem obojętnie obok designu i zawiodłem się niektórymi dodatkowymi funkcjami, obawiałem się, że brzmienie również może być negatywnym zaskoczeniem. Tymczasem dźwięk jest tym, co ratuje YH-L700A, to element, nad którym Yamaha słusznie spędziła zdecydowanie najwięcej czasu. Słuchawki pozwalają na odsłuch przewodowy, niemniej testowałem je sparowane z iPhone’em, a więc z użyciem Bluetooth i kodeka AAC (obsługiwany jest też SBC i aptX Adaptive). Mają konstrukcję zamkniętą, ale mimo tego scena jest bardzo szeroka. Przestrzeń to jedna z dwóch głównych zalet YH-L700A – separacja jest świetna, nie ma mowy o zlewaniu się ze sobą instrumentów (chyba że coś poszło nie tak na etapie masteringu nagrania). Drugą wyjątkową cechą jest bardzo dobre brzmienie niezależnie od poziomu głośności. Nawet przy bardzo cichym odsłuchu nie uciekają detale, w przypadku skrajnie głośnego słuchania jest już gorzej, niemniej jest to poziom, który trudno wytrzymać. W całym brzmieniu wybija się środek, jest odrobinę głośniejszy niż góra, najmniej wyeksponowane są niskie tony. Nie brakuje ich, są pod dobrą kontrolą, aczkolwiek zdarza się, że nie uderzą wystarczająco krótko i mocno, mają raczej miękki charakter. YH-L700A są idealnie zestrojone do długiego słuchania, mogą natomiast być niewystarczające dla osób, które preferują ostrzejsze, mocno szczegółowe brzmienie.

Korzystając z YH-L700A na co dzień, cieszę się brzmieniem i bezobsługowością. Autorskie technologie Yamahy sprawnie dostosowują dźwięk do otoczenia, a łagodna charakterystyka brzmienia w połączeniu z dobrym dopasowaniem do głowy czynią te słuchawki świetnymi do używania nieprzerwanie przez wiele godzin. Gdy jednak przyglądam się detalom, mam wrażenie, że coś tu nie zagrało. Aplikacja nie przystaje designem do współczesności, a najbardziej eksponowane funkcje, czyli ANC i dźwięk przestrzenny nie działają tak, jak można tego oczekiwać. Szkoda, bo technicznie to bardzo dobre słuchawki, które nie dostały równie solidnego oprogramowania.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .