Jak bogaci stają się jeszcze bogatsi, a biedni jeszcze biedniejsi?
Gdy piszę te słowa, kampania prezydencka w USA trwa w najlepsze, a jednym z tematów tabu (poza cudownym ozdrowieniem Trumpa) jest fakt, że prezydent USA od wielu lat nie płaci podatków i, co najważniejsze, robi to całkiem legalnie.
Sporo moich znajomych pytało mnie, jak to jest możliwe, więc postanowiłem w tym krótkim artykule wyjaśnić podstawową różnicę między ludźmi bogatymi a resztą społeczeństwa.
Pamiętaj tylko, że żadne z przedstawionych tu rozwiązań nie jest poradą finansową, a ja nie jestem doradcą finansowym. W celu otrzymania porad dopasowanych do Twoich warunków należy skontaktować się z księgowym lub doradcą podatkowym.
Bogaci nie pracują za pieniądze
Jak mawia w swojej książce „Bogaty ojciec, biedny ojciec” Robert Kiyosaki, bogaci nie pracują za pieniądze. Co nie znaczy, że nic nie robią. Plan tygodnia wielu z nich zawstydziłby niejednego Kowalskiego, który twierdzi, że ciężko pracuje.
Różnica między bogatymi a resztą z nas polega jednak na tym, że bogaci ludzie, zamiast pracować na etacie, są właścicielami biznesów. To tak naprawdę fundament drogi do bogactwa.
Gdy pracujesz na etacie, nie ma ucieczki przed podatkami, są one pobierane automatycznie, zanim wypłata trafi na Twoje konto.
Tak więc osoba bogata, zamiast pracować dla kogoś, prędzej założy własną firmę i co tylko będzie w stanie, kupi na firmę, zanim wypłaci sobie jakiekolwiek pieniądze w formie wypłaty.
Zilustruję to na prostym przykładzie. Załóżmy, że chcemy kupić sobie samochód za 100 000 PLN. Przyjmując 20% poziom podatku dochodowego i 20% podatek VAT mamy następujące wyliczenia.
#1 Osoba pracująca na etacie:
- Cena auta netto 100 000 PLN
- VAT 20 000 PLN
- Cena do zapłaty 120 000 PLN
- Wypłata 150 000 PLN– 20% podatku dochodowego = 120 000 PLN
Innymi słowy, musimy zarobić tu 150 000 PLN brutto, aby moc kupić auto za 100 000 PLN i to nie biorąc pod uwagę żadnych składek na ZUS czy kosztów życia.
#2 Osoba prowadząca firmę i płacąca VAT:
- Cena auta = 100 000 PLN
- Podatek = 0
Realny koszt = 100 000 PLN. Jak, zapytasz?
To proste, auto kupione na firmę i udostępnione sobie (jako właścicielowi firmy) do użytku w ramach pracy jest dla firmy kosztem. Od kosztów nie płacimy podatku. Podatek dochodowy, jak sama nazwa wskazuje, płaci się bowiem od dochodu, a ten wylicza z równania:
Obrót firmy – koszt jego uzyskania = Przychód – Podatek = Dochód
Jeśli więc mam 100 000 PLN tzw. obrotu (czasami potocznie zwanego przychodem, choć to nieprecyzyjne określenie), a auto kosztowało 100 000 PLN, to dochód firmy = 0 a 20% z 0 to 0.
OK, ale zapytasz, co z VAT?
Cóż, technicznie VAT musimy dalej zapłacić, ale… jeśli jesteśmy płatnikami podatku VAT (jako firma) i w danym miesiącu zapłacimy więcej VAT-u, niż otrzymamy od innych podmiotów z faktur, które sami wystawiliśmy, wówczas państwo zwróci nam nadpłacony podatek VAT.
Tak więc w teorii mogę wziąć kredyt na 20 000 PLN tylko po to, by mieć pieniądze na zapłacenie VAT-u i za miesiąc dostać zwrot nadpłaconego podatku VAT. Wtedy mogę (ale nie muszę) spłacić kredyt, który zaciągnąłem.
Czyli realnie jako firma musimy wygenerować jedynie 100 000 PLN obrotu, aby kupić auto za 100 000 PLN. Natomiast jako pracownik na etacie musimy zarobić ponad 150 000 PLN, czyli ponad 50% więcej.
Dług to coś więcej niż tylko 4-literowe słowo
Krok pierwszy za nami, kolejna kluczowa lekcja z książki Roberta Kiyosakiego, to: „Twój dom to nie jest aktywo”.
Co przez to rozumie Robert Kiyosaki? W uproszczeniu, aktywa to takie instrumenty, które wkładają nam pieniądze do kieszeni, a pasywa to rzeczy, które je wyjmują. Choć większość ludzi nazywa swój dom inwestycją swojego życia i ich głównym aktywem, tak naprawdę nie jest on ani jednym, ani drugim. Powodem tego jest kredyt hipoteczny, który musimy za niego zapłacić, co sprawia, że tak naprawdę jest on jednym z większych składników naszych comiesięcznych wydatków (na które właśnie musimy tak ciężko pracować).
Taka sama różnica jest między dobrym długiem a złym długiem.
Uproszczając nieco, dobry dług to taki, który służy do zakupu rzeczy, które wkładają nam pieniądze do kieszeni (np. mieszkanie na wynajem, akcja płacąca dywidendę itd.), a zły dług to taki, który spłacamy sami. Są to raty za samochód, dom czy inne zabawki, jakie lubimy sobie kupować.
Tak więc pierwszy krok to własny biznes, a drugi to długi… dobre długi. Kupując na firmę prawdziwe aktywa, zwiększamy jej obroty (przychody) oraz ilość aktywów, którymi firma zarządza.
Formuła bogactwa
W naszym równaniu brakuje jednak jeszcze jednego składnika… prawdziwego sekretu bogactwa.
Co bardziej spostrzegawczy czytelnicy zauważą, że coś tu nie gra.
OK, mamy firmę, za cały dochód kupujemy aktywa, więc nasze obroty = kosztom, więc nie ma przychodu ani podatków. OK, ale za co żyć?
Tu dochodzimy do sedna sprawy. Aktywa, które posiadamy, mogą nam posłużyć jako zastaw na zaciąganie kolejnych kredytów, które potem możemy użyć na wypłacanie sobie np. pensji. Alternatywnie nasze przychody mogą być większe od 0.
Skoro mamy już gdzie mieszkać (np. mając kamienicę, gdzie wynajmujemy cztery z pięciu mieszkań, a w piątym mieszkamy sami), kupiwszy elektronikę czy samochód na firmę, to tak naprawdę nie potrzebujemy wielkiej wypłaty.
Możemy więc teraz sobie spokojnie wypłacić jako pensje tzw. minimalną krajową, która… zazwyczaj zwolniona jest z podatku (albo opodatkowana bardzo nisko), a ewentualne nadwyżki w postaci dywidendy od zysków firmy.
Takie dywidendy to często osobna klasa podatkowa (choć nie w każdym kraju) która… często ma osobną kwotę zwolnioną z podatku. Nawet jeśli musimy z niej zapłacić jakiś podatek, to często jest on niższy niż podatek dochodowy i nie wymaga płacenia dodatkowych składek na ZUS.
Dlatego właśnie bogaci ludzie kontrolują wiele rzeczy, ale posiadają niewiele z nich. Wszystkie bowiem kupowane są na firmy, którymi oni po prostu zarządzają.
Co więcej, niektóre kraje (jak USA) pozwalają odpisać od podatków straty z lat poprzednich. Jeśli więc w roku poprzednim mieliśmy stratę, wtedy te straty mogą być użyte do zmniejszenia naszej podstawy do opodatkowania w kolejnym roku.
W taki oto sposób (koszty i długi) pan Trump jest w stanie całkiem legalnie nie płacić podatków. Czy jest to dobre, czy złe? Pozostawiam to Tobie do oceny.
Powiem tylko tyle, jeśli Cię to złości, to pomyśl, czy chcesz złościć się na kogoś, kto mądrze wykorzystuje przysługujące mu prawa, czy na system podatkowy, który być może nie jest równy dla wszystkich.