Apple Watch 8 po dwóch miesiącach
Od momentu, gdy zmieniłem Apple Watcha z generacji 6. na 8., minęły dwa miesiące. Choć nie był to ogromny skok, to mam po tym czasie kilka przemyśleń na temat tej nowszej wersji urządzenia.
Design Apple Watcha ewoluował od 2014 roku, gdy zaprezentowano jego pierwszą generację. Ekran rósł, ramki malały, a główną nowością w wyglądzie były coraz to nowsze paski. Wersja Ultra wreszcie zaczęła mocno się różnić, jednak zegarek ten jednocześnie znacznie urósł. Owszem, oferuje lepszy GPS, większy i jaśniejszy ekran, czujnik zanurzenia i większą odporność na czynniki zewnętrzne, ale 8. generacja wcale nie jest przez to zła. Wręcz przeciwnie – to bardzo zgrabny, mieszczący się pod mankietem koszuli smartwatch, który oferuje jednocześnie całkiem zaawansowane funkcje sportowe, a na co dzień nie trzeba się specjalnie martwić jego wytrzymałością, o ile nie uprawiamy ekstremalnych sportów. To chyba największa zaleta Apple Watcha 8, jaką dostrzegam – mam niezbyt rzucający się w oczy, nieprzesadnie duży zegarek, który zaspokaja moje wszystkie potrzeby sportowe.
Watch generacji 8. dostępny jest w czterech kolorach, a posiadana przeze mnie wersja czarna (oficjalna nazwa wariantu to „północ”), na czarnym, gumowym pasku, jest zdecydowanie tą najbardziej dyskretną i najbardziej bezobsługową. To zdecydowanie najwygodniejszy pasek, który można bez przeszkód zamoczyć (a że biorę prysznic w zegarku, to jest to dla mnie istotna kwestia). Kolorystyka też nie jest bez znaczenia, bo taka konfiguracja pasuje do wielu strojów i nie muszę zastanawiać się, czy zmienić pasek na inny (czego zwyczajnie nie chce mi się robić).
W swojej recenzji wspominałem, że względem Apple Watcha 6. generacji, z której się przesiadłem, ekran jest znacznie jaśniejszy. Czuć to przy wygaszonej tarczy w trybie always-on – wieczorem, w całkowitej ciemności trochę mi to przeszkadza, ale w ciągu dnia wszystkie dane są dzięki temu doskonale czytelne. Ponownie, Apple Watch Ultra oferuje dwukrotnie wyższą jasność wyświetlacza, ale trudno mi wyobrazić sobie sytuację, w której bym jej potrzebował – nawet w pełnym słońcu na ekranie widać wszystko.
Ostatnim argumentem przemawiającym za 8. generacją Apple Watcha jest cena. Tak, wiem, wszystko podrożało, niemniej jednak jeśli nie zależy nam na dodatkach z wersji Ultra czy nawet na LTE, to możemy zaoszczędzić naprawdę dużo (najtańsza „ósemka” jest dokładnie dwa razy tańsza od Ultra). Co więcej, wersja Ultra (występująca w jednej konfiguracji) i 8. generacja z LTE, z kopertą w rozmiarze 45 mm, wykonaną ze stali nierdzewnej z paskiem skórzanym kosztują dokładnie tyle samo. Smartwatch ma nie tylko pełnić różnorodne funkcje, ale też wyglądać, a „ósemka” daje duże możliwości dostosowania detali do własnych upodobań.
Z perspektywy dwóch miesięcy nie żałuję wyboru 8. generacji – to bardzo zgrabny smartwatch, który oferuje więcej możliwości, niż aktualnie potrzebuję. Jestem też fanem czarno-czarnej konfiguracji kolorów, głównie przez jej uniwersalność.