Auto tygodnia #5 – Peugeot 3008 GT Pack Hybrid4
W tym tygodniu mam dla Was wyjątkowo ciekawe auto. Patrząc na metrykę tego francuskiego, kompaktowego SUV-a brwi mimowolnie unoszą się do góry. 300 koni! Co za moc, ale uzależnionych od adrenaliny muszę uspokoić. Zero narowistości, te koniki w Peugeocie 3008 GT Pack Hybrid4 są bardzo dobrze ułożone, co wcale nie oznacza, że to złe auto. Wręcz przeciwnie. Zapraszam.
Powiedzieć, że Peugeot 3008 wyróżnia się stylem na drodze, to jak nic powiedzieć. Francuska marka projektując najnowsze generacje swoich modeli wyraźnie postawiła projektantom cel: auta mają być jakieś. I takie właśnie są, nuda to ostatnie co mogę powiedzieć o najnowszych Peugeotach, a w przypadku 3008 jest to widoczne w szczególności. I o ile o gustach się nie dyskutuje, to trudno odmówić temu kompaktowemu SUV-owi swoistego uroku.
Owszem, trzeba pamiętać, że dysponowałem topową wersją wyposażeniową GT Pack i najmocniejszą odmianą silnikową w gamie, nie zmienia to jednak faktu, że wizualnie Peugeot 3008 to dopracowany pojazd. Dotyczy to zarówno proporcji auta jako całości, jego funkcjonalności, foremnej bryły, ale też wielu detali i smaczków, jak choćby szeroka chromowana listwa w tylnym zderzaku, czy dopieszczone wizualnie tylne światła LED.
Pod względem gabarytów Peugeot 3008 jest typowym przedstawicielem kompaktowych SUV-ów, czy też jak kto woli, crossoverów. Przy długości 4447 mm, Peugeot 3008 jest nieco dłuższy od np. Nissana Qashqaia, i nieznacznie krótszy od Hyundaia Tucsona, czy technologicznego bliźniaka z grupy Stellantis, czyli najnowszego Opla Grandlanda. Co wyróżnia francuski model na tle wymienionych konkurentów? Ot, np. cecha, której byśmy po tym aucie się raczej nie spodziewali: największy prześwit. Biorąc pod uwagę fakt, że dysponowałem wersją z napędem na wszystkie koła, oznacza to, że ten pojazd ma pewne kompetencje również na drogach nieutwardzonych. Oczywiście nie chodzi o Dakar, co raczej bezproblemowy wyjazd na agroturystyczny wypad, ale zawsze coś.
Z przodu wyróżnikiem stylistycznym jest bardzo charakterystyczna świetlna sygnatura „kocich kłów”, stanowiąca wizualny wyróżnik nowych modeli francuskiej marki.
Wyróżnikiem wersji Hybrid4, czyli hybrydy plug-in, oprócz oczywistego gniazdka ładowania umieszczonego w tylnej części auta jest jeszcze niewielki logotym „Hybrid4” umieszczony nad przednim błotnikiem. Co to właściwie oznacza? Naprawdę mocny napęd. W tym aucie składa się on aż z trzech silników. Pod maską mamy turbodoładowaną, czterocylindrową jednostkę benzynową o pojemności 1.6 litra, a dodatkowo na każdej osi pojazdu zainstalowano jeszcze po jednym silniku elektrycznym o mocy ok. 110 KM każdy (benzyniak ma 200 KM). Oczywiście sumaryczna moc hybryd to nie proste dodawanie, więc nie, nie ma tu 420 kucy, ale 300 KM i aż 520 Nm momentu obrotowego, co i tak jest więcej niż przyzwoitą wartością. W efekcie samochód ten jest w stanie uzyskać setkę w 5,9 sekundy, tyle, że na takie rezultaty możecie liczyć wyłącznie w trybie Sport. W pozostałych cała elektronika spajająca trzy silniki w razie depnięcia pedału przyśpieszenia udaje francuskiego lokaja z uniesionymi brwiami pytającego kierowcę „na pewno Pan chcesz tak szybko jechać`”? Tyle, że nie chodzi o wyścigi, tutaj dynamika i moc to raczej funkcja bezpieczeństwa. Taka dynamika ułatwia wyprzedzenie TIR-a na drodze krajowej (tylko zróbcie kickdown, działa jak tymczasowy tryb Sport). Natomiast nie wyprowadzałbym tego auta na tor wyścigowy – to nie ma sensu. Dlaczego? Wystarczy zajrzeć do środka. To po prostu rodzinny, spokojny i wygodny pojazd.
We wnętrzu na kierowcę i pasażerów czekają wygodne, dość głęboko wyprofilowane fotele (to dobrze, nieźle trzymają ciało w zakrętach, ale jednocześnie są bardzo wygodne i daleko im do surowości sportowych „kubłów”) o zaskakująco szerokim stopniu regulacji. W przednim rzędzie mamy nie tylko wielopłaszczyznową regulację elektryczną z pamięcią ustawień, czy wysuwane podudzia, ale też… masaże. I to nie byle jaka poducha wypychająca zerojedynkowo plecy z gracją niedźwiedzia zatrudnionego w balecie, lecz naprawdę przyjemne „kamyczkowate” masaże realnie odprężające podczas jazdy. Tak, mówię o kompaktowym SUV-ie mainstreamowej marki, a nie samochodzie klasy premium.
Kokpit Peugeota 3008 pozostaje wierny typowej dla tej marki stylizacji. Wymaga to być może przyzwyczajenia, szczególnie chodzi mi o charakterystyczną, małą kierownicę. Osobiście bardzo lubię ten styl, bo kojarzy mi się z młodością, jak przy komputerze pokonywałem kolejne kilometry Colina McRae Rally z zestawem Logitech Force Feedback. Ehhh, stare lata… Niemniej ergonomia jest tu poprawna, jeżeli Twoje ciało ma względnie poprawne proporcje, to odpowiednie ustawienie kierownicy sprawi, że prowadzenie będzie łatwe, bezpośrednie i przyjemne i jednocześnie wszystkie informacje z wirtualnych zegarów 3D Cockpit nie będą przesłanianie przez górną obręcz wieńca kierownicy.
Cyfrowe zegary to już dziś codzienność, ale Peugeot zaprojektował je na swój sposób dość nietypowo. Nie chodzi o wygląd interfejsu co raczej rozwiązanie technologiczne polegające na tym, ze kierowca patrząc na zegary patrzy tak naprawdę na emisje z dwóch ekranów, jednego emitującego obraz bezpośrednio w oczy kierowcy, i drugiego, który jest zamocowany pod górnym „daszkiem” zegarów i jest skierowany tak, że jego obraz odbija się od szybki nałożonej na pierwszy ekran. W rezultacie uzyskano ciekawy efekt 3D, nie wymagający żadnych absurdalnych okularów, a prezentujący się ciekawie i tak naprawdę skutecznie zastępujący ekran HUD w roli dodatkowej warstwy informacyjnej. Skoro już widzicie powyższe zdjęcie, to widzicie też, że sporadycznie ładowany hybrydowy Peugeot 3008 jest w stanie na dłuższym dystansie i pod stopą testerów o różnym temperamencie (a przypomnę, to mocne auto) zadowolić się spalaniem rzędu 5,9 l/100 km na dystansie ponad 2000 km. Zacny wynik jak na 300-konnego, rodzinnego, kompaktowego SUV-a. Oczywiście, osoby, które pokonują głównie krótsze dystanse i jednocześnie będą dbać o ładowanie tego pojazdu, zaoszczędzą jeszcze więcej paliwa.
W topowej wersji GT Pack producent doposażył pojazd bogato jeżeli chodzi o różnego typu cyfrową asystę kierowcy. Na pokładzie miałem oprócz adaptacyjnego tempomatu działającego do całkowitego zatrzymania, także system kamer (przednią i tylną, generują one wirtualny widok dookólny) i wiele innych systemów wspierających mnie podczas jazdy autostradowej, w miejskich korkach czy podczas manewrów na ciasnych parkingach. Ciekawostką był też system Night Vision, który sprawdził się w praktyce, gdy na drodze krajowej uprzedził mnie o obecności niewidocznego pieszego na poboczu.
Za zaletę poczytuję też fakt, że poza nastawami temperatury klimatyzacji, większość funkcji pojazdu uaktywnia się zgrabnie zaprojektowanymi, fizycznymi przyciskami. Dobrze, że Peugeot nie poszedł w „wirtualiozę” montując, gdzie się da panele dotykowe.
Pewnym minusem może być spora ilość tworzywa piano black, które owszem świetnie wygląda ale przez bardzo krótki czas, zanim na ładną powierzchnię nie zacznie opadać kurz i odciski palców kierowcy czy pasażerów.
Z tyłu pasażerowie mają dość przyzwoitą ilość miejsca na nogi i nad głową, brak wału napędowego przenoszonego moc na tylną oś (tutaj 4×4 jest realizowane niezależnie przez silniki elektryczne) oznacza też praktycznie brak tunelu środkowego, co poprawia wygodę w drugim rzędzie. Pasażerowie mają tu też do dyspozycji regulowane nawiewy i dwa gniazdka USB-A. Czy można się do czegoś przyczepić jeżeli chodzi o rodzinność tego pojazdu? Tak, do przestrzeni bagażowej. Spalinowa, 180-konna wersja oferuje użytkownikowi przestrzeń bagażową o pojemności 520 litrów, tutaj w hybrydzie plug-in miejsca jest mniej, bo tylko 395 litrów, a i tak część tej przestrzeni zajmuje jeszcze kabel do ładowania (inna sprawa, że to nie elektryk, kabel od biedy może zostać w domu). W efekcie rodzinny wypad na wakacje może wymagać bagażnika dachowego, a ten, jak uczy fizyka, zwiększy opór i wpłynie na zużycie energii i spalanie.
W testowanej przeze mnie topowej wersji GT Pack dłuższe dystanse umilał przyzwoicie grający opcjonalny system audio marki Focal. Brzmienie jest tym lepsze, że całe auto jest nadzwyczaj dobrze wyciszone. Docenimy to szczególnie w przypadku krótszych dystansów pokonywanych wyłącznie na prądzie. Niestety bateria o pojemności 13,2 kWh nie zapewni szczególnie długich, bezemisyjnych tras. Mnie udało się pokonać wyłącznie na prądzie odcinek 43 km, dodam, że test przebiegał przy dość mocno dodatnich temperaturach. Warto też pamiętać, że bak jest tu mniejszy niż w wersji wyłącznie spalinowej i mieści 43 litry. To może oznaczać, że w dłuższych trasach z kompletem bagaży i pasażerów tankowanie będzie odbywać się częściej niż moglibyście się tego spodziewać.
Zawieszenie Peugeota jest… francuskie. To nie jest sztywny, narwany „niemiec”, lecz auto nastawione na komfort i wygodę, jeździ się tym jak hybrydą, z tą różnicą, że czasem, gdy zajdzie potrzeba wyprzedzenia dłuższej ciężarówki, przyda się potencjał tego napędu. Sportowym jednak w żadnym razie bym tego auta nie nazwał.
Czy warto zatem zabrać rodzinkę do hybrydowego Peugeota 3008 i odjechać w stronę zachodzącego słońca? W topowej wersji wyposażeniowej z najmocniejszym napędem problemem może być cena, ale też trzeba pamiętać o bardzo bogatym wyposażeniu. Według aktualnego cennika najbardziej bogato wyposażona i najmocniejsza odmiana tego modelu jest wyceniana na kwotę 247 800 zł. Testowany egzemplarz byłby jeszcze droższy, bo Peugeot każe sobie dopłacać np. 2025 zł za kabel do ładowania ze zwykłego gniazdka (ok. 200 zł taniej wyjdzie kabel do wallboksa ze złączem Type 2). Ponadto w testowanym egzemplarzu dopłaty wymagał biały lakier (3700 zł), a oprócz tego na pokładzie miałem m.in. opcjonalny system Night Vision (7000 zł), opcjonalne audio Focala (3600 zł) i inne dodatki. Z drugiej strony ten sam model w bazowej wersji można mieć od 147 tys. zł. Oryginalne i nieszablonowe auto, do którego moim zdaniem warto się przynajmniej przymierzyć.