Auto tygodnia #11 – DS 7 Crossback E-Tense 300 Ligne Noire
DS 7 Crossback to pierwszy model francuskiej marki premium, jaką jest DS Automobiles. Obecnie można już zamawiać poliftową wersję tego modelu, która straciła w nazwie słowo „Crossback”. Ja jednak dysponowałem modelem sprzed modyfikacji, ale za to w limitowanej edycji Ligne Noire. I jak? Faktycznie premium? DS 7 pod wieloma względami to auto, które wyprzedza niemiecką konkurencję z analogicznego segmentu, ale też nie jest tak, że do niczego się nie mogłem przyczepić. Zapraszam do kolejnego auta tygodnia.
Czym wyróżnia się edycja Ligne Noire? Oprócz tego, że bazuje na topowej odmianie wyposażeniowej Rivioli, to jeszcze jest ponadstandardowo wykończona czernią. Widać to szczególnie w pasie przednim. Wszystko, co w „zwykłej” wersji DS 7 Crossback było chromowane, tu pociągnięto czarną, błyszczącą czernią. Rezultat? Auto nie wygląda jak francuski salonowy piesek, raczej bliżej mu do buldoga (ten kształt dziennych LED-ów), oczywiście francuskiego. Auto wygląda świetnie, ale też w wydaniu Ligne Noire budzi respekt.
DS 7 Crossback to oczywiście SUV, czyli najmodniejsza dziś forma, również w segmencie premium, z którego DS Automobiles chce wyciąć własny kawałek lukratywnego tortu. Czy ma szanse? Zdecydowanie tak. Zacznijmy od gabarytów. Gdy postawimy DS 7 Crossback obok takich przedstawicieli segmentu premium jak np. Audi Q3, BMW X1, Range Rover Evoque, BMW X2, Jaguar E-Pace, czy Mercedes GLA, okazuje się, że DS 7 Crossback jest z nich wszystkich największy. Mierzy 4593 mm, jedynie BMW X1 z pozostałych modeli osiąga 4,5 metra. Pod względem szerokości, też jest nieźle, bo tylko Range Rover i Jaguar (modele wymienione wyżej) są szersze od DS 7 Crossback. Niemiecka konkurencja i w tym wymiarze zostaje w tyle. DS 7 przebija wymienionych konkurentów jeszcze rozstawem osi wynoszącym 2738 mm, a to parametr w głównej mierze decydujący o przestrzeni w środku.
Design DS 7 Crossback to z jednej strony doskonale rozpoznawalna forma SUV-a, z drugiej auto pełne niebanalnych i przykuwających oczy akcentów. Zobaczcie choćby ten diamentowy, przestrzenny szlif tylnych lamp LED, który – szczególnie nocą – prezentuje się obłędnie. Również przednie światła zapewniają właścicielowi kapitalny kryształowy spektakl podczas każdego zbliżania się do auta. Tył auta, pomijając kapitalne lampy, jest nieco bardziej stonowany niż zdecydowanie odważniej naszkicowany pas przedni, ale czy to źle? Grunt, że jest elegancki. Przy okazji, choć testowany przeze mnie egzemplarz był mocną hybrydą plug-in to foremny, symetrycznie rozmieszczony podwójny wydech jest tu prawdziwy. To nie są atrapy, jak np. w Audi.
A co jest pod maską? Jak już wspomniałem, testowany przeze mnie egzemplarz to hybryda plug-in. Główną jednostką jest turbodoładowany benzyniak o pojemności 1,6 litra i mocy 200 KM. Silnik spalinowy wspiera jednostka elektryczna, a właściwie dwie, po jednej na każdą oś. W ten sposób samochód ma realizowany napęd na 4 koła, ale od razu zaznaczać, że przewagę na przednia oś, bo silnik spalinowy nie ma tu połączenia z osią tylną, którą napędza tylko jeden z dwóch obecnych w tym aucie silników elektrycznych o mocy 113 KM (83 kW), jeszcze tylko podpowiem, że przedni silnik elektryczny ma minimalnie niższą moc 110 KM (81 kW). Sumarycznie oczywiście nie dodajemy wszystkich kucy, bo wiele zależy od tego, jaką moc jest w stanie w danym momencie przekazać akumulator trakcyjny o pojemności 14,2 kWh brutto. Producent deklaruje w każdym razie sumaryczną moc 300 KM i moment obrotowy aż 520 Nm. W końcu premium, nie może być słabo.
Takie parametry napędu sprawiają, że DS 7 Crossback E-Tense to nie jest samochód, w którym mógłbyś narzekać na brak dynamiki. Prędkość 100 km/h ten wóz jest w stanie uzyskać w niecałe 6 sekund (5,9 s. by być dokładnym). Oczywiście pod warunkiem, że masz naładowane baterie trakcyjne. Inna sprawa, że nawet, gdy zaniedbasz ładowania, akumulator nigdy nie rozładowuje się do zera, stale jest też doładowywany rekuperacyjnie, np. podczas hamowań, zatem zawsze pod stopą coś tam masz. Do wrażeń z jazdy jeszcze wrócę, tymczasem zajrzyjmy do wnętrza, bo jest na czym zawiesić oko.
We wnętrzu odczucie siedzenia w aucie segmentu premium rośnie. W testowanej, limitowanej wersji Ligne Noire oczywiście barwą królującą w kokpicie jest czerń, ale to ta z tych szlachetniejszych. Kierownica z odpowiednio grubym wieńcem świetnie leży w dłoniach, jest obszyta miękką skórą z eleganckim stebnowaniem. Nie tylko wieniec, ramiona też. Do tego błyszczące metalowe wstawki.
Skórą pikowaną w diamentowy wzór pokryto również bardzo komfortowe, wygodne i szerokie siedziska z wszechstronną regulacją elektroniczną, z pamięcią i masażami. Wysuwane podparcie podudzi? Jest, regulacja odcinka lędźwiowego? Jak najbardziej. W szerokim zakresie regulowana jest też kierownica. W skrócie: z pewnością dopasujesz się do tego auta, bez względu na to czy nosisz ciuchy w rozmiarze XXS, czy może raczej XXXL.
Tylna kanapa również zasługuje na odrębny akapit. Pasażerowie zajmujący skrajne siedziska mają naprawdę wygodnie. To nie są płaskie „krzesełka”, ale wygodne, odpowiednio miękkie i sprężyste, obite również szlifowaną w diamentowe pikowanie skórą fotele. Miejsca na nogi i nad głową miałem mnóstwo (mam 177 cm wzrostu), z tyłu wygodnie będzie i wyższym pasażerom. Teoretycznie z tyłu usiądą trzy osoby, bo auto jest dość szerokie, ale zdecydowanie najwygodniej będzie podróżować co najwyżej w cztery osoby. Z tyłu pasażerowie mają do swojej dyspozycji podłokietnik z dwoma cupholderami, dwa gniazdka USB, regulację stopnia nadmuchu i temperatury trzeciej strefy klimatyzacji. Z praktyczniejszych rzeczy są siateczki na drobiazgi w oparciach foteli, czy niewielkie schowki w, również obszytych pikowaną skórką, boczkach drzwi.
Wracając jeszcze do stanowiska kierowcy i pierwszego rzędu. Miejsca tu jest mnóstwo, ale ergonomia jest francuska. To nie jest wada, lecz podkreślenie, że jest ona inna niż w niemieckich autach. Chcesz elektrycznie opuścisz szybę? Przycisków do tego szukaj w tunelu centralnym, a nie w boczkach drzwi. Jeszcze jedno, o ile bardzo wiele funkcyjnych elementów kokpitu zostało zaprojektowanych wyłącznie na potrzeby DS 7 i zostało to zrobione naprawdę w wysokim guście (te wszystkie radełkowane pokrętełka, np. głośności pod ekranem dotykowym itp.). Nie wahano się użyć szerokiego spektrum wysokiej jakości materiałów, by umiejętnie je połączyć w spójny wizualnie projekt komfortowego wnętrza. Owszem, dostrzegłem również kilka elementów znanych mi z innych, niżej pozycjonowanych aut grupy Stellantis (dawnego PSA), np. bliźniaczy drążek automatycznej skrzyni znajdziemy np. w Peugeocie 3008. Cóż, unifikacja, globalizacja, etc. Jednak we wnętrzu DS 7 Crossback nie brakuje też akcentów, które ten model ma dla siebie na wyłączność.
Ten czasomierz, który widzicie na powyższej fotografii, a którego tarcza automatycznie sie wyłania z czeluści deski rozdzielczej gdy uprawniona osoba z kluczykami zajmie miejsce w fotelu kierowcy, to model B.R.M. R180. Zegarki francuskiej manufaktury B.R.M. Chronographs (Bernard Richards Manufacture) to nie są tanie rzeczy. Nie ma odpowiednika naręcznego modelu R180, a przynajmniej ja go nie znalazłem, ale podobne modele wyceniane są pięciocyfrowymi kwotami. I żebyście nie myśleli, że jestem jakimś snobem. Samochód i bez zegarka by mi się podobał, ale segment premium rządzi się swoimi prawami.
O tym, że Ligne Noire bazuje na jednym z najwyższych wariantów wyposażeniowych Rivoli świadczy również napis na obszytej elegancko desce rozdzielczej przed fotelem pasażera.
A jak z techniką? Generalnie, jak w każdym nowoczesnym samochodzie. Przed oczami kierowcy mamy wirtualne zegary, których stylistyka pasuje do licznych, diamentowych wzorców w kokpicie. Pod względem informacyjnym oraz obsługi jest podobnie jak w innych autach dawnej grupy PSA, obecnie Stellantis.
Zakres informacji widocznych na zegarach możemy w pewnym stopniu personalizować. Można np. wyświetlić dużą mapę nawigacji pomiędzy wirtualnymi, diamentowymi tarczami. Przy okazji widzicie zużycie? Nie jest niskie, prawda? Nie jest. Gdy wsiadałem do auta i sprawdziłem stan komputera, pokazał mi 8,8 l/100 km za ostatnie prawie 4200 km. Dużo, ale też ten sam komputer wyświetlił mi później przypomnienie, że „wykonano 25 przejazdów bez podłączania pojazdu do źródła zasilania. Regularne doładowanie pozwala zoptymalizować zużycie paliwa”. Cóż, poprzednikom nie chciało się ładować tego auta, albo nie mieli gdzie tego robić. Tymczasem warto to robić, bo wówczas na samym prądzie, realnie jesteście w stanie zrobić 40 km. A przy starcie z pełną baterią w dłuższą trasę, przez pierwsze 100 km, zużyłem tylko 3,3 l/100 km. Kolejne setki to już było ok. 7 l/100 km.
Olbrzymią zaletą DS 7 Crossback jest komfort jazdy. Mamy tu oczywiście adaptacyjne, aktywne zawieszenie współpracujące z… kamerą przednią. Tak, dobrze czytacie, auto jest w stanie wykryć, że zbliżamy się do przeszkody i dostosować pracę zawieszenia do tego, co za chwilę samochód będzie musiał pokonać. Efekt? Naprawdę niezły. Mimo mocy to przede wszystkim komfortowe, a nie sportowe auto. Nawet gdy wciśniesz pedał w podłogę przyrost mocy jest łagodny, nie ma tu natychmiastowego kopniaka w plecy. I dobrze, bo pasuje to do ogólnego charakteru tego SUV-a. To co mnie natomiast drażniło, to brak kamer 360°. Tzn. teoretycznie widok z góry jest, ale jest on sztucznie generowany gdy np. cofamy autem. Tymczasem w aucie premium oczekiwałbym już pełnego 360°, tym bardziej, że oprócz tego miałem pakiet asystentów obejmujący również noktowizyjne wsparcie w nocy (Night Vision), czy matrycowe, w pełni automatyczne światła, nie mówiąc już o w znacznym stopniu zautomatyzowanej (na tyle, na ile pozwalają polskie przepisy) jeździe. Na tym tle ta kamera cofania wypada blado.
Ile kosztuje DS 7 Crossback? Tego wam nie powiem, bo w cenniku na rok 2023 jest już tylko wersja poliftowa bez słowa Crossback w nazwie i startuje ona od 199 900 zł. Poliftowa odmiana Rivoli startuje od 226 700 zł w odmianie z hybrydą 225 KM. Jeżeli chcemy 300 kucy, cena rośnie do 282 500 zł. Mogę natomiast zdradzić wam ile kosztował testowany egzemplarz. Okrągłe 308 100 zł. To drożej niż np. bazowe, 325-konne, hybrydowe BMW X1, ale po doposażeniu BMW X1 w dodatki wyrównujące poziom technologiczny, okazuje się, że niemiecki SUV kosztowałby wówczas 301 300 zł, ale wciąż nie miałbym systemu Night Vision i masaży foteli, których w BMW X1 zamówić się nie da. Z Jaguarem czy Range Roverem nawet nie ma co porównywać, bo brytyjskie marki cenią się znacznie wyżej.
DS 7 Crossback to udany przykład odmiennego podejścia do segmentu premium, niż robią to Niemcy (BMW, Audi, Mercedes), czy Skandynawowie (Volvo). Nie zmienia to jednak faktu, że Francuzi też umieją w premium, bo stworzyli samochód niebanalny, przykuwający spojrzenia, wyjątkowo komfortowy, elegancki, ale i funkcjonalny. Och, nic nie napisałem o bagażniku, bo i nic nie trzeba pisać.555 litrów to przestrzeń większa niż we wcześniej wymienionych przeze mnie konkurentach, wystarczy by spakować się na naprawdę długą podróż. Podróż, która w tym aucie na pewno będzie wygodna.