Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu 26 mld dolarów – tyle Google zapłaciło, by być domyślną wyszukiwarką

26 mld dolarów – tyle Google zapłaciło, by być domyślną wyszukiwarką

0
Dodane: 1 rok temu

Duży i bogaty może więcej? Mamy kolejny przykład, dowodzący prawdziwości tego stwierdzenia. Google zapłacił innym firmom 26,3 mld dolarów, tylko za to by być domyślną wyszukiwarką. Prezes firmy nie widzi w tym nic złego.

Tak olbrzymią sumę Google zapłaciło tylko za to, aby stać się domyślną wyszukiwarką w przeglądarkach internetowych i telefonach komórkowych. Sundar Pichai, CEO Google i całego holdingu Alphabet, zeznając w największym procesie antymonopolowym branży technologicznej od czasu głośnej sprawy Microsoftu, nie widzi niczego złego w stosowanych przez swoją firmę praktykach.

We wrześniu Departament Sprawiedliwości USA wytoczył firmie Google proces, który ma rozstrzygnąć o „przyszłości internetu”. To pierwsza od 20 lat tak poważna sprawa antymonopolowa przeciwko spółce BigTech.

Została ona wniesiona w 2020 roku, jeszcze za administracji prezydenta Donalda Trumpa. Rząd USA chce udowodnić, że Google nielegalnie zmonopolizowała rynek wyszukiwarek internetowych. Spółka z Mountain View przekonuje natomiast, że jego dominacja wynika z technologicznej przewagi i osobistych preferencji internautów, a nie – jak twierdzą oskarżyciele – z nielegalnych praktyk mających na celu osiągnięcie i utrzymanie monopolu.

Wynik tego procesu może wstrząsnąć całą branżą technologiczną i nie tylko nią. To, co stanie się z Google, wpłynie na firmy, których sukces uzależniony jest od widoczności w internecie. Około 90% wszystkich wyszukiwań na świecie odbywa się dziś przy pomocy właśnie tej wyszukiwarki. Istnieje gros biznesów, dla których zniknięcie z wyników podsuwanych przez Google wiązałoby się nawet z koniecznością zakończenia działalności. I nie chodzi tu jedynie o samą wyszukiwarkę, ale również o usługi powiązane, takie jak Mapy Google. Tak wielka władza spoczywa dziś w ręku jednej firmy – mówi Marcin Stypuła, właściciel i prezes Semcore, agencji zajmującej się wsparciem firm w pozycjonowaniu stron internetowych i marketingu cyfrowym.

Potęgę Google najlepiej widać w liczbach. Jak podaje serwis Internet Live Stats, co sekundę wyszukiwarka przetwarza 99 000 zapytań, co przekłada się na 8,5 miliarda dziennie i około 3,1 biliona rocznie. Przeciętny człowiek przeprowadza od trzech do czterech wyszukiwań dziennie.

Według danych Similarweb z 2023 r., Google zawłaszczył już ok. 90,7 proc. rynku. Dla porównania Bing i Yahoo! mają po 3.2 proc. udziału, a pozostałe wyszukiwarki łącznie 2.9 proc. O jej przewadze nad konkurentami świadczy też fakt, że marka weszła do języka potocznego, w końcu mówimy „weź sobie wyguglaj”. Pytanie, które poprzez toczące się postępowanie rząd USA stawia spółce jest, czy Google stanowi faktycznie wybór ludzi, czy też raczej Google przez swoją dominującą pozycję nie pozostawia ludziom wyboru?

Procesem antymonopolowym Google interesuje zarówno branża jak i zwyczajni użytkownicy, którzy na co dzień korzystają z rozwiązań amerykańskiej korporacji. Wynik toczącego się postępowania wpłynie na nas wszystkich. Niestety większość posiedzeń toczy się za zamkniętymi drzwiami i jest niedostępna dla opinii publicznej i mediów. W przestrzeni publicznej pojawiają się już oskarżenia pod adresem sądu, że pomaga Google zamieść niewygodną sprawę pod dywan.

Sprawę Rząd USA vs Google prowadzi mianowany przez prezydenta Baracka Obamę sędzia Amit Mehta. Już podczas postępowania przygotowawczego, dał jasno do zrozumienia, że na transparentność raczej nie ma co liczyć. – Jestem sędzią procesowym, a nie kimś kto rozumie branżę czy rynki, w taki sposób jak wy je rozumiecie. Dlatego, gdy firmy mówią mi, że ujawnienie informacji zaszkodzi ich konkurencyjności, to traktuję to poważnie – powiedział Mehta do prawników Google i jak dotąd pozostaje wierny tej obietnicy. Już na samym początku zakazał nadawania publicznie dostępnego streamu audio z rozprawy, w obawie, że na jaw wyjdą niewygodne dla firmy z Mountain View informacje.

Zastanawiające, że proces Google’a wygląda zupełnie inaczej niż toczące się w latach 90. XX wieku postępowanie antymonopolowe przeciwko Microsoftowi. Wówczas sędzia toczący postępowanie orzekł, że zeznania Billa Gatesa będą publicznie dostępne i jawne. Z tamtego postępowania odtajniono także ponad sto transkrypcji innych zeznań przedstawicieli branży, w tym tych, które nie zostały wykorzystane w samym procesie. Ćwierć wieku później transparentność jest już passe?

Co jakiś czas Mehta rzuca opinii publicznej informacyjne ochłapy. W ten sposób dowiedzieliśmy się, że w 2021 r. Google zapłacił innym firmom 26,3 miliarda dolarów, aby zapewnić sobie status domyślnej wyszukiwarki w przeglądarkach internetowych i telefonach komórkowych. To największy koszt, jaki Google poniósł w 2021 r., chociaż na tle przychodów z reklam wyświetlanych w wyszukiwarce wydaje się on stosunkowo niewielki. Firma zarobiła na nich bowiem aż 146,4 miliarda dolarów.

Zeznając w poniedziałek przed sądem, prezes Google Sundar Pichai, próbował udowodnić, że jego firma postępuje uczciwie, ponieważ nie zabrania stosowania okien wyboru wyszukiwarki internetowej przy pierwszej konfiguracji urządzenia.

Jednak inaczej sytuacja wygląda, gdy producent podpisuje z Google umowę o podziale dochodów (ang. revenue sharing agreement). – Płacimy wtedy za wzmocnioną promocję – tłumaczył Pichai, chwilę później dodając, że producenci smartfonów mają wybór, i nie muszą wiązać się takim kontraktem.

Sprawa nie dotyczy wyłącznie urządzeń z Androidem. Jak przypomina Marcin Stypuła z Semcore – Google płaci Apple krocie za bycie domyślną wyszukiwarką w przeglądarce Safari na komputerach Mac, czy urządzeniach mobilnych. Ten deal jest dla Apple na tyle korzystny, że firma nigdy nie zdecydowała się na stworzenie własnej wyszukiwarki internetowej, mimo że wielokrotnie to rozważała. Czy przegrana Google’a coś zmieni? Niekoniecznie. Wielu ekspertów jest zdania, że nawet gdy będziemy mieli wymuszony wybór wyszukiwarki w jakimkolwiek nowym urządzeniu, ludzie i tak wybiorą Google. To rozwiązanie, które znają, jest sprawdzone i do czego się przyzwyczaili.

Pytanie czy Google jest pożytecznym, symbiotycznym organizmem, przynoszącym realne korzyści zarówno sobie jak i naszej cywilizacji, czy też raczej to cywilizacyjny pasożyt, tkanka nowotworowa świata, która wniknęła w globalny organizm tak głęboko, że jej usunięcie grozi uśmierceniem pacjenta? Na to pytanie niech każdy odpowie sobie sam. Tu tylko przypomnę, że Google w 2018 roku wykreśliło z własnego korporacyjnego zestawu dobrych praktyk słynne motto: Don’t be evil.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .