Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu „I’m Back Film” czyli sposób na przywrócenie do życia analogowej fotografii

„I’m Back Film” czyli sposób na przywrócenie do życia analogowej fotografii

0
Dodane: 12 miesięcy temu

Przez dziesięciolecia fotografowie z całego świata korzystali z aparatów analogowych, które obraz rejestrowały na charakterystycznych rolkach filmu 35 mm. Dziś wiele aparatów analogowych z kapitalną optyką co najwyżej zbiera kurz na strychach domostw. Startup „I’m back” i jego założyciel Samuel Mello Medeiros ma pomysł, jak przywrócić te wszystkie aparaty do życia. Niezły, choć widzę kilka wad.

Aktualnie „I’m back” prowadzi kampanię crowdfundingową na Kickstarterze. Idzie im nieźle. Założony cel 25 tys. CHF (franków szwajcarskich, firma ma siedzibę w Szwajcarii) udało się przekroczyć o cały rząd wielkości. Na dziś stan zbiórki przekracza 405 tys. CHF (niecałe 1,9 mln zł). Zatem widać zainteresowanie i oczekiwania potencjalnych klientów spore. Faktycznie rewolucja, czy granie na nostalgicznych nutach pasjonatów analogowej fotografii?

Zacznijmy od tego, że nad swoim pomysłem firma pracuje od dość dawna. Pierwsze wzmianki o nakładce cyfrowej, która będzie w stanie symulować zachowanie klasycznego filmu 35 mm bez filmu, a zamiast tego obraz byłby rejestrowany cyfrowo za pomocą stosownej matrycy światłoczułej, pojawiły się już w 2016 roku.

Obecnie produkt ma być już w pełni dojrzały, a pieniądze są potrzebne na rozkręcenie produkcji i dostarczenie sporej liczby już zamówionych urządzeń klientom. O czym mowa? Cyfrowy „film” I’m back 35 mm ma postać kasetki, w której charakterystyczną szpulę filmu 35 mm połączono z elektronicznymi elementami, w tym z matrycą światłoczułą (w tej roli sensor micro 4/3 Sony IMX269). Moduł z matrycą zakłada się na praktycznie dowolny aparat analogowy na film 35 mm, a do spodniej części body aparatu dołącza się moduł zasilający. Całość wygląda mniej więcej tak:

I'm back film 35mm

Jak widać moduł dołączany od spodu aparatu nie jest może najlepiej spasowany z tym starym, klasycznym body Yashica, ale liczyła się uniwersalność i możliwość zastosowania rozwiązania praktycznie w każdym aparacie analogowym na film 35 mm, a nie względy estetyczne. Same fotografie rejestrowane cyfrowo, są zapisywane na standardowych kartach SD. Nie udało mi się znaleźć informacji, czy wkłada się je w elektronikę z sensorem, czy raczej do modułu z zasilaniem. Obstawiam to drugie, bo ma więcej sensu.

I'm back film 35 mm

Moduł atrapy szpuli filmu zespolony z elektroniką rejestrującą obraz

Twórcy tego pomysłu, czyli wspomniany Medeiro i jego współpracownicy, wyceniają swój produkt na kwotę ok. 899 dolarów. Taką cenę ma mieć ten konwerter analoga na cyfrówkę po kampanii. Osoby, które zdecydują się wesprzeć trwającą kampanię, mogą w jej ramach zamówić niewyprodukowany jeszcze gadżet za równowartość 639 CHF (niecałe 3000 zł). Tak, cena nawet po kickstarterskiej obniżce nie jest niska, ale nie to jest dla mnie problemem.

Zacznijmy od tego, że moduł bazuje na sensorze micro 4/3 Sony IMX269. Sensor ten jest mniejszy niż klatka filmu 35 mm. W rzeczy samej przekątna obszaru aktywnego tej matrycy wynosi 21,77 mm (typowa dla matryc Typu 4/3). Jakość sensora Sony nie budzi zastrzeżeń. Japończycy umieją w te klocki. IMX269 jest w stanie efektywnie zarejestrować 21,27 megapikseli. Jednak niezgodność rozmiaru z klatką 35 mm to kłopot. Bo gdy weźmiesz swój stary aparat, założysz opisywany gadżet i zaczniesz pstrykać, to rejestrowane kadry nie będą tym, co zobaczysz w celowniku aparatu i co byłoby zarejestrowane na klatce filmu 35 mm. Oczywiście Medeiro zdaje sobie sprawę z tego, że przy mniejszej powierzchni sensora optyka obiektywu się zmienia (staje się on trochę teleobiektywem) i ma na to sposób. Oto jaki:

I'm back film

Niezgodność rozmiarów klatki 35 mm z aktywną powierzchnią matrycy? Wystarczy konwerter optyczny…

Tak, dobrze widzicie, Pereiro proponuje dodawanie do optyki klasycznego aparatu optycznego konwertera. Rozumiem ideę, ale to psuje znaczną część zabawy. Nie jest tajemnicą, że jakakolwiek optyczna nakładka ma wpływ na obraz. Tutaj, chcąc uzyskać taki kadr, jakiego oczekujemy od założonej na analoga optyki, jesteśmy zmuszeni do korzystania z wspomnianego konwertera. Jaka jest jego jakość? Czy nie zepsuje on optyki być może świetnych kilkudziesięcioletnich szkieł do mojego analogowego Nikona? Tego nie wiem. Ale wiem, że w całym łańcuchu rejestrowania obrazu, ów konwerter optyczny może być najsłabszym ogniwem. Na witrynie domowej projektu są jakieś przykładowe zdjęcia. Niestety, z nieznanych mi powodów twórcy startupu opublikowali zdjęcia w śmiesznie niskich rozdzielczościach. Na ich miejscu, chcąc podkreślić piękno analogowej fotografii zdigitalizowanej dzięki ich wynalazkowi wręcz prezentowałbym olbrzymie, ponad 20-megapikselowe kadry, by pokazać światu że się da. Nie znalazłem takich kadrów. Nie chcę być złym prorokiem, ale budzi to moje wątpliwości i obawy.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .