Uziemienie Boeingów 737 Max 9 i niespodzianka na ziemi – iPhone przeżył i to podobno niejeden
Sprawa uziemienia przez FAA (amerykańską Federalną Administrację Lotnictwa) ponad 170 egzemplarzy samolotów Boeing 737 Max 9 żyły wczoraj wszystkie serwisy informacyjne. Powodem była oczywiście dziura w samolocie linii Alaska Airlines, ale przy okazji na jaw wyszło coś ciekawego.
Początkowo sprawa wymuszonej przez amerykańską FAA inspekcji wszystkich Boeingów 737 Max 9 nieszczególnie mnie zajęła. Z dwóch powodów. Po pierwsze inspekcja nie oznacza uziemienia tych samolotów na długo. Przegląd każdego samolotu pod kątem upewnienia się, że zdarzenie z lotu samolotu Alaska Airlines nie zdarzy się ponownie, ma trwać od 4 do 8 godzin na samolot.
Oprócz Alaska Airlines, która wykorzystuje 65 takich maszyn, jedyną amerykańską linią, która korzysta z tego typu samolotów jest United Airlines.1 Jeszcze wczoraj Boeing informował, że do przeglądu zgłoszono 218 maszyn. Tak krótki czas przeglądu oznacza, że problem tym razem nie powinien być tak poważny, jak np. w przypadku kłopotów z sekcją akumulatorów w Dreamlinerach sprzed dekady (zapalały się), czy wadliwego oprogramowania Boeingów 737 Max tuż sprzed pandemii. Wówczas samoloty 737 Max uziemiono na znacznie dłużej po dwóch katastrofach z marca 2019 roku, w których zginęło łącznie 346 osób.
Drugi powód jest bardziej prozaiczny: Boeingi 737 Max 9 u nas nie latają. Żadna z polskich linii eksploatujących maszyny Boeinga, nie korzysta z uziemionej wersji płatowca. Również popularny (co nie znaczy: lubiany) Ryanair nie ma maszyn tego typu.
Jednak obok całej tej historii z samolotami wykluła się jeszcze jedna ciekawostka, znacznie bliższa naszym jabłkowym sercom:
Found an iPhone on the side of the road… Still in airplane mode with half a battery and open to a baggage claim for #AlaskaAirlines ASA1282 Survived a 16,000 foot drop perfectly in tact!
When I called it in, Zoe at @NTSB said it was the SECOND phone to be found. No door yet😅 pic.twitter.com/CObMikpuFd
— Seanathan Bates (@SeanSafyre) January 7, 2024
Oto jeden z użytkowników platformy X, niejaki Seanathan Bates opublikował informację, że znalazł na poboczu drogi iPhone’a, wciąż działającego, z połową pozostałej energii w akumulatorze, z aktywnym trybem samolotowym i z dokumentem deklaracji bagażu na lot AS1282 linii Alaska Airlines. Podpowiem: numer lotu się zgadza, a sam lot możecie prześledzić na FlightAware. Natomiast to co mi w tej historii nie pasuje, to rzekoma deklaracja bagażowa na iPhonie, która teoretycznie miałaby uwiarygadniać, że ten właśnie telefon wyleciał z feralnego samolotu z dziurą w kadłubie i wylądował po kilkukilometrowym locie w kierunku zgodnym z siłą ciążenia bezpiecznie na ziemi. Niezabezpieczony ekran telefonu, który leciał przez kilka kilometrów? Mam wątpliwości. Niemniej z wpisu wynika, że nie był to pierwszy taki przypadek po feralnym locie z dziurą w kadłubie.
Natomiast czy możliwe jest by telefon „przeżył” upadek z wysokości przelotowej? Zacznijmy od tego, że piloci lotu Alaska Airlines natychmiast po stwierdzeniu awarii znacznie obniżyli pułap lotu wracając na lotnisko. I tak, prawa fizyki nie wykluczają przeżycia urządzenia mobilnego po upadku nawet z bardzo dużej wysokości, zwłaszcza jak sprzęt wyląduje na grubej, miękkiej trawie na poboczu drogi (to, wydawałoby się, sugerują zdjęcia w powyższym wpisie na X).
Poza tym pamiętajmy, że przyśpieszenie ziemskie (ok. 9,8 m/s2) to jedno, ale opór powietrza to drugie. Obiekty spadające w atmosferze mają swoją prędkość graniczną, zależną od kształtu obiektu i jego aerodynamiki. Np. szacuje się, że spadochroniarz lecący po skoku w normalnej pozycji (jeszcze zanim otworzy spadochron) rozpędzi się do ok. 56 m/s (trwa to ok. 10 sekund). Po prostu zwiększający się wraz ze wzrostem prędkości spadania opór powietrza w pewnym momencie równoważy przyspieszenie grawitacyjne naszej planety. Obiekt leci wówczas ze stałą prędkością, zwaną właśnie prędkością graniczną. Nie wiem jaka jest prędkość graniczna iPhone’a lecącego z pułapu 5 km na trawę, ale pewnie dałoby się to policzyć. Jestem pewien, że prędkość graniczna smartfonu Apple będzie wyższa niż spadochroniarza zanim ten otworzy spadochron, ale to wciąż nie wyklucza szans na przeżycie smartfonu. Czy telefon może przetrwać? Może. Czy ta historia jest prawdziwa? To zupełnie inne pytanie.
- Międzynarodowo korzystają z nich jeszcze Copa Airlines i Iceland Air. – Wojtek Pietrusiewicz ↩