Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Polska i OZE – ubiegły rok był rekordowy

Polska i OZE – ubiegły rok był rekordowy

0
Dodane: 3 miesiące temu

Wczoraj, na witrynie Ember, think tanku specjalizującego się w analizie rynku energetycznego pojawił się interesujący materiał. Interesujący z wielu względów. Raz, że dotyczy energii odnawialnej, dwa – energetycznej transformacji naszego kraju. Dane za ubiegły rok skutecznie burzą fałszywy mit, że „Polska węglem stoi”.

Nie, nie stoimy węglem. Zdaniem dr Pawła Czyżaka, starszego analityka danych dotyczących energii i klimatu pracującego na rzecz wspomnianego, energetycznego think tanku Ember, Polska w 2023 roku pobiła wszelkie rekordy w zakresie energii odnawialnej, przy czym jednocześnie nasz kraj odnotował spektakularny spadek zużycia węgla. Nowy rząd naszego kraju ma tym samym otwartą ścieżkę do dalszego rozwoju energii odnawialnej na naszym podwórku. Obyśmy tego nie schrzanili.

Zresztą, w całej Europie, rok 2023 był przełomowy. Dlaczego? Na przykład dlatego, że po raz pierwszy w historii notowań udział energii produkowanej z wiatru (17,6%) przekroczył udział energii produkowanej z gazu ziemnego (16,8%). Wbrew temu, co głosił poprzedni rząd, że załamanie gospodarki węglowej spowoduje drastyczny skok cen gazu, nic takiego nie nastąpiło.

Wręcz przeciwnie, produkcja energii z gazu spadła o 15% właśnie w 2023 roku (o 82 TWh do poziomu 452 TWh). Nie da się ukryć, że fakt ten pomógł energii wiatrowej pokonać energię właśnie z gazu ziemnego. W UE w 2023 roku aż 44% energii elektrycznej pochodziło ze źródeł odnawialnych. Nie mówimy o świętach, niedzielach (przemysł, czyli duży odbiorca energii, nie pracuje), czy super słonecznych (solary), albo bardzo wietrznych (turbiny wiatrowe) dniach. To średni udział całoroczny energii z OZE.

Mało tego, również w naszym kraju mamy rekordy. W 2023 roku po raz pierwszy energia wiatrowa i słoneczna wygenerowały 21% krajowej energii elektrycznej. W tym kontekście oficjalny cel polskiej energetyki na rok 2030, czyli 32-procentowy udział OZE w miksie energetycznym naszego kraju wcale nie wygląda abstrakcyjnie, wręcz nie sposób oprzeć się wrażeniu „czemu nie pójdziemy jeszcze dalej”?

Owszem, węgla w Polsce zużywa się wciąż dużo. To właśnie w naszym kraju znajduje się jedna z największych elektrowni węglowych na kontynencie i największy, pojedynczy emitent CO2 świata: Elektrownia Bełchatów. Niemniej to właśnie w ubiegłym roku w Polsce produkcja energii z węgla spadła o rekordowe 22 TWh, a udział energetyki węglowej spadł do nienotowanego wcześniej poziomu 61%. Owszem, to wciąż większość, ale w 2000 roku węgiel odpowiadał za 94,91% produkcji energii elektrycznej.

Jak to się udało uzyskać? Skłamałbym, że zbudowaliśmy tyle farm wiatrowych i paneli solarnych. Tak nie jest. Owszem, jest wzrost, ale to nie jest tak, że zwiększone moce OZE całkowicie zrównoważyły spadek produkcji energii z węgla. Zacytuję fragment z artykułu dr Pawła Czyżaka, podkreślając istotne zdanie:

Do spadku produkcji węgla w Polsce przyczynił się wzrost energetyki wiatrowej i słonecznej (+7 TWh), niewielki wzrost produkcji gazu (+3 TWh), ale także redukcja krajowej produkcji energii elektrycznej o 10 TWh. Było to spowodowane spadkiem popytu o 5 TWh (-3%) oraz przejściem z 2 TWh eksportu w 2022 r. na 3 TWh importu w 2023 r., w związku z powrotem Polski do roli importera energii sprzed 2022 r.

Co właściwie znaczy spadek popytu? M.in. to, że – choć trochę – nauczyliśmy się oszczędzać energię. Zainteresowanych tematem odsyłam do pełnej treści materiału dr Czyżaka.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .