Auto tygodnia #36 – Nissan X-Trail e-Power e-4orce
Moje pierwsze spotkanie z Nissanem X-Trailem najnowszej generacji prezentowałem wam na naszych łamach ponad rok temu, w iMagazine 2/2023. Wówczas miałem okazję sprawdzić ten wóz w realnie terenowych, zimowych warunkach. Byłem zachwycony. Teraz jednak przyszedł czas na dłuższy test i chłodniejsze pragmatyczne spojrzenie. I jak? Zapraszam.
Zacznijmy od tego, że Nissan znacząco odszedł od surowości jaką prezentował terenowy X-Trail pierwszej generacji. Auto widoczne na moich zdjęciach to najnowsza, czwarta generacja X-Traila, pełnoprawny i nastawiony na komfortowe, wspólne z rodziną pokonywanie zarówno krótszych dystansów, jak i wakacyjnych szlaków. Pod względem gabarytów jest to typowy przedstawiciel rodzinnych SUV-ów segmentu nieco wyższego niż kompakty, X-Trail pod względem gabarytów to mniej więcej poziom takich aut jak np. Škoda Kodiaq, czy Toyota RAV4. Co ciekawe, najnowszy X-Trail jest od X-Traila z lat 2000 – 2007 minimalnie mniejszy, ale bez obaw, to pod każdym względem znacznie lepszy projekt, nie tylko od starszego X-Traila, ale od wielu współczesnych testowanemu modelowi SUV-ów z jego segmentu.
Wygląd to rzecz gustu, ale trudno odmówić najnowszemu X-Trailowi urody. Auto zaprojektowano ze smakiem. Jego wymiary to 4680 mm długości, 1840 mm szerokości i spora wysokość: 1725 mm. X-Trail jest nieco węższy (o 15 mm) od Toyoty RAV4, ale jest od konkurentki z Kraju Kwitnącej Wiśni wyższy, dłuższy i ma większy rozstaw osi (2705 mm). Nie są to jednak różnice duże.
Podoba się wam X-Trail? Jednym pewnie tak, innym nie, ale obiektywnie da się dostrzec, że to foremna buda, z dość krótkimi zwisami (forma podąża za funkcją, wspominałem o kompetencjach terenowych już na wstępie). Do tego duży trapezoidalny grill przydający nadwoziu pewnej muskulatury, separowane klosze reflektorów z wąskimi dziennymi LED-ami, srebrne wstawki w dolnej części przedniego pasa, na progach i na tylnym zderzaku, całość prezentuje się, co tu dużo gadać, elegancko. Pod względem wyglądu to raczej SUV-bulwarówka, niż SUV-w-teren, ale to pozory. Bardzo udane połączenie.
Testowany przeze mnie egzemplarz to Nissan X-Trail e-Power e-4orce, w bogatej wersji wyposażeniowej, co zdecydowanie daje się zauważyć, gdy otworzymy drzwi do wnętrza.
Projekt wnętrza budzi uznanie. Jasne, nieszczególnie podobało mi się połączenie ciemnobrązowej i ciemnoszarej skóry, ale nie mam najmniejszych zarzutów do jakości romboidalnego pikowania na fotelach, przeszyć, stebnowania na desce, użytych materiałów czy ich spasowania. Fotele są szerokie, wygodne. Widać wyraźnie że nie trzymanie boczne, a przede wszystkim wygoda była tu priorytetem projektantów. Mogę jedynie potwierdzić, że kilkaset kilometrów na raz w tym wozie nikogo nie zmęczy.
Czy są tu twarde plastiki? Oczywiście. Całe mnóstwo. Ale umieszczono je poniżej linii wzroku kierowcy i pasażerów. W boczkach drzwi mamy je dopiero pod podłokietnikiem. Notabene schowki w drzwiach, choć nie są małe, to ich dno nie jest flokowane. Drobniejsze rzeczy tam wrzucone będą grzechotać. Ale cóż, japońskie wozy tak mają.
Jednak sam podłokietnik drzwi jest miękki, a np. przełączniki szyb i sterowanie lusterkami wkomponowano w drewnianą, pomalowaną na czarno wstawkę. Klamka to metal, jest pamięć ustawień foteli na drzwiach. No widać, że ktoś popracował nad tym, byś w tym aucie poczuł się po prostu dobrze.
Podobne odczucia miałem podziwiając wykończenie kokpitu. Wzdłuż całej deski rozdzielczej również miękkie powierzchnie z eleganckimi przeszyciami, lekko wystający (ale bez przesady) ekran centralny, dobrze leżąca w dłoni, skórzana kierownica, elegancki tunel środkowy z podłokietnikiem, schowkami, ładowarką indukcyjną, w dolnej części deski przed pasażerem wstawka z malowanego na czarno drewna (podobnie jak w boczkach drzwi) ozdobiona dodatkowo srebrną listwą, oświetlenie ambientowe jest. Dopiero niżej, na wysokości schowka przed pasażerem mamy brzydsze i twardsze tworzywa.
Również miejsca na napoje wstawiono w oprawę o ładnej fakturze, szkoda tylko, że ich rozmiar dopasowano pod amerykańskie gusta (w sensie tam, gdzie cola-mini w fastfoodach ma objętość 3 litrów). Obok spore pokrętło wyboru trybów jazdy, auto hold (przycisk!), hamulec postojowy, ciekawy kształt w pełni elektrycznego selektora przekładni (ten wóz nie ma biegów w klasycznym znaczeniu, to auto elektryczne, do czego jeszcze wrócę). Z obu stron widoczne znowu ładne przeszycia. Ładnie.
Kokpit to udane połączenie wielu ekranów (mamy ich aż trzy, oprócz dwóch widocznych na powyższym zdjęciu jest jeszcze duży i czytelny head-up display) oraz klasycznej ergonomii opartej na fizycznych przyciskach i manipulatorach.
System multimedialny Nissana nie jest może szczytem nowoczesności jeżeli chodzi o projekt interfejsu, Apple czy Tesla robią to lepiej, ale jest czytelny, działa dość płynnie, nie irytuje. Pod względem funkcjonalności też jest dobrze, bo na pokładzie miałem komplet funkcji, których mógłbym oczekiwać od takiego rozwiązania. Nawigacja z informacjami o korkach w czasie rzeczywistym, parowanie smartfonu, multimedia, cyfrowe radio, kamery 360° itp. Oczywiście nie zabrakło również obsługi Android Auto i Apple CarPlay. Sprawdzałem to drugie rozwiązanie: działa bezprzewodowo i bezproblemowo. Nie rozłącza, nie zrywa połączeń, nie zawiesza się. Spokój i pewność.
Moje jedyne zastrzeżenia do ergonomii czy wyglądu kokpitu dotyczą w zasadzie jednego elementu. Szkoda po prostu, że panel sterowania klimatyzacją, choć wygodny w obsłudze jest wykończony w łatwo palcującym się piano black. Gdyby to był inny materiał, nie miałbym uwag. Jak widzicie Nissan zadbał, aby kierowca/pasażer mieli wybór z jakiego typu gniazda USB (USB-A lub USB-C) chcą skorzystać. Z tyłu jest podobnie.
A skoro zaczepiłem temat drugiego rzędu, to czas się wypowiedzieć na temat tej przestrzeni. Zacznijmy od drzwi. Otwierają się baaaaardzo szeroko! Praktycznie uchylamy je na kąt prosty. Zasłaniają też progi, więc nie pobrudzimy sobie garderoby błotem. Tak szerokie otwieranie z jednej strony bardzo ułatwia np. upakowanie fotelika, z drugiej uwaga na ciasnych parkingach. Nieostrożność może kosztować porysowanie sąsiedniego auta nawet jak znajduje się ono w sporej odległości. Miejsca na kanapie jest mnóstwo. Dla dwóch dorosłych osób, lub dwojga dzieci w fotelikach (isofiksy oczywiście są). Środkowe, węższe oparcie może pełnić rolę podłokietnika z dwoma slotami na napoje, ale wówczas mamy też otwartą przelotkę do bagażnika. Przy gwałtownym hamowaniu drobne rzeczy przewożone w bagażniku mogą wlecieć do kabiny. Auto jest teoretycznie 5-osobowe (jest też wersja 7-miejscowa, ale trzeci rząd to rząd awaryjny), ale najwygodniej będzie tu czwórce pasażerów, bez względu na ich wiek, płeć czy gabaryt.
Jak wspominałem dysponowałem bogato wyposażoną wersją, zatem pasażerowie tylnej kanapy mają do dyspozycji nie tylko możliwość sterowania trzecią strefą klimatyzacji, ale także aktywowanie podgrzewania skrajnych siedzisk. O gniazdkach USB już pisałem. Ale tu mam dla was niespodziankę, trzystrefową klimę i podgrzewane siedzenia z tyłu otrzymacie zawsze w X-Trailu, bez względu na to, jaki poziom wyposażenia wybierzecie. Plus!
Zgodnie z danymi ze specyfikacji tego modelu, bagażnik mieści 575 litrów. Taka objętość wystarcza na naprawdę dużo. Choć widzicie na zdjęciu zdejmowaną podłogę, to pod nią zmieści się niewiele. Dosłownie drobiazgi. To dobrze, bo to oznacza, że większość z tych blisko 600 litrów to właśnie widoczna przestrzeń. Połowa podłogi może robić za przegrodę przedziału bagażowego, nie ma haczyków na zakupy, jest gniazdko 12 V. Zwijaną roletę można zdjąć, ale mimo prób nie udało mi się jej upakować pod podłogą, ze względu na znajdujący się pod nią jakiś zabudowany element. W razie potrzeby możemy zyskać jeszcze więcej miejsca, bo fotele drugiego rzędu są przesuwne i mają regulowane oparcia. Jest dobrze. A jak ten samochód jeździ?
Po otwarciu maski widzimy nie układ napędowy, lecz tak naprawdę spalinowy generator prądu, bo taką właśnie rolę przewidziano w hybrydzie e-Power dla trzycylindrowego silnika benzynowego o pojemności 1,5 l. Trzy cylindry w tak dużym aucie? Spokojnie, ten silnik w ogóle nie jest połączony z kołami. Za napęd odpowiadają tu dwa silniki elektryczne, które łącznie generują 157 kW (213 KM) mocy. To naprawdę sporo i zapewnia autu rodzinnemu dynamikę, która spokojnego kierowcę może nawet zaskoczyć. 100 km/h Nissan X-Trail e-Power e-4orce jest w stanie uzyskać w 7 sekund. Błąd, ja uzyskałem 100 km/h w 6,9 sekundy, a miejskie 50 km/h ten SUV jest w stanie uzyskać w 2,8 sekundy, zatem ostrożnie! Pamiętajmy, że auto jest de facto elektryczne, a to oznacza, że moment obrotowy mamy natychmiast po wciśnięciu pedału przyśpieszenia, zatem przy niższych prędkościach wrażenie dynamiki jest jeszcze większe. Brak jakichkolwiek opóźniej w reakcji na polecenia kierowcy to też zaleta, szczególnie, gdy zabierasz się wyprzedzanie. Tu nie musisz się obawiać tej, niekiedy nawet 2-sekundowej chwili wahania, jaką mają np. niektóre układy miękkohybrydowe.
Ile pali Nissan X-Trail? Cóż, po hybrydzie spodziewałem się lepszego wyniku. Zastanawiam się, czy wynik nie byłby lepszy, gdyby w roli generatora Nissan nie zastosował mocniejszego i większego silnika spalinowego. No, ale wówczas być może emisje by się nie spinały. W każdym razie ja podczas pokonania pozamiejskiej trasy, pokonanej w jednej trzeciej na trasach szybkiego ruchu, uzyskałem średnią 8 l/100 km. To sporo. Jednak w mieście jest lepiej, da się zejść do około 6 l/100 km. Ale! Tylko pod warunkiem, że pokonujecie nieco dłuższe dystanse niż np. 2-3 km. Chodzi o rozgrzanie silnika spalinowego.
Nierozgrzany pali więcej. Dużo więcej, nawet powyżej 10 l/100 km w mieście. Z drugiej strony na drogach krajowych (ograniczenie do 90 km/h) jadący przepisowo kierowca ma szansę znowu zejść do 6 – 6,5 l/100 km. Zatem znaj twój styl jazdy. Nissan premiuje spokojnych kierowców. Jeżeli częściej jeździcie w dłuższe trasy i nie żałujecie mocy, korzystacie z autostrad, to spalanie X-Traila może was niemile zaskoczyć, bo przy 140 km/h na autostradzie ten samochód na pewno zużyje więcej niż 10l/100 km.
Czy warto? Obiektywnie to bardzo mądrze zaprojektowany rodzinny SUV, z ciekawym napędem, premiującym tych, którzy po prostu jeżdżą spokojnie, ale raczej nieco dłuższe trasy niż po bułki do najbliższej Biedronki. X-Trail z testowanym napędem jest autem nie tylko funkcjonalnym, ale też pozwala poczuć, jak to jest jeździć autem elektrycznym, bez stresowania się ewentualnymi postojami na ładowarkach, które w tym przypadku nam nie grożą. Ile kosztuje ten wóz? Według sprawdzonego przeze mnie promocyjnego cennika doposażona po kokardę topowa wersja Tekna z testowanym przeze mnie napędem w wersji 5-miejscowej (czyli również takiej jak testowana) startuje obecnie od 215 750 zł. Piszę od, ale w zasadzie auto ma już wszystko, chyba że chcecie dopłacać za lakier (do 5900 zł za dwukolorowy wariant, taki jak testowany) lub za dodatkowe dwa niewielkie miejsca w bagażniku, co wymaga dorzucenia kwoty 4000 zł.