iPhone i kinematografia – już nie tylko teledysk, ale pełnometrażowy film
W przyszłym roku w kinach powinna zadebiutować nowa pełnometrażowa produkcja „28 years later” Danny’ego Boyle’a. Twórcy słynnej serii o zombiakach: „28 dni później” i „28 tygodni później”. Co ją wyróżnia? Podobno nakręcono ją iPhone’ami.
Danny Boyle to nazwisko, które powinno być znane fanom kinematografii, nie tylko miłośnikom horrorów, wszak ten twórca jest odpowiedzialny również za tak głośne tytuły jak „Trainspotting”, czy obsypaną Oscarami historię hinduskiego chłopaka, który wygrał teleturniej, czyli „Slumdog. Milioner z ulicy”.
Magazyn Wired dotarł do nieoficjalnych informacji, jakoby najnowsza produkcja Boyle’a, wspomniany horror „28 years later”, był nakręcony iPhone’ami. Zdjęcia zakończono w sierpniu br., zatem logiczne, że na planie użyto generacji 15, najprawdopodobniej mocno doposażonych w dodatkowe, specjalistyczne akcesoria modeli iPhone 15 Pro Max.
Boyle to twórca, który nie boi się eksperymentów z nowym sprzętem na planie profesjonalnej kinematografii, wystarczy przypomnieć, że pierwszy film z serii, czyli „28 dni później”, powstały w 2002 roku, był nakręcony innowacyjną jak na tamte czasy kamerą cyfrową Canon XL-1, a nie klasycznym, powszechnie wówczas używanym na filmowych planach, analogowym sprzętem.
Warto tutaj zaznaczyć, że nowa produkcja Boyle’a nie jest pierwszym pełnometrażowym filmem nakręconym za pomocą smartfonów, wszak już w 2015 roku świat zobaczył „Tangerine” Seana Bakera czy trzy lata później dramat Stevena Soderbergha pt. „Unsane”. Również w tych produkcjach użyto iPhone’ów. Jednak film Boyle’a, w przeciwieństwie do wymienionych tytułów nie jest niskobudżetową produkcją o bardzo ograniczonej dystrybucji. Z budżetem na poziomie ok. 75 mln dolarów ma zadatki na blockbustera. Czy nim będzie faktycznie? O tym przekonamy się w przyszłym roku, po premierze.