Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Auto tygodnia #65 – Land Rover Discovery Sport Dynamic HSE D200. Sport tylko z nazwy? I bardzo dobrze!

Auto tygodnia #65 – Land Rover Discovery Sport Dynamic HSE D200. Sport tylko z nazwy? I bardzo dobrze!

0
Dodane: 3 godziny temu

W świecie Land Rovera panuje obecnie spory tłok i swego rodzaju walka o tożsamość. Mamy ikonicznego Defendera, który kradnie show na bulwarach, ale i bezkompromisowo radzi sobie w terenie. Mamy arystokratyczne Range Rovery, które onieśmielają ceną i luksusem. Gdzieś pomiędzy nimi, po cichu, swoją robotę robi on – Discovery Sport.

Do naszej redakcji trafił egzemplarz, który na papierze ma wszystko: mocnego diesla, bogate wyposażenie Dynamic HSE i wygląd, który sugeruje, że to auto do zadań specjalnych. Ale czy przydomek „Sport” w nazwie nie jest tu przypadkiem na wyrost? Sprawdziłem to, testując egzemplarz o wartości ponad 350 tysięcy złotych.

Patrząc na ten samochód, od razu nasuwa się wniosek: to nie jest „krowa”. W dobie, gdy nowy Defender 130 nie mieści się na standardowych miejscach parkingowych, a Range Rover LWB wymaga osobnego kodu pocztowego, Discovery Sport wydaje się być… w sam raz. Jest masywny, ale kompaktowy. W kolorze Eiger Grey z kontrastowym czarnym dachem (Narvik Black) i pakietem stylistycznym Dynamic, wygląda nowocześnie i – co tu kryć – drogo.

Testowany egzemplarz został postawiony na 20-calowych, czarnych felgach (wzór 5089), które świetnie wypełniają nadkola, ale – co ważne – opona wciąż ma na tyle wysoki profil (235/50 R20), że nie boimy się każdego krawężnika. To wciąż Land Rover, a nie wyścigówka.

test Land Rover Discovery Sport

Wnętrze: luksusowy minimalizm (może aż za bardzo?)

Otwierasz drzwi i… wita Cię jasność. Dosłownie. Nasz egzemplarz skonfigurowano z tapicerką ze skóry Windsor w kolorze Light Oyster/Ebony. To genialne połączenie. Jasna skóra w centralnej części siedzisk i oparć (z pięknym przeszyciem) sprawia, że wnętrze wydaje się o klasę większe i bardziej luksusowe niż w przypadku wszechobecnej czerni. Całość doświetla stały dach panoramiczny (041CX), który niestety się nie otwiera, ale wpuszcza do środka mnóstwo światła. Chyba, że przesłonimy go elektrycznie sterowaną roletą.

Największa rewolucja zaszła jednak na desce rozdzielczej. Jeśli szukacie pokręteł od klimatyzacji czy fizycznych przycisków do trybów terenowych – nie znajdziecie ich. Land Rover poszedł drogą radykalnego minimalizmu. Centrum dowodzenia stanowi teraz zakrzywiony, 11,4-calowy ekran systemu Pivi Pro. Wygląda to obłędnie czysto i nowocześnie, ale ergonomia na tym cierpi. Zmiana temperatury czy siły nawiewu wymaga oderwania wzroku od drogi i trafienia w odpowiedni punkt na szkle. System działa płynnie, ma świetną grafikę i bezprzewodowy Apple CarPlay/Android Auto, ale tęsknota za fizycznym pokrętłem głośności pozostaje. Owszem, jest jeszcze metalowa, scrollowana rolka na lewym ramieniu kierownicy, ale to zbyt mało.

Jakość wykonania? Bardzo wysoka. W wersji Dynamic HSE mamy świetne materiały, miękkie tworzywa i detale takie jak wykończenie Titanium Mesh czy metalowe nakładki na pedały. To pełnoprawne premium, w którym czujesz się dopieszczony. Fotele z 14-kierunkową regulacją są nie tylko podgrzewane, ale i wentylowane (opcja 033GP), co w skórzanej tapicerce latem jest zbawieniem.

test Land Rover Discovery Sport

Przestrzeń: rodzinny, ale nie autobus

Nasz egzemplarz to wersja 7-miejscowa. Ale od razu zaznaczam, dwa rozkładane foteliki w bagażniku to opcja awaryjna. Dla dzieci lub naprawdę bardzo niewysokich i szczupłych pasażerów. Zdecydowanie wolałbym konfigurację pięciomiejscową, co jest moim zdaniem najlepszą konfiguracją dla modelu Discovery Sport. Rezygnując z awaryjnych fotelików w bagażniku, zyskujemy ogromną przestrzeń ładunkową i mnóstwo miejsca dla pasażerów drugiego rzędu. Kanapa jest przesuwna i ma regulowane oparcie, więc dorośli (nawet ci wysocy) podróżują tu w komforcie godnym limuzyny.

Bagażnik jest foremny, ustawny i (dzięki opcji obecnej w testowanym egzemplarzu) oddzielony od kabiny zakładaną siatką, co pozwala na bezpieczne pakowanie po sam dach. A jeśli zajdzie potrzeba holowania (w końcu to diesel), mamy tu elektrycznie wysuwany hak (Pakiet Towing 2).

test Land Rover Discovery Sport

Jazda: gdzie ten Sport?

Pod maską pracuje dwulitrowy diesel oznaczony symbolem D200. To układ Mild Hybrid generujący 204 KM i solidny moment obrotowy. Jak to jeździ?

Zacznijmy od nazwy. Słowo „Sport” w przypadku tego modelu jest mylące. To nie jest auto do ścigania się spod świateł (choć 8,6 sekundy do setki to wynik przyzwoity) ani do atakowania zakrętów na granicy przyczepności. To auto do relaksu.

Silnik Diesla pracuje kulturalnie, jest dobrze wyciszony i ma spory zapas siły napędowej, która jest rozwijana harmonijnie. Skrzynia biegów (9-stopniowy automat) działa płynnie, choć przy nagłym wciśnięciu gazu miewa chwilę zawahania, typową dla nowoczesnych konstrukcji duszonych normami emisji spalin. Ale gdy już „zepnie”, auto prze do przodu z godnością lokomotywy.

Zawieszenie to majstersztyk kompromisu. Mimo 20-calowych felg, Discovery Sport wybiera nierówności z niesamowitą gracją. Nie buja się jak łajba na morzu (co zdarza się w dużym Discovery), ale też nie jest deską (jak wiele SUV-ów z jakimikolwiek sportowymi aspiracjami). Discovery Sport to idealny „daily”. Jeździ się nim bardzo przyjemnie, ale też bardzo spokojnie. To auto, które obniża tętno kierowcy, zamiast je podnosić.

test Land Rover Discovery Sport

Teren? Oczywiście

To wciąż Land Rover. Mamy tu napęd AWD i system Terrain Response 2. Nawet jeśli większość właścicieli nigdy nie zjedzie z asfaltu, świadomość, że auto potrafi brodzić w wodzie o głębokości 600 mm i poradzi sobie w błocie czy piachu, jest kojąca. System kamer 360 stopni z funkcją „przezroczystej maski” to nie tylko gadżet w teren, ale genialna pomoc przy parkowaniu w ciasnym mieście, gdzie trzeba uważać na wysokie krawężniki, by nie porysować tych pięknych, czarnych felg.

test Land Rover Discovery Sport

Podsumowanie

Land Rover Discovery Sport w wersji Dynamic HSE D200 to samochód kompletny. Wygląda świetnie (szczególnie w szarym Eiger Grey), jest luksusowo wykończony i oferuje komfort jazdy, którego próżno szukać u wielu konkurentów.

Czy jest bez wad? Cena testowanego egzemplarza (ponad 351 tys. zł) może przyprawić o zawrót głowy. Brak fizycznych przycisków klimatyzacji wymaga przyzwyczajenia. A przydomek „Sport” należy traktować z przymrużeniem oka.

Jeśli jednak szukasz SUV-a, który nie jest tak ostentacyjny jak Range Rover, nie jest tak wielki jak Defender, a oferuje ten sam brytyjski styl, spokój i poczucie bezpieczeństwa – to może być strzał w dziesiątkę. To auto wybiera się dla komfortu i stylu, a nie dla sportowych osiągów. I w tej roli sprawdza się wyśmienicie.

Ocena ogólna Land Rover Discovery Sport Dynamic HSE D200: 5/6

  • Design: 5/6
  • Jakość wykonania: 5.5/6
  • Oprogramowanie: 4.5/6
  • Wydajność: 5/6
  • Praktyczność: 5.5/6

Plusy:

  • Znakomity komfort zawieszenia, mimo dużych felg.
  • Świetne wyciszenie kabiny i kultura pracy diesla.
  • Jasne wnętrze (skóra Windsor Light Oyster) robi niesamowite wrażenie premium.
  • System Pivi Pro – szybki, ładny i nowoczesny.
  • Prawdziwe zdolności terenowe (Terrain Response 2, kamery 360).
  • Przestronność i funkcjonalność bagażnika (jednak lepsza w wersji 5-miejscowej).

Minusy:

  • Całkowity brak fizycznych przycisków klimatyzacji i głośności (wszystko w ekranie).
  • Wysoka cena testowanego egzemplarza (ponad 350 tys. zł).
  • Skrzynia biegów potrafi się chwilę zastanowić przy redukcji.
  • Słowo „Sport” w nazwie jest mylące – to auto nastawione na komfort.

Land Rover Discovery Sport Dynamic HSE D200 – galeria

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .