Koniec pewnej epoki. Twórca Roomby składa wniosek o upadłość. iRobot przechodzi w chińskie ręce
Stało się to, o czym w kuluarach mówiło się od klapy z przejęciem przez Amazon. iRobot, amerykańska ikona rynku robotów sprzątających, złożyła wniosek o ochronę przed wierzycielami w ramach procedury Chapter 11. Firma nie znika z rynku, ale traci niezależność – przejmuje ją jej dotychczasowy chiński podwykonawca.
W oficjalnym komunikacie iRobot nazywa to „nowym rozdziałem”, ale liczby nie kłamią. Jeszcze w 2021 roku firma była wyceniana na 3,56 miliarda dolarów. Dziś jej wartość szacuje się na zaledwie 140 milionów dolarów. Zarząd zdecydował się na tzw. pre-packaged Chapter 11. Co to oznacza w praktyce?
W przeciwieństwie do chaotycznego bankructwa, w tym wariancie plan ratunkowy i porozumienie z wierzycielami zostały uzgodnione jeszcze przed wejściem na salę sądową. Pozwala to błyskawicznie przeprowadzić restrukturyzację i zapewnia, że firma operuje normalnie – pensje są wypłacane, a roboty produkowane, bez widma komornika pukającego do drzwi fabryki.
Dlaczego iRobot upadł?
Powodów jest kilka, a gwoździem do trumny okazała się geopolityka. Pierwszym akordem biznesowego requiem rozpoznawalnej globalnie marki było nieudane przejęcie. W 2022 roku Amazon chciał kupić iRobota za 1,7 mld dolarów, ale transakcję zablokowali regulatorzy.
Blokując transakcję, regulatorzy (głównie Komisja Europejska, ale FTC w USA też kręciło nosem) chcieli chronić rynek przed monopolem Amazona. Bali się, że Amazon będzie promował Roombę kosztem innych odkurzaczy. Efekt? Zamiast „zmonopolizowanej” amerykańskiej firmy, mamy upadłą amerykańską firmę, którą za bezcen przejmują Chińczycy, którzy dziś i tak w dziedzinie robotyki są faktycznymi liderami rynku konsumenckiego.
To gorzka ironia losu – regulatorzy zablokowali przejęcie przez Amazon, by chronić rynek, a w efekcie doprowadzili do sytuacji, w której amerykańska legenda technologii musi ratować się ucieczką pod skrzydła chińskiego kapitału.
Kolejnym akordem okazały się cła i taryfy. Wojna handlowa i cła na towary z Wietnamu (gdzie iRobot przeniósł część produkcji) kosztowały firmę dodatkowe 23 miliony dolarów tylko w tym roku. Wreszcie wspomniana już chińska konkurencja, m.in. Roborock czy Dreame, zaczęła oferować bardziej zaawansowane technologie (m.in. lidary, stacje myjące) w niższych cenach, spychając legendarną Roombę do defensywy.
Nowy właściciel: Picea
Ratunkiem jest firma Picea (Shenzhen Picea Robotics) – chiński gigant produkcyjny, który od lat składał roboty dla Amerykanów. Zgodnie z umową, Picea przejmie 100% udziałów w iRobocie w zamian za anulowanie długów. Proces ma zakończyć się do lutego 2026 roku. Dla użytkownika to słodko-gorzka wiadomość. Z jednej strony firma przetrwa. Z drugiej – symbol amerykańskiej innowacji staje się de facto chińską marką z siedzibą w USA.
Wątek polski: co z moją Roombą?
To najważniejsze pytanie dla klientów. Bankructwo firm IoT często oznacza wyłączenie serwerów (jak np. w przypadku robotów Neato). Tutaj ma być inaczej. Zarówno globalne kierownictwo, jak i polski dystrybutor (firma DLF), zapewniają o ciągłości działania. – „Wszystkie obszary – sprzedaż, marketing, produkcja, serwis i obsługa klienta – działają jak do tej pory” – czytamy w oświadczeniu.
Dla polskich klientów oznacza to, że aplikacja i chmura będą działać bez zmian, gwarancje są honorowane przez polskiego dystrybutora, nowe produkty mają pojawić się zgodnie z planem w 2026 roku. Wygląda na to, że iRobot przetrwa, ale będzie już inną firmą. Historia zatoczyła koło – uczeń (chińska fabryka) przerósł mistrza i ostatecznie go wykupił.
Amazon rezygnuje z ludzi? Wyciekły tajne plany giganta: 160 tysięcy mniej pracowników do 2027 roku






