Etui Moshi dla iPhone’a X
Choć przez większość czasu korzystam z jednego etui na smartfona, to w zależności od potrzeb zmieniam je na bardziej eleganckie lub wytrzymalsze. Wraz z premierą iPhone’a X Moshi zaktualizowało akcesoria, wprowadzając też jeden zupełnie nowy pokrowiec – wybrałem trzy, które wzajemnie świetnie się uzupełniają.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 6/2018
SuperSkin
Na co dzień noszę smartfona w kieszeni, a w pracy leży zazwyczaj na biurku. Tym samym najistotniejsze dla mnie jest to, by etui nie pogrubiało go zanadto i nie utrudniało korzystania z niego. SuperSkin to najcieńszy pokrowiec od Moshi, o grubości zaledwie 0,35 mm i zaledwie 6 g wagi. Korzystanie z niego jest zdecydowanie najbliższe używaniu telefonu bez jakiejkolwiek osłony, nie pogrubia go niemal wcale. Co więcej, ma wycięcia na wszystkie przyciski, wciska się je więc idealnie. Krawędź wokół aparatu jest odrobinę wyższa, nie porysujemy go więc, odkładając smartfona na blat.
Cienkie, zrobione z PCV etui chroni przed zadrapaniami i nie absorbuje uderzeń. Ekran wystaje poza jego obrys, dlatego też odkładanie iPhone’a z wyświetlaczem skierowanym w stronę blatu może go porysować. Samo etui nie jest zresztą wyjątkowo odporne na rysy, te pojawiają się na nim błyskawicznie (choć nie są głębokie). W wersji Crystal Clear (czyli przezroczystej) widać też wszystkie zanieczyszczenia dostające się pomiędzy telefon a etui. Niewielka grubość sprawiła też, że, po kilkakrotnym zdejmowaniu i zakładaniu, fragment pomiędzy portem Lightning a ekranem delikatnie się wygiął i zaczął odstawać. SuperSkin nie ma jednak tendencji do samoistnego odkształcania się, po dwóch miesiącach jest równie dobrze dopasowany do smartfona, jak na początku (w przypadku niektórych ultracienkich etui spotykałem się z szybkim luzowaniem się i przesuwaniem telefonu wewnątrz).
Pomimo szybkiego łapania rys i minimalnej ochrony SuperSkin zostało moim codziennym towarzyszem – zabezpiecza telefon przed rysami, nie dodając mu wagi ani nie zmieniając tego, jak leży w dłoni.
Ocena: 4/6
Cena: około 100 PLN
Vitros
Wyższy stopień ochrony przydaje się mi od czasu do czasu – gdy wyjeżdżam do pracy w terenie bądź wybieram się na rower szanse, że telefon zderzy się z ziemią, gwałtownie rosną. Na takie okazje nadaje się Vitros – bardziej klasyczne etui, które nie przeraża jednak grubością i wyglądem. Zabezpiecza zarówno krawędzie, jak i tył, ale dzięki zastosowaniu przezroczystych pleców (z nadrukowanym ledwo widocznym wzorem), sprawia wrażenie znacznie lżejszego i delikatniejszego, niż faktycznie jest. Krawędzie, choć gumowe, błyszczą się subtelnie, imitując metal – wygląda to naprawdę dobrze, przynajmniej w czarnej wersji, której używam.
Vitros zabezpiecza smartfona dużo lepiej niż SuperSkin. Przykryte są nie tylko krawędzie, ale i przyciski, a z powodu grubszych ścian do portu Lightning nie da się podłączyć akcesoriów z szeroką wtyczką. Skok przycisków pozostawia sporo do życzenia, trzeba je naprawdę mocno wciskać. Dostęp do przełącznika wyciszania też jest utrudniony, choć nie na tyle, by na co dzień korzystanie z niego było uciążliwe. Krawędzie są dużo bardziej przyczepne niż stalowa ramka iPhone’a, trzyma się go więc o wiele pewniej. Wystają też nad ekran, dodatkowo chroniąc go przy upadku.
Tym, co wyróżnia Vitros na tle innych etui ochronnych, jest zręczne ukrywanie swoich gabarytów poprzez zgrabne wzornictwo. Jest dość ciężki i nie pozwala używać telefonu równie wygodnie, co bez etui, ale mało która obudowa jest tak dobrym kompromisem pomiędzy ochroną a wyglądem.
Ocena: 4,5/6
Cena: około 100 PLN
StealthCover
Gdy zobaczyłem StealthCover, uznałem je za bardzo kobiecy dodatek. Etui, występujące w wariancie czarnym i różowym, z półprzezroczystą klapką zamykaną na magnes, przypomina pudełko z pudrem i lusterkiem, a nie pokrowiec na smartfona. Dzięki temu, że chroni cały telefon i raczej nie otworzy się samo, nadaje się idealnie do torebki, by obijało się o inne przedmioty. Zastosowane materiały są na tyle wytrzymałe, że etui nie powinno się rysować. Sam korzystałem też z niego podczas treningów na siłowni, gdy telefon odkładałem do uchwytów bieżni, orbitreka czy po prostu kładłem go na ziemi.
StealthCover ma nietypową konstrukcję: tył jest plastikowy i błyszczący, natomiast trzy boczne krawędzie zrobiono z gumy. Czwarta z nich to syntetyczny materiał, będący zawiasem łączącym korpus z plastikową, półprzejrzystą klapką. Plastikowe elementy są mocno błyszczące, bardzo łatwo przyciągają wzrok (szczególnie na siłowni, jeśli jesteś facetem, a dostajesz do testu wersję różową). Z zamkniętą klapką możemy odczytywać powiadomienia, regulować głośność czy wywoływać Siri, da się też korzystać z Apple Pay (kamera FaceID jest odsłonięta). Używanie bocznych przycisków jest trochę utrudnione, ten od blokowania ekranu wymaga nieco siły, natomiast regulację głośności ciężko wyczuć. Z zamkniętą klapką nie da się też wyciszyć telefonu (przełącznik jest zasłonięty). Po odebraniu połączenia można również zamknąć klapkę i rozmawiać. Korzystanie z ekranu jest już mniej wygodne, bo klapkę trzeba odgiąć do tyłu, składa się ona jednak niemal całkowicie płasko, bo zawias jest bardzo elastyczny. Jedynym realnym utrudnieniem, z jakim się spotkałem, było robienie zdjęć. Klapka z tyłu zasłania obiektyw, więc albo musi być otwarta, albo też po włączeniu aparatu zamykamy ją i robimy zdjęcia, wciskając przycisk głośności (co, jak już wspominałem, wygodne nie jest).
Ochrona smartfona z każdej strony nie przydaje się na co dzień, ale gdy już jest potrzebna, StealthCover zapewnia ją w bardzo wysokim stopniu. Jego nietypowa konstrukcja nie powinna przeszkadzać na co dzień, o ile nie korzystacie intensywnie z aparatu.
Ocena: 4/6
Cena: około 140 PLN