Spełnienie marzeń rodzica: e-PRIAM – dziecięcy wózek ze wspomaganiem elektrycznym
I będziesz pchać wózek dziecka swego z mozołem, pod górę, po wybojach, przez piasek i po dziurawych ulicach polskich miast i wsi… Nie, nie będę. Bo otóż elektryczna, inteligentna rewolucja i to w najlepszym możliwym wydaniu trafiła także na rynek parentingowy. Oto e-PRIAM, wózek dziecięcy ze wspomaganiem elektrycznym, prawdziwy król parków, wyprodukowany przez znanego wytwórcę takich sprzętów, niemiecką firmę Cybex.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2019
Na pierwszym spacerze z naszym tygodniowym synem z zazdrością patrzyliśmy na hulajnogi elektryczne porozstawiane tu i ówdzie. Pojawił się w nas nawet chytry plan, by wózek na takiej hulajnodze postawić i w ten sposób przemieszczać się z dzieckiem. Naszą fantazję ukrócił jednak szybki research internetowy – okazało się, że Cybex, producent wysokiej klasy wózków dziecięcych i akcesoriów związanych transportem dziecka, właśnie zapowiedział premierę elektrycznie wspomaganego wehikułu dziecięcego. e-PRIAM, bo tak go nazwano, dodając do znanej i wysoko cenionej linii Priamów literkę „e”, miał swoją premierę w lipcu tego roku, a już od początku września mogliśmy go wypróbować w codziennych rodzicielskich zmaganiach z powierzchniami twardymi i opornymi.
Zanim przejdę do przedstawienia zalet e-PRIAMA, kategorycznie stwierdzę, że parenting jest specyficzną niszą rynkową zaniedbaną przez wszystko, co smart. Nie wiem, z czego to wynika. Czy z obawy, że rodzice spłukani do ostatniego grosza nie będą w stanie dorzucić 10–15% więcej za jakiś element gadżeciarstwa technologicznego? Czy może dlatego, że wychowywanie dzieci postrzega się masowo jako coś nadal tradycyjnego? Nie wiem, ale bardzo żałuję. Na naszym polskim rynku jest niestety trudno znaleźć dostępne gadżety smart dla dzieci lub rodziców i nawet jak szukam odciągacza kataru z aplikacją na iPhone’a, to i tak dostaję taką samą gruszkę do nosa, jakiej używała lata temu moja mama, a wcześniej babcia… Tymczasem e-parenting może być… fajny! Sama tego doświadczyłam i bardzo gorąco Wam polecam, by choć trochę stać się e-rodzicem, by nie powiedzieć iRodzicem. Przejdźmy więc do meritum, czyli elektrycznego wspomagania.
Na czym polega owo elektryczne wspomaganie wózka w e-PRIAMIE? Z grubsza na tym, że wózek sam zaczyna pracować, gdy czuje, że osobie prowadzącej jest trudno go pchać np. pod górkę czy przy zjeżdżaniu z góry, wtedy spowalnia jazdę – wózek, oczywiście, sam zjedzie, ale nie ciągnie w dół. Jadąc po trawie albo po piasku, czuje się natomiast lekkość, chciałoby się zakrzyknąć: jazda po piasku jeszcze nigdy nie była tak przyjemna! Nie trzeba jednak bardzo trudnych nawierzchni, by e-PRIAM dał poczucie satysfakcji. Wystarczy wszechobecna na polskich ulicach kostka Bauma, nie tylko brzydka, ale i powodująca u rodziców szybsze siwienie. Z trudem uśpione dziecko obudzi się na tej kostce, wrażliwsze się rozwrzeszczy, do tego ręce rodzica prowadzącego wózek zostaną wprowadzone w drgania jak na terapii elektrowstrząsami, a od pchania zrobią się nie mięśnie, ale straszliwe zakwasy. Jeśli w wózku wieziemy niemowlę ważące jakieś 5–6 kg, to jeszcze nie jest zbyt ciężko pchać. Ale ciężki dwulatek, jeszcze z zakupami, dopiero z e-PRIAMEM nabierze lekkości. Spacery z tym wózkiem stały się naprawdę przyjemnością dla ciała rodzica, a nie przykrym doświadczeniem, niekiedy nawet bolesnym fizycznie. My przetestowaliśmy e-PRIAMA na jednej z trudniejszych tras dla rodziców z wózkiem: wjeździe na krakowskie Krzemionki. Właściwie to można by tam rozgrywać mistrzostwa w pchaniu wózków pod górę po trudnej nawierzchni. Na starych, wyślizganych i nierównych kocich łbach na drodze biegnącej ostro pod górę e-PRIAM sprawdził się znakomicie, bo nie dość, że sprawiał, że pchanie stało się lżejsze, to na dodatek łatwiej nim manewrować po takim podłożu.
Wyobrażałam sobie, że wózek wspomagany elektrycznie będzie działał podobnie jak elektryczny rower. Faktycznie trochę tak jest: w miarę naciskania rączki wózka, uruchamia się wspomaganie. A, mówiąc prościej, im silniej jesteśmy zmuszeni pchać, czyli naciskać na rączkę, tym bardziej wózek będzie nam pomagał. Przy czym nie ma opcji uzyskania takiej prędkości, która zagrażałaby ruchowi pieszych. Silny nacisk i jednoczesne duże przyspieszenie (np. przy joggingu, jak sobie wyobrażam) spowoduje wyłączenie wspomagania po przekroczeniu prędkości 6 km/h – jest to przyjęta średnia prędkość pieszego, w szybkim marszu, raczej niespotykana na spacerach z dziećmi. System rozpoznawania nacisku – sensory – ukryto w rączce obszytej eleganckim materiałem przypominającym skórę. To dzięki nim wózek wie, czy pchamy, czy jedziemy pod górkę, czy na dół. Silniki mechanizmu elektrycznego schowano przy tylnych kołach – tylko dobrze się przypatrując, można je tam dostrzec. Na tylnej osi natomiast umieszczono baterię, którą łatwo się wyjmuje. Dzięki tym zabiegom wózek pod względem designu niewiele odbiega od „analogowego” Priama. Różni go jeszcze jeden przycisk na rączce – jego wciśnięcie wymusza wspomaganie elektryczne, jest to więc wspomaganie na żądanie, gdy, na przykład, trzeba szybciej iść lub wspomaganie automatycznie włączane przez wózek nie wystarcza. Przy tej opcji słychać lekkie bzyczenie, a wózek niemal z rąk się wyrywa. Nie ma jednak obaw: ani wózek się nie wyrwie, ani nie pojedzie sam – chroni cenny załadunek przed tym właśnie wspomniana konieczność nacisku na rączkę, by mechanizm rozpoczął wspomaganie. Dziecko zatem samo nie odjedzie, a niedowiarkom polecam założenie na nadgarstek specjalnej taśmy przyczepionej do rączki wózka, zabezpieczającej przed takim „odjazdem”.
Oczywiście e-PRIAM jest kolejnym urządzeniem elektrycznym w domu i wymaga ładowania. Trwa to – według zapewnień producenta – 6 godzin (od zera do pełna), ale tu muszę wspomnieć o jednej z jego nielicznych wad. Po podpięciu do prądu wiemy, że bateria się ładuje, ale nie wiemy, do jakiego poziomu została już naładowana w danym momencie. Diody na osi wózka nie są tu miarodajne. Mamy, dajmy na to, godzinę czekania na basenie i chcemy podładować wózek, nie dowiemy się, ile procent udało się uzyskać w tym czasie. W pełni naładowana bateria pozwala na przemierzenie ze wspomaganiem ok. 45 km, przy optymalnej temperaturze 20 stopni, z niewielkimi nierównościami terenu i dzieckiem o wadze ok. 10 kg. Większe dziecko – do 15 kg – jesienią da nam mniej niż połowę tego zasięgu, czyli maksymalnie 20 km. Ekstremalne obciążenie, czyli zima i 25 kg w dziecku i zakupach, pozwoli na spacer 8-kilometrowy. Jest to bateria litowo-jonowa, trzeba więc założyć, że jej pojemność i wydajność będzie w miarę użytkowania spadać. Dobra wiadomość: baterię zapasową można dokupić i na dłuższą trasę zabrać drugą. Podobno nie powinno być także problemu z zabraniem jej na pokład samolotu. Samo ładowanie baterii jest proste – podpina się do niej kabelek albo gdy jest wmontowana w oś wózka, albo po wyjęciu baterii z osi. Uprzedzam, że ładowarkę trzeba wziąć do wózka na każdy dłuższy wyjazd, bo może być problem ze znalezieniem zastępczej; ładowarka od zwykłego peceta, choć na pierwszy rzut oka podobna, nie podoła zadaniu…
Tu mogłabym zakończyć recenzję, ale przecież warto wspomnieć, że e-PRIAM miał już na starcie łatwiej, bo powstał jako elektryczna wersja Priama i zachował wszystkie jego lubiane cechy: piękne wzornictwo (do nas trafił wyjątkowo elegancki kolorystycznie model, granatowy z rusztowaniem Rosegold, tak, dobrze myślicie, prawie jak onegdaj iPhone!), lekkość prowadzenia, zwrotne koła, piękne wykończenie elementów wykonanych z materiałów, wysoka jakość tych materiałów itd. Nie da się przecenić możliwości przestawienia kierunku dziecka w spacerówce – może jechać przodem lub tyłem do kierunku jazdy. Proste i niezawodne składanie wózka razem z ramą, by go wrzucić do bagażnika, a to wszystko jedną ręką. Świetne rozwiązanie z wizjerem w budce – nawet gdy jest rozłożona, a dziecko jedzie przodem do kierunku jazdy, widzimy, co się dzieje w środku przez transparentny dolny fragment budki. Amortyzacja, która pozwala dziecku niewzruszenie spać nawet na dziurawym podłożu. To wszystko cenią aktualni użytkownicy Priamów, chwaląc sobie także ich długotrwałość. Zamiast co sezon szukać kolejnego wózka, zmienia się tylko siedziska w miarę wzrastania potomka, bo rama – podkreślają – wytrzyma chyba wszystko. Nic dodać, nic ująć – wózek idealny. No i właśnie teraz, dzięki magicznej literce „e”, stał się więcej niż idealny. Fajnie, gdyby była jeszcze aplikacja mobilna, która pozwoliłaby na przykład sprawdzić stan baterii czy lokalizować wózek na mapie (bo niania wyszła z dzieckiem na spacer i chcemy wiedzieć, czy spaceruje, czy siedzi na ławce).
Wróżę e-parentingowi wielką karierę. Czekam z utęsknieniem na dzień, w którym elektrycznych wózków będzie więcej niż analogowych. Tego dnia wózek będzie mógł być napędzany energią z paneli solarnych umieszczonych na budce i będzie faktycznie wózkiem autonomicznym, nawet pchać go nie będzie trzeba. Czekam i dziwię się, że nawet najbardziej przyziemne z moich fantazji rodzicielskich ciągle nie są zrealizowane; e-PRIAM od firmy Cybex jest pierwszym prawie spełnionym marzeniem.