Aparaty w iPhone 11 Pro
Na zakup iPhone’a 11 Pro zdecydowałem się, jak tylko dowiedziałem się o tym, że będzie miał rozbudowane możliwości edycji wideo wraz z opcją korekty kolorów, cropowania filmów, korygowania ich horyzontu i wiele więcej, a to wszystko bezpośrednio z aplikacji Zdjęcia. Później dowiedziałem się, że sam aparat też został znacząco poprawiony…
Zanim jednak przejdę do aparatów, oto kilka spostrzeżeń po pierwszych dniach korzystania z iPhone’a 11 Pro…
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2019
Zdjęcia w tym artykule zostały skompresowane na potrzeby WWW, aby zajmowały mniej miejsca i ich rozmiar został zmniejszony.
Ekran
- Powłoka oleofobowa ekranu zdaje się bardziej przyciągać kurz i paprochy z kieszeni spodni, ale jednocześnie skuteczniej chroni go przed odciskami palców.
- Niestety zniknął 3D Touch. Okazuje się, że korzystałem z niego na tyle często, że ciężko się przestawić. Miejscem, gdzie prawdopodobnie najczęściej go wykorzystywałem, była klawiatura. Wystarczyło mocniej nacisnąć gdziekolwiek na niej, aby wywołać możliwość przesuwania kursora w ramach pisanego tekstu. Nowym odpowiednikiem tej funkcji jest przytrzymanie klawisza Spacji. Niestety, nie jest to aż tak wygodne i praktyczne. Dodatkowo 3D Touch idealnie spisywał się przy klawiszu Delete, do kasowania napisanego tekstu – im mocniej go naciskaliśmy, tym szybciej kasowały się słowa. Prawdopodobnie przyzwyczaję się do jego braku, ale nie jestem specjalnie z tego faktu zadowolony.
- iPhone X i XS są znacznie przyjaźniejsze dla osób obsługujących je jedną ręką niż modele Plus czy Max, ale regularnie korzystałem z Reachability. Nie wiem, co się zmieniło w 11 Pro, ale trudniej mi się wykonuje gest, aby ściągnąć ekran w dół. Nie wiem nawet, czy to nie jest przypadkiem zmiana w samym iOS-ie, ale zaczyna mnie to irytować, bo nie mogę wychwycić odpowiedniej wysokości, z której powinienem zaczynać gest w dół – ten punkt jest wyżej niż w X i XS (lub iOS 11 i 12). Ta zmiana jest szczególnie problematyczna w aplikacjach, które mają przyciski na dole ekranu, bo non stop coś tam niechcący klikam. Jeśli wiecie coś więcej w tym temacie, to sam się chętnie dowiem, co robię źle.
Wymiary i waga
- iPhone 11 Pro jest o 0,3 mm grubszy od XS-a oraz o 11 g cięższy. Czuć to dosyć wyraźnie w ręce – szczególnie zwiększoną grubość – ale nie zaliczam tego do minusów, bo poprawiony czas pracy na baterii jest wart kompromisu. Żałuję jednak, że zniknął 3D Touch.
Bateria
- Poprawa działania na jednym ładowaniu baterii jest imponująca. Dzisiaj wstałem o 6:30, mamy już godzinę 13:57, a telefon mi pokazuje 81%. Pewnie gdybym nie synchronizował tylu zdjęć i nie spędził poranka na Instagramie, to licznik wskazywałby ok. 90%. Submenu Bateria w Ustawieniach przy okazji pokazuje, że telefon „pracował” z wyłączonym ekranem przez 45 min, a z włączonym przez 3 godz. – 10 godz. włączonego ekranu wydaje się osiągalne.
Kolor
- iPhone X i XS wyjątkowo mi się podobał, szczególnie w kolorze białym. Tegoroczne odcienie pleców, a raczej fakt, że Apple zastosowało tam matowe szkło, powoduje, że jestem całkowicie zauroczony modelem białym. Tak, pozostałe też wyglądają zacnie, ale dokonałem najlepszego możliwego dla siebie wyboru – biały nie tylko maskuje paprochy wokół obiektywów, ale idealnie ukrywa wszelkie odciski palców. Nie wyrobiłem sobie jeszcze zdania na temat tego, czy jest bardziej śliski, czy nie, ale polerowana na wysoki połysk ramka nadal robi na mnie ogromne wrażenie – przypomina mi koperty porządnych zegarków mechanicznych.
Aparat tylny – 52 mm
„Teleobiektyw”, jak nazywa go Apple, który jest w rzeczywistości „standardem” w okolicy 50 mm, przeszedł największe zmiany pod względem optycznym. Przysłona w modelu X i XS miała f/2.4, a w 11 Pro powiększono ją do f/2.0, dzięki czemu do aparatu wpada więcej światła, co powoduje (w skrócie), że zdjęcia są lepszej jakości. Przy okazji wydłużono maksymalny czas naświetlania zdjęcia tą matrycą z 1/3 sekundy do 1 sekundy. Zmieniły się też dostępne wartości ISO – minimalne wynosi 21 (poprzednio 15), a maksymalne 2016 (poprzednio 1440). Ewidentnie Apple tutaj nastawia się na robienie zdjęcia w trudnych warunkach oświetleniowych.
52 mm – tryb portretowy
W praktyce te zmiany powodują nie tylko ładniejszy bokeh, czyli rozmycie tła, ale również zdecydowaną poprawę finalnej jakości zdjęć. Widać to szczególnie podczas robienia ich wieczorem lub w nocy, bez aktywnego Trybu Nocnego. Jak już wspominałem, połowa moich zdjęć, które wykonałem iPhone’ami od momentu, w którym Apple zaczęło oferować dwa obiektywy, są wykonane właśnie 52 mm szkłem, więc ta zmiana jest dla mnie bardzo istotna. Niestety nie miałem okazji dogłębnie przetestować 52 mm obiektywu, ale wstępne wyniki są bardzo obiecujące, a z włączonym Night Mode powodują delikatny opad szczęki, że coś takiego można wyciągnąć z tak małej matrycy i bez statywu.
Aparat szerokokątny – 26 mm
26 mm – tryb nocny
Podstawowy i domyślny aparat w iPhonie 11 również przeszedł zmiany. Potrafi teraz robić zdjęcia przy 1/125-tysięcznej sekundy (1/22000 w XS), jego minimalne ISO wynosi 24 (32 w XS), a maksymalne 3072 (2304 w XS). Przysłona się nie zmieniła i nadal wynosi f/1.8.
26 mm – tryb nocny
Zdjęcia wieczorne robione za pomocą tego aparatu wyglądają jeszcze lepiej, a już szczególnie wtedy, gdy jest mało światła. Tryb Nocny oczywiście jeszcze bardziej je wspomaga i pozwala na zrobienie zdjęcia w sytuacjach, w których wcześniej w ogóle nie podejmowalibyśmy się wyjęcia telefonu z kieszeni. Wyniki są naprawdę zaskakujące i tak, zdaję sobie sprawę z tego, że inne telefony już od dawna mają takie rozwiązania. Skok jakościowy względem XS-a jest jednak ogromny i jeśli to właśnie aparat w smartfonie jest dla Was istotny, to warto rozważyć wymianę starszego modelu (nawet XS-a!) na 11 Pro.
Aparat ultraszerokokątny – 13 mm
13 mm – obiektyw ultraszerokokątny
Apple podążyło za trendem narzuconym przez innych producentów i zaoferowało obiektyw ultraszerokokątny we wszystkich nowych iPhone’ach. W formacie 35 mm jest odpowiednikiem obiektywu 13 mm. Kiedyś miałem szkło o podobnym kącie widzenia i muszę przyznać, że są sytuacje, w których jest to pożądane. Jednak to właśnie „teleobiektyw” jest zdecydowanie dla mnie ważniejszy i dlatego automatycznie odrzucam podstawowego iPhone’a 11, który nie ma 52 mm obiektywu i musi się zadowolić szkłami 13 mm i 26 mm.
Sam aparat 13 mm charakteryzuje się minimalnym czasem ekspozycji wynoszącym 1/45000 i maksymalnym wynoszącym 1 sekundę. ISO minimalne wynosi 21, a maksymalne 2016. Niestety, ten aparat nie ma autofocusa – ma za sztywno ustawioną ostrość na nieskończoność – a jego przysłona to f/2.4. To powoduje, że nie można za jego pomocą ani robić zdjęć RAW, ani regulować ostrości. Brakuje też OIS, ale to akurat nie jest specjalnie problematyczne przy tak szerokiej ogniskowej. Finalnie jakość zdjęć pochodzących z tego aparatu jest wystarczająca, przypominają w niektórych sytuacjach starsze iPhone’y, ale nie dorównują pozostałym aparatom w modelach 11 i 11 Pro.
W praktyce jest to ogniskowa, za pomocą której można uchwycić wiele ciekawych tematów (a krajobrazy już w szczególności) w sposób nieszablonowy i osoby kreatywne prawdopodobnie go bardzo docenią, bo umożliwi im nowe oraz inne spojrzenie na świat.
Aparat przedni – 24 mm
Zmieniły się też parametry techniczne matrycy przedniego aparatu – oferuje ISO minimalne wynoszące 23 (poprzednio 18) oraz maksymalne 2208 (poprzednio 1728). Ma też szerszy kąt widzenia – jest odpowiednikiem obiektywu 24 mm (XS miał 30 mm). Delikatnie zmienił się też minimalny czas ekspozycji – spadł z 1/50000 na 1/48000, ale maksymalny nadal pozostał na poziomie 1 sekundy.
Bardzo cieszy mnie fakt, że Apple w końcu zmodyfikowało aparat selfie, aby był konkurencyjny z innymi smartfonami na rynku. Przede wszystkim oferuje nagrywanie wideo w 4K, ale można za jego pomocą też robić zdjęcia 12 MP (poprzednik miał 7 MP). Niestety, jeszcze nie miałem okazji go lepiej przetestować – pogoda ostatnio jest, jaka jest – ale patrząc po wrażeniach koleżanek i kolegów z redakcji, jest sporo lepiej.
Wideo
Jak już wspominałem, iPhone 11 Pro oferuje możliwość edytowania materiałów wideo nagranych za jego pomocą. Edycja jest oczywiście zrobiona po Apple’owemu, więc zmiany nie są destruktywne i zawsze można je cofnąć, przywracając oryginał. Musimy jednak pamiętać, że po dokonaniu zmian w klipach wideo trzeba chwilę poczekać, aż iOS je zapisze – nie jest to tak szybkie, jak w przypadku zdjęć.
Jedną cechą, na którą bardzo czekam i która prawdopodobnie zostanie wprowadzona dopiero w iOS 13.2, jest możliwość rejestrowania filmów za pomocą dwóch obiektywów jednocześnie. Teoretycznie mógłbym więc prowadzić wywiad, trzymając smartfona między mną a rozmówcą i nagrać nas obu za jednym razem. Ta funkcja jednak będzie wymagała aplikacji trzeciej od dewelopera z App Store – wiemy na tę chwilę, że program Filmic Pro będzie ją oferował (demonstrowali tę funkcję podczas premiery iPhone’a).
W ostatnich dniach nagrałem sporo materiałów wideo właśnie za pomocą iPhone’a 11 Pro i wstępnie jestem więcej niż zadowolony z nich, w tym z pracy OIS oraz możliwości rejestracji szerszego zakresu dynamicznego w trybie 4K przy 30 fps. Żałuję, że tej możliwości nie rozszerzono na 4K przy 60 fps, aby móc dodatkowo spowalniać nagrany materiał bez przeszkód, ale to zapewne pojawi się, gdy iPhone będzie umiał nagrywać materiały w 4K przy 120 fps.
26 mm – aparat sobie znacznie lepiej radzi przy małej ilości światła
Subiektywnie
Uważam, że jeśli zależy Wam na zdjęciach i nagrywaniu wideo, nawet jeśli macie zaledwie rocznego iPhone’a XS, to powinniście rozważyć przesiadkę na 11 Pro. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że za rok będzie nowy design smartfona Apple, że prawdopodobnie otrzyma USB-C, ale to jeszcze rok, a w tym czasie będziecie mieli okazję uchwycenia wspomnień, których poprzednicy nie potrafią rejestrować w aż tak satysfakcjonujący sposób. Jednocześnie zmiana na nowy model ma jeszcze sens, jeśli szukacie dłuższego czasu pracy na jednym ładowaniu baterii. Innych powodów jeszcze nie znalazłem.