iPhone 14 Plus – pierwsze wrażenia
iPhone’a z plusem miałem dwa razy. Pierwszy był 6 Plus, który wyróżniał się baterią i rozmiarem ekranu. Po ośmiu latach dostaliśmy 14 Plus, który robi dokładnie to samo.
Pomysł na większego iPhone’a nie jest nowy, niemniej od kilku lat trzeba było decydować się na model Pro, by móc korzystać z naprawdę dużego ekranu. Nie każdy potrzebował jednak lepszego aparatu, wyższej wydajności czy wykończenia z innych materiałów. To właśnie dla tych osób powstał 14 Plus – telefon, który od modelu 14 różni się głównie (choć nie tylko) rozmiarem. Na pierwszy rzut oka można pomylić go zarówno z mniejszą wersją (bo nie licząc rozmiaru, wszystkie detale są identyczne), jak i z modelem Pro, zwłaszcza jeśli oba są w etui. Aluminiowa, matowa ramka bardzo mi się podoba, to miła odmiana od zbierającej odciski palców stali nierdzewnej z 13 Pro, którego używam na co dzień. Telefon jest też dzięki niej lekki, szczególnie w porównaniu do Pro o tej samej przekątnej ekranu. Waży 203 gramy, czyli dokładnie tyle, co 13 Pro i o 37 gramów mniej od 14 Pro. To wyraźna różnica, potęgowana przez lepsze rozłożenie ciężaru.
Nowe iPhone’y to też nowe kolory. O ile paleta modeli Pro jest bardzo przewidywalna (oprócz standardowego już srebra, czerni i złota dostaliśmy intensywną purpurę), to „zwykłe” 14 są bardziej kolorowe. Mój egzemplarz jest fioletowy, choć w zależności od tego, jak pada na niego światło, robi wrażenie bardzo intensywnego lub wręcz odwrotnie, niemal białego. Lepiej na zdjęciach ujął go Wojtek w swoich pierwszych wrażeniach z używania iPhone’a 14. Oprócz niego do wyboru jest też czerń, księżycowa poświata (czyli srebro wpadające w złoty), czerwień oraz wariant niebieski. Trudno wybrać mi faworyta, niemniej jeśli zależy nam na bardziej wyróżniającym się kolorze, powinniśmy sięgnąć po 14 lub 14 Plus. Podobnie jest zresztą z Apple Watchem, który w wersji SE oferuje teraz więcej kolorów, niż w 8. generacji.
Niewątpliwym wyróżnikiem 14 Plus jest jego bateria. Przesiadłem się z rocznego 13 Pro, który służy mi za telefon prywatny i służbowy, z dwoma kartami SIM. Przy moim użyciu, a więc rozmowie przez około godzinę dziennie, korzystaniu z hotspota, bezprzewodowego CarPlay i profilu firmowego (który dodatkowo skraca nieznacznie czas pracy), bateria wystarczała mi na pełny dzień, czyli od 7 rano do północy. Było to jednak zawsze „na styk”, a w intensywniejsze dni rozładowywała się wcześniej. Przy dokładnie takiej samej konfiguracji urządzenia, 14 Plus o północy ma jeszcze około 30-40% baterii. To ogromna różnica, nie muszę sięgać nawet po tryb oszczędzania energii (sugerowany przy poziomie 20% ładunku). Dwa dni są zresztą osiągalne, w weekend, gdy korzystam głównie z aparatu, przeglądarki, Tweetbota i komunikatorów, po odłączeniu telefonu od prądu w sobotę rano, około 20 w niedzielę miał jeszcze kilka procent baterii. Czas ten dla każdego będzie inny, niemniej jestem pod dużym wrażeniem wydajności akumulatora.
Wyświetlacz w 14 Plus jest naprawdę duży – ma 6,7 cala przekątnej, co przy proporcjach 19,5:9 daje nie tylko dużą powierzchnię, ale i sporą szerokość urządzenia. Nie jest to zdecydowanie telefon dla osób lubiących obsługiwać go jedną dłonią, niemniej dzięki rozsądnej wadze łatwiej utrzymać go w ręce niż wersję Pro. Ekran ma odświeżanie 60 Hz, co będzie odczuwalne dla osób przyzwyczajonych do ProMotion w iPadach czy iPhone’ach z serii Pro. Na co dzień jednak nie odczułem problemów z płynnością, a dzięki zastosowaniu SoC A15, a więc tego, który napędzał zeszłoroczne iPhone’y Pro, mamy tu solidny zapas mocy. Smartfony starzeją się coraz wolniej i na tym przykładzie wyraźnie to czuć – nie udało mi się znaleźć zastosowania, w którym 14 Plus miałby problemy z wydajnością.
Zastosowany układ aparatów sprawdza się na co dzień, choć brakuje mi trochę teleobiektywu. W 14 Plus mamy obiektyw szerokokątny oraz ultraszerokokątny, oba współpracujące z matrycami o rozdzielczości 12 MP. Wygląda to więc podobnie, co w ubiegłorocznym modelu 13. Znaczne zmiany zaszły natomiast w przedniej kamerze, bo teraz ma ona autofocus (choć przyznaję, nie odnotowałem, że w poprzednich modelach nie było tam tej funkcji). Tylny zestaw aparatów pozwala nagrywać wideo w trybie filmowym w 4K i 30 FPS (dla porównania, iPhone 13 radził sobie z 1080p i 30 FPS), natomiast standardowo jest to już 4k i 60 FPS. Apple dodało też tryb akcji, czyli nagrywanie z wykorzystaniem zarówno cyfrowej, jak i optycznej stabilizacji obrazu. Efekty są świetne, bo nagrania wychodzą bardzo płynnie, niemniej trzeba pogodzić się z ograniczeniem rozdzielczości do 2,8k.
Oprócz dużych i widocznych na pierwszy rzut oka zmian, 14 Plus oferuje też kilka detali, które ułatwiają pracę. Wiele aplikacji, nie tylko systemowych, ma tryb poziomy z widokiem dwukolumnowym. Szczególnie dobrze sprawdza się w nim systemowy kalendarz w widoku miesiąca, gdzie po lewej widać wszystkie dni, a po prawej agendę wybranego z nich. Dotyczy to też aplikacji trzecich, jak choćby Outlooka. Tu z lewej mamy listę maili, a z prawej ich podgląd. Nie ma wygodniejszej metody na szybkie przeglądanie skrzynki. Niestety, sam SpringBoard nie jest już wyświetlany w poziomie, co zmusza do obracania smartfona przy przechodzeniu między aplikacjami. O dziwo, w poziomie świetnie działa też FaceID, ani razu nie miałem problemu z odblokowaniem urządzenia. Mam też wrażenie, że w porównaniu do 13 Pro, głośniki „czternastki” są głośniejsze i mają mocniejsze niskie tony.
Przewiduję, że iPhone 14 Plus zdobędzie dużą popularność. Różnica w cenie pomiędzy nim a wersją 14 Pro Max jest duża, a wielu osobom zależy przede wszystkim na możliwie największym ekranie. To zresztą świetny telefon, z bardzo dobrą baterią i wydajnością, która dorównuje flagowcom. Szkoda tylko wersji Mini, którą Plus zastąpił. Od teraz 6,1-calowy ekran jest tym mniejszym, a to nie każdemu może pasować.
iPhone 14 Plus dostępny jest w następujących pojemnościach:
- 128 GB – 5899 PLN
- 256 GB – 6599 PLN
- 512 GB – 7899 PLN