Odliczanie do „Przebudzenia Mocy”: wspominamy „Zemstę Sithów”
Wojna! Takim słowem rozpoczyna się klasyczna sekwencja otwierająca każde “Gwiezdne wojny” w trzecim epizodzie sagi: “Zemście Sithów”. Pierwsza scena również pokazuje terror, który rządził wtedy w Galaktyce. Trzynaście lat wcześniej, gdy wicekról Nute Gunray organizował blokadę Naboo nikt nie spodziewał się, że tak mały problem może przerodzić się w wyniszczający konflikt.
Gdyby nie odkrycie armii klonów, Republika nie miałaby szans z rosnącymi siłami Separatystów. W ich szeregach pojawił się nowy generał, pół-maszyna, pół-Kaleesianin (gadowaty kosmita swoją posturą przypominający czlowieka z twarzą niczym nietoperz) Grevious, a przez coraz to większe pokłady finansowe robotów bojowych nie było końca. Zakończenie wojny nie tylko przyniosłoby spokój, ale i przywróciło demokrację: Wielki Kanclerz Sheev Palpatine podejmował bardzo radykalne decyzje pod swoimi rządami wykorzystując obecną sytuację w kraju.
Ta z kolei zmusiła, by Rycerze Jedi, czyli obrońcy pokoju i porządku musieli stanąć na czele oddziałów szturmowców i przyjąć rangi wojenne. Wśród nich najbardziej wyróżniało się dwóch generałów, Mistrz Obi-Wan Kenobi i jego uczeń, Anakin Skywalker. Spotykamy się z nimi już po raz trzeci, gdy w bitwie nad Coruscant podejmują się odbicia pojmanego Palpatine’a. Mimo, że misja się udaje, Generał Grievous ucieka, a dla Rady Jedi staje się jasne, że zgładzenie go jest kluczowe do zakończenia konfliktu.
Zadanie to przypada Kenobiemu. Korzystając z informacji przekazanych przez wywiad Palpatine’a udaje się na Utapau, gdzie rzekomo ukrywa się świeżo upieczony lider Separatysów. Z kolei Anakin spędza więcej i więcej czasu ze swoim przyjacielem Kanclerzem, co niepokoi Radę Jedi. Proszą oni by młody rycerz wykorzystał zaufanie, którym obdarzył go Palpatine i szpiegował przywódcę. Natomiast sam Palpatine chce, aby Anakin został jego przedstawicielem w Radzie Jedi. Skywalker staje przed trudnym wyborem: pozostać wiernym Jedi, czy wykonać polecenie swojego mentora. Dopiero, gdy Palpatine wyjawia mu swój cały plan decyzja staje się znacznie bardziej oczywista.
“Zemsta Sithów” udziela w zasadzie odpowiedzi na najważniejsze pytania, które fani zadawali po obejrzeniu Starej Trylogii. Poznajemy Dartha Vadera, kim był i dlaczego zdecydował się odłączyć od Rycerzy Jedi i przejść na Ciemną Stronę Mocy. Mamy wgląd w Wojny Klonów, dowiadujemy się dlaczego Jedi przeszli niejako do historii. Widzimy także zalążek tego, co później będzie Rebelią. Jednocześnie o “Zemstę Sithów” mam największy żal do George’a Lucasa. Mimo że sam film jest bardzo efektowny, to pojawiają się tam wątki, którym poświęcono stanowczo za mało uwagi. Dużo lepiej wyjaśnia je powieść napisana przez Mathew Stovera i naprawdę polecam ją każdemu fanowi tej (jeszcze) sześcioczęściowej historii.
Ja pamiętam, że na “Zemstę Sithów” czekałem nawet jeszcze bardziej, niż na “Atak Klonów”. Odliczałem dni do światowej premiery filmu, aby potem przebierać nogami w oczekiwaniu na swój pierwszy seans. Tradycyjnie już, byłem oczarowany (tak, moje recenzje “Gwiezdnych wojen” są prawdopodobnie nic niewarte, głównie przez nabyte i pielęgnowane przez lata fanbojstwo). Do produkcji często wracam, głównie ze względu na dużą rolę, jaką gra tu Palpatine, który zdecydowanie jest moją ulubioną postacią sagi.