Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Odliczanie do „Przebudzenia Mocy”: wspominamy „Nową nadzieję”

Odliczanie do „Przebudzenia Mocy”: wspominamy „Nową nadzieję”

Michał Zieliński
mikeyziel
1
Dodane: 9 lat temu

Podobno oryginalne “Gwiezdne Wojny”, później przemianowane na “Nową nadzieję” były hitem od swojej premiery. Jako, że wtedy mnie nie było na świecie to pozostaje mi uwierzyć na słowo. Jednak sam fakt, że bardzo często wracam do filmu jest wystarczającym dowodem, że faktycznie tak mogło być.

Historia w czwartej części sagi (pokazanej jako pierwsza) nie jest specjalnie odkrywcza. Mamy głównego bohatera, który prowadzi nudne życie, ale marzą mu się wielkie rzeczy. Gdy wreszcie udaje mu się wyrwać przechodzi od zera do bohatera zbawiając Galaktykę i ratując wszystkich “dobrych” od spektakularnej porażki.

Tym głównym bohaterem jest oczywiście Luke Skywalker, chłopak mieszkający na Tatooine, który wraz ze swoim wujem wchodzą w posiadanie dwóch droidów: R2-D2 oraz C–3PO. Ich wcześniejszymi właścicielem był generał Rebelii, czyli ugrupowania buntującego się demokratycznej władzy Imperium. W pierwszym, mniejszym robocie ukryta jest sekretna wiadomość dla dawnego rycerza Jedi, Obi-Wana Kenobiego, w której księżniczka Leia prosi o dostarczenie R2 na planetę Alderaan. Kenobi, weteran Wojen Klonów, jest już starym człowiekiem, więc prosi Skywaklera o pomoc. Gdy ten w końcu zdecyduje się opuścić Tatooine, Obi-Wan spotyka szmuglera Hana Solo i jego kompana Chewbaccę – to oni zapewniają transport na Alderaan. Przed dotarciem do Rebeliantów decydują się uwolnić księżniczkę z rąk Dartha Vadera, pół-człowieka, pół-maszyny, przerażającego dowódcy Imperium, byłego ucznia Kenobiego.

Co sprawia, że “Nowa nadzieja” jest tak niesamowitym filmem? Przede wszystkim sposób, w jaki została opowiedziana zawarta w nim historia. Jak już wspominałem, nie jest odkrywcza, ale przeniesienie jej do mitycznego świata science-fiction sprawia, że mamy do czynienia z czymś zupełnie nowym. Moim zdaniem niemałą rolę odgrywa również zastosowanie głównie praktycznych efektów specjalnych (jak to 40 lat temu). Oglądając “Nową nadzieję” widzimy, że każdy szturmowiec, każda scenografia, każdy droid są prawdziwe.

Nie ma tutaj najwybitniejszych dialogów, ujęcia mogłyby być lepsze, tylko muzyce nic nie można zarzucić. A mimo to, “Nowa nadzieja” ma w sobie lekkość i naturalność, której ciężko szukać w innych produkcjach. To może być najważniejsze co wyróżniło ten film na tle konkurencji 40 lat temu, ale nawet co wyróżnia go dzisiaj.

Jest jeszcze ostatnia kwestia, którą trzeba poruszyć. Dlaczego czwarty epizod został wydany jako pierwszy? Oficjalna wersja George’a Lucasa jest taka, że w tamtych czasasch nie miał technologii, która umożliwiałaby pokazanie Wojen Klonów tak, jak sobie tego wymarzył. Cóż, czy tak było naprawdę, tego pewnie nigdy się nie dowiemy.

Michał Zieliński

Star Wars, samochody i Taylor Swift.

mikeyziel
Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 1

Właściwie, to bardziej prawdopodobne jest to, ze wzorował się na mitologii i Homerze, bo on miał taki trik, ktory zastosował w Iliadzie, ktory polegał na opowiadaniu historii od środka. Dopiero kiedy widz lub czytelnik są już zaciekawieni i chcą dowiedzieć się więcej, opowiada wstęp.