Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Walizka

Walizka

2
Dodane: 8 lat temu

Wracałam dość zmęczona po trudnym dniu pracy i w ostatniej chwili wskoczyłam do wagonu metra. Ucieszyłam się – był pusty, co w godzinie powrotów z pracy nie jest normalne. Odetchnęłam z ulgą i niemal zemdlałam. Wróć. Zemdliło mnie. Smród. Dwóch bezdomnych, jeden w jednym kącie, drugi – w drugim. Jeden ćmiący coś w rodzaju papierosa i cuchnący tym (w metrze!!!). Drugi rozpryskujący na siebie i wokoło łazienkowy zapach letnich cytrusów w spreju. Tak, tak. Nawet podnosił koszulę i sprejował sobie pachy. Udało mi się nie zemdleć i na następnej stacji przesiadłam się do innego wagonu zwyczajowo wypchanego ludźmi.

Przebiegając na stacji między wagonami, uświadomiłam sobie, że z walizką bym tego nie dokonała i musiałabym umrzeć od brzydkich zapachów w tym wagonie. A po chwili uświadomiłam sobie, że nic takiego by się nie stało, bo mam fajną walizkę z fajnymi rączkami. Od której, ups, w niedzielę wieczorem w pociągu urwała się jedna z rączek. Czyli zostałam bez walizki w nocy tuż przed wylotem do Paryża, do pracy. I co teraz?

Moja mama, która przez całe swoje zawodowe życie podróżowała, mawiała, że dobra walizka to połowa udanego wyjazdu. Możesz zapomnieć rajstop, możesz nie wziąć ciepłego swetra, nie mieć pasty do zębów – wszystko dokupisz, ale bez dobrej walizki podróż nie będzie komfortowa nawet w I klasie pendolino. Dlatego, że w podróży, a szczególnie w ciągłych podróżach, walizka to twój dom. Taka walizka-dom musi mieć kilka cech, by było to wymarzonych osiem kątów.

Waga

Walizka musi być lekka. Kupując walizkę, trzeba pamiętać, by ją zważyć. Jeśli w sklepie nie ma wagi (ups, niemożliwe!), to porównajcie ciężar walizki z czymś, co często nosicie – torba, plecak, plecak z laptopem. Kiedyś skórzane torby były niemożebnie ciężkie, dzisiaj można znaleźć kabinowe walizki lżejsze niż kilogram. To jest tak bardzo super, że nie umiem wystarczająco się z tego cieszyć.

Kolor

Walizki często się nie odstępuje, ale niekiedy trzeba ją nadać na bagaż. Fajnie jest móc z daleka dostrzec swoją walizkę, lekko falującą na taśmie przy odbiorze bagażu na lotnisku. Wszystkie czarne i srebrne (jak ciąg samochodów w centrum Warszawy niezakłócony czerwonym Porsche), a tu nagle bach! Moja, malinowa, jedzie. Nie czerwona, nie pomarańczowa, nie różowa – malinowa. Łatwo ją rozpoznać z daleka, łatwo namierzyć – bo malinowa! Niekoniecznie trzeba mieć walizkę w maziaje, bohomazy, ciapki czy cokolwiek innego wielokolorowego, co może nie być zbyt poważnie odebrane przez klienta, do którego nieraz trafiam z walizką prosto z samolotu, ale malinowa jest jak znalazł.

Wielkość

Mam taką zasadę, że na wyjazdy do trzech dni zwykle nie zabieram walizki. Chyba że w tych trzech dniach mieści się jakaś impreza wymagająca wyjątkowych ciuchów. Mieszczę się do plecaka, czasem plecaka i damskiej torebki1. Dłuższe wyjazdy pakuję do kabinówki, a jeśli mam bagaż rejestrowany, to zabieram nieco większą walizkę (licząc na to, że przewiozę w niej różne dobra2, których nie zabiera się w bagażu pokładowym), a dopiero na najdłuższe wakacje, około dwutygodniowe, zabieram walizkę jeszcze większą.

Pojemność walizki to zarazem wygoda (więcej w niej miejsca), ale i nieporęczność. Jak z walizką skakać z wagonu do wagonu metra na stacji? Decyzja należy do każdego podróżnika – wybierasz stos bluzek czy wygodę podróżowania?

Wielkość walizki uzależniona jest też od tego, z jakim przewoźnikiem lecę. Na przykład Ryanair… EasyJet… WizzAir… Nie cierpię mierzyć tych cholernych centymetrów i sprawdzać, czy na pewno się zmieszczę. No ale mierzę i cierpię przy tym.

Kółka

Moja mama, jak wspomniałam, podróżowała całe swoje życie zawodowe, a zaczęła je u schyłku lat sześćdziesiątych XX w. Nie było wtedy ani walizek lekkich, ani w różnych rozmiarach, ani na kółkach. Na początku lat osiemdziesiątych do walizki, z którą jeździła najczęściej na dłuższe tournée zagraniczne, tata dorobił szkielet z kółkami z… wózka na zakupy. Pospawał nieco inaczej uprzednio pocięty metalowy szkielet wózka, przypiął go pasami do dużej walizy i mama odetchnęła z ulgą, ciągnąc ją za sobą, a nie tachając pewnie 25 kilogramów (o ile nie więcej) w jednej ręce, a altówkę w drugiej.

Dzisiaj można wybierać i przebierać: kółka szeroko i wąsko rozstawione, silikonowe, dwa, cztery kółka. Cuda. Nie lubię walizek na czterech kółkach – nie umiem ich prawidłowo prowadzić. Zazdroszczę tym, którzy posiedli tę sztukę i podziwiam ich chód na lotnisku. Dla mnie to jak automatyczna skrzynia biegów: niby łatwiej, a jakoś nie umiem.

Pozostaję więc przy dwóch kółkach i ciągnę walizkę za sobą. Ale kółka muszą nie turgotać. Mieszkam na krakowskim Kazimierzu, gdzie nocami odbywa się festiwal turgotania walizkami. Szanuję sen moich sąsiadów, stałych i przygodnych; jeśli walizka zbytnio turgocze, to biorę do ręki i niosę. Trudno.

Twarda czy miękka

Ważna sprawa. Twardą dopchasz kolanem – och, jakże dopychałam kolanem twardą walizę, pakując się do powrotu po stypendium z Paryża… Tak bardzo kolanem dopychałam, że aż walizka pękła w jednym miejscu. I tu pojawia się wyższość miękkich walizek. Nie pękną. Ale mogą zostać przecięte na lotnisku – przypadkiem, oczywiście – albo zgniecione – butelka wina wtedy się rozbije i zaleje francuski pasztet. Znowu, decyzja należy do podróżnika. Ja wolę walizkę miękką, ale coraz bardziej doceniam twarde.

Kompatybilność

Walizka musi się dogadywać z innymi podróżnymi gadżetami. Tak po prostu, ot. Na teleskopowej rączce musi się dać zawiesić kurtkę i zahaczyć na niej torebkę. Na walizce musi się dać wygodnie położyć nogi, gdy czeka się na lot. I tak dalej. Kompatybilność nie jest dla mnie warunkiem absolutnie niezbędnym, ale przyznam, że nie lubię walizek, na których rączce nie da się powiesić kurtki.

W czwartek za tydzień znowu lecę do Paryża. Mam więc od soboty do środy czas na znalezienie nowej walizki, która zastąpi moją malinową. Mam jeszcze jedno marzenie: chciałabym, żeby miała wbudowany GPS zsynchronizowany z aplikacją na iPhone’a. Umieram często z niepokoju po załadowaniu walizki do luku bagażowego autobusu – luku, który stoi otwarty na parkingu! – lub zostawiając walizkę w miejscu przeznaczonym na bagaż przy drzwiach wagonu w pociągu. Idealny gadżet dla gadżeciary podróżującej. Gdyby jeszcze do tego była do walizki aplikacja na iOS, która na przykład zarządzałaby mechanizmem zamka z kodem – odblokowywałoby się ją w aplikacji. Gdyby jeszcze taka walizka dzwoniła do mnie za pośrednictwem mojego iPhone’a, gdy oddalę się od niej o więcej niż 10 metrów i wyświetlała moje imię i nazwisko, jeśli zaginie. Gdyby jeszcze taka walizka miała wbudowany power bank i pozwalała na ładowanie iPhone’a, opaski FitBit i Kindle’a, a kto wie, może nawet laptopa? A gdyby jeszcze wysuwała się z niej mały pulpit na laptopa. A gdyby jeszcze kabinówka wyświetlała moją kartę pokładową. Walizka dla kobiety w delegacji. Kto mi taką zbuduje, nową, malinową?

  1. Zdefiniuj „damska torebka” jako torbiszcze mieszczące MBP 15”, power bank, duży notes i jeszcze zylion innych rzeczy.
  2. Chodzi głównie o sery, pasztety, wina, oliwę i ocet, które maniakalnie przywożę z Paryża, uważając, że nie da się ich znaleźć w odpowiedniej jakości, w akceptowalnej cenie, w Polsce.

Anna Gabryś

Byłam flecistką, wydawczynią, historyczką, muzealniczką. Jestem IT PM. Nie wiem, kim jeszcze zostanę. #piszęSobie #smartkultura #polszczyzna

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 2

wiem :) „prawie” robi różnicę – nie ma malinowej!