Uff, po świętach
W ubiegłym tygodniu pisałam, że w świętach i końcu roku najbardziej nie lubię tego, że potrzebne osoby są niedostępne. Irytujące nie jest to, że ktoś postanowił sobie zrobić wolne, ale to, że nie zostawił zastępstwa. Święta świętami, ale tramwaje jeżdżą, szpitale przyjmują chorych, a projekty może nie idą zwykłym trybem, ale jednak idą. Zwłaszcza że mówimy o świętach końca roku.
Coraz rzadziej pika coś na telefonie czy komputerze – maile przychodzą rzadziej, za to coraz częściej w odpowiedzi dostaję informację, że „twój e-mail nie będzie przekazany dalej”. Czas spowalnia. Pozornie wchodzimy w okres hibernacji.
W pracy tylko bliscy współpracownicy wysyłają życzenia Wesołych Świąt, Happy Christmas, Joyeux Noël. Wszyscy inni piszą „wesołych świąt końca roku”, bo przecież mogę być a) muzułmanką, b) żydówką, c) buddystką, d) ateistką (niepotrzebne skreślić). Do nas, do Polski, to jeszcze nie przyszło, ale przyjdzie. I ja się czuję uczciwiej, składając komuś życzenia „wesołych świąt końca roku”, bo tę fazę schyłkową roku trzeba celebrować.
A potem, gdy przyjdą te dni wolne („tak, w Polsce mamy wolny i 25, i 26 grudnia, nie, nie będzie mnie w pracy”), śpię do południa i nie odpowiadam na spływające maile, bo w autoresponderze wpisałam, że mam dzisiaj dzień ustawowo wolny od pracy i powiadomiłam kolegę, który we Francji nie ma takiego luksusu, że gdyby się którykolwiek projekt walił, to ma go ocalić.
Święta końca roku to święto księgowych. Zamykamy budżety („Proszę mi ten projekt rozliczyć do końca roku” – mail z 29 grudnia), wydajemy ostatnią kasę, gdzieś zachomikowaną w organizacji („Kupię dodatkowych 20 dni, wystaw mi fakturę. Na co te dni? Nie mam pojęcia, wymyślimy później”), prześcigamy się w promocjach („Sprzedam ci usługi 20% taniej, tylko kup ode mnie co najmniej 50 dni. Tak, zamówienie chcę do jutra.”). Wszystko tacy sami desperaci jak ja, byle zdążyć przed zmianą daty z atrakcyjnego 2016 na jeszcze nieznany 2017.
Wreszcie nadchodzi nowy rok i w pierwszym tygodniu, a czasem nawet miesiącu, mylę się i wpisuję ciągle 2016, a nie 2017 w arkuszach kalkulacyjnych. I cieszę się, że to już nowy rok. Cieszę się, że już po świętach i że mogę po prostu iść do przodu. Cieszę się, że czas zaczyna znowu biec normalnie szybko, coraz szybciej, że projekty nabierają tempa, że co pięć minut przychodzi mail, że…
Tak spędzam święta służbowo. A prywatnie? To prywatna sprawa.
Wesołych świąt końca roku, Drodzy Czytelnicy iMag Weekly! Życzę Wam, byście zawodowo byli tak dostępni dla innych, jak życzycie sobie, by inni byli dla Was dostępni i by święty Budżet był dla Was łaskawy. Niech się powodzi!