Cmentarzysko satelitów
Jedną z bolączek, z którymi boryka się przemysł kosmiczny jest problem kosmicznych śmieci na orbicie. Utrudniają one wysłanie rakiet i zwiększają niebezpieczeństwo misji, w czasie których astronauci wychodzą w przestrzeń kosmiczną. Niektórych satelitów, które wykonały swoją misję, nie da się sprawdzić na Ziemię; co dzieje się jednak z tymi, które mają możliwość kontrolowanego zejścia w ziemską atmosferę? Gdzie one trafiają?
Wszystko zależy od tego, gdzie znajduje się dany obiekt oraz ile paliwa w nim pozostało. Jeżeli satelita jest na wysokiej orbicie, to powrót na Ziemię wymaga sporej ilości paliwa, którego po 10 czy 15 latach pracy, może już nie być zbyt wiele. W przypadku takich jednostek, wysyła się je najdalej od Ziemi, jak to tylko możliwe. Jeśli chodzi o satelity znajdujące się na niższych orbitach, lepszym rozwiązaniem jest zmniejszenie ich prędkości i wejście w atmosferę.
W większości przypadków, obiekty takie ulegają spaleniu w czasie wejścia w naszą atmosferę, ale większe satelity, czy nawet stacje kosmiczne1, mogą przetrwać ten manewr. W takim przypadku ustalono pewne miejsce, w które stara się celować spadającą stacją kosmiczną.
Miejscem takim jest Oceaniczny biegun niedostępności, czyli miejsce na Oceanie Spokojnym, które znajduje się najdalej od miejsc zamieszkałych przez ludzi. Miejsce to, nazywane jest „Punktem Nemo”. Nazwa ta nie pochodzi od rybki z filmu Disney’a, lecz od Kapitana Nemo – bohatera powieści Juliusza Verne’a. Punkt Nemo znajduje się w południowej części Oceanu Spokojnego, w odległości 2688 km od najbliższej wyspy.
Na tym podwodnym cmentarzysku leży kilkaset pojazdów kosmicznych2. Wśród nich m.in. ponad 145 rosyjskich statków kosmicznych Progress, 6 niewielkich rosyjskich stacji kosmicznych Salyut, europejskie oraz japońskie bezzałogowe statki kosmiczne. Największym obiektem spoczywającym na tym cmentarzysku, jest oczywiście wspomniana wcześniej stacja kosmiczna Mir. Ważyła ona 143 tony3 i po 15 latach służby, w marcu 2001 roku zakończyła swoją misję. To również tutaj trafi Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, gdy zakończy się jej misja.
Nawet w czasie kontrolowanych deorbitacji zdarza się, że obiekt ulegnie rozerwaniu na kilka lub kilkanaście części i może nie trafić w Punkt Nemo. Przykładem może być próba deorbitacji europejskiego pojazdu ATV w 2013 roku. Wydano wtedy ostrzeżenia o możliwości upadku fragmentów pojazdów na terytorium Nowej Zelandii oraz Chile.
Jeszcze bardziej niebezpieczne są niekontrolowane wejścia w atmosferę. Najlepszym przykładem może być niewielka Chińska stacja kosmiczna Tiangong 1. Waży ona około 8 i pół tony i od pewnego czasu obniża swoją orbitę. Powinna wejść w ziemską atmosferę pomiędzy październikiem 2017 a kwietniem 2018 roku. Większość jej elementów prawdopodobnie spłonie, ale szacuje się, że około 100 kg może trafić na Ziemię. Nie ma kontroli nad stacją i nie jest znane dokładne miejsce upadku tych elementów, ani nawet dokładny czas, kiedy się to stanie.
Komentarze: 1
Nie zbyt dokladny artykuł – jest wiele bledow np. Nie kieruje sie statkow dokladnie w punkt nemo tylko w miejsce oddalone od niego o kilkadziesiat kilometrow, nie kieruje sie satelit jak najdalej od ziemi tylko na orbite cmentarna(znajdujaca sie za orbita geostacjonarna/geosynchroniczna)