Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Bang & Olufsen Beolit 15 – recenzja

Bang & Olufsen Beolit 15 – recenzja

2
Dodane: 9 lat temu

Sprzętów firmy Bang & Olufsen, które przewinęły się przez ręce redaktorów iMagazine, było już tyle, że musiałbym chyba uruchomić aplikację kalkulator w celu dokonania właściwych obliczeń. Za każdym razem wszystko, co wyprodukuje duński producent, przyjmujemy z uśmiechem na ustach. Czasami uśmiech jest tak szeroki, że gdyby nie uszy, to owinąłby się nam dookoła głowy.

Nie ma co ukrywać – B&O to jedna z naszych ulubionych marek i mogę tak napisać w imieniu całej redakcji. Skąd u nas taka fascynacja produktami tej firmy? Jeśli przyjrzymy się bliżej historii Bang & Olufsen oraz temu, z jakim podejściem wykonują swoje produkty, to odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Przecież dokładnie dzięki tym samym cechom pokochaliśmy Apple, właśnie dlatego postanowiliśmy prowadzić iMagazine.

Beolit15-15JS-Me11

Nie ma drugiego producenta sprzętów multimedialnych, który tak dużą uwagę zwraca na wzornictwo. Produkty B&O to sztuka, każde urządzenie ma duszę i oprócz tego, że ma wiadome cechy użytkowe, jest też elementem dekoracyjnym każdego pomieszczenia. Dzięki temu już w 1972 roku wzornictwo B&O doceniło nowojorskie muzeum sztuki nowoczesnej, które postanowiło do stałej ekspozycji dołączyć aż 7 produktów duńskiego producenta. Od zawsze przy wszystkich projektach pracowali najlepsi designerzy, a to przekładało się na sukcesy.

W roku 1939 Bang & Olufsen wypuścił na rynek pierwszy odbiornik radiowy wykonany z bakelitu i wtedy pierwszy raz w przedrostku pojawiło się kultowe „Beo”. Od tego momentu minęło siedemdziesiąt sześć lat, a ja przed sobą mam kolejny niezwykle piękny produkt z tej serii. Beolit 15 jest najnowszym dziełem i przedłużeniem hierarchii sprzętów Beo. Model 15 jest kontynuacją bardzo udanej konstrukcji Beolit 12, którą miałem okazję testować. Niesamowity jest fakt, że B&O postanowił (po trzech latach od premiery 12) pozostawić bryłę w niezmienionym kształcie. Jak pewni muszą być swojej konstrukcji, jak akustycznie dobrą skrzynią musiała być 12, że zadecydowali pozostawić ją bez zmian. Oczywiście zmiany zaszły, ale w środku oraz w systemach, które w ciągu tych trzech lat, dzięki idącej do przodu technologii, pozwoliły jeszcze ulepszyć ten rewelacyjny głośnik. Beolit 15 zyskał kolorystycznie, a nowy zestaw to widoczny krok w stronę piękna, tego piękna docenianego przez kobiety. Patrząc na wersję, którą dostałem, czyli szarość połączoną z różem i jasnobrązowym paskiem, to przypomina mi się pewien kawał. Na bank go znacie. Wiecie, jakie trzy kolory odróżnia prawdziwy mężczyzna? Wiem, że wiecie. Ta kolorystyka, z bryłą przypominającą koszyczek, od razu skojarzyła mi się z kosmetyczką. Jeśli kupicie swojej drugiej połowie na prezent ten głośnik, to pierwszym pytaniem kobiety będzie: „Gdzie się to otwiera?”. Przecież w środku muszą być szminki, tusze i lakiery do paznokci. Otóż nie, nie ma, za to jest dużo ciekawszych rzeczy. Nowa odsłona Beolita dostępna jest w trzech wersjach kolorystycznych: Polar Blue, Natural Champagne oraz Shaded Rose.

Beolit15-14JS-Me29

Zostawmy kolory, a skupmy się na tym, jak cudowną bryłę ma Beolit 15. Prosty, elegancki i niezwykle praktyczny – to wszystko zawdzięczamy Cecilie Manz. Duńska wielokrotnie nagradzana dizajnerka, o której mówi się w trzech słowach: minimalizm, prostota i piękno. Teraz możemy spokojnie zamienić te trzy słowa na: Beolit 15. Domeną jej projektów jest funkcjonalność i to też odzwierciedla ten głośnik. Niezwykle prosty, a zarazem pięknie wykonany z jednego kawałka skóry, pasek załatwia całą sprawę. Ten pasek powoduje, że chce się cały czas przestawiać ten głośnik, a fakt, że jest tak śliczny, nie ułatwia sprawy. Moja żona w trzynaście minut przestawiła Beolita osiemdziesiąt cztery razy, tłumacząc to tym, że musi sprawdzić, gdzie wygląda najlepiej. Misja zakończyła się fiaskiem, nadal cały czas go przestawia. Strach pomyśleć, czym byłby ten głośnik bez tego magicznego paska, to rozwiązanie jest esencją Beolita. Na uwagę zasługuje też gumowy materiał pokrywający górę głośnika, dzięki czemu wszystko, co na nim położymy, nie przesuwa się. Spora w tym też zasługa zastosowanego rantu – wygląda zgrabnie i jest przemyślany w każdym calu. Brawo, Cecilie.

Największe zmiany poczyniono w środku, w sercu projektu. Beolit 12 był doskonały, ale jak się okazuje, nie ma takich drzwi, których nie da się otworzyć. Bang & Olufsen, w tej nie dużej skrzyni zastosował system dźwięku wielokierunkowego Tru360. To działa. Raczej sceptycznie podchodzę do różnorakich sposobów dziwnego umieszczania głośników, które rzekomo mają znacząco poprawić dźwięk. Jednak B&O w tej dziedzinie można zaufać, przecież to oni stworzyli wiele konstrukcji o najdziwniejszych kształtach, które − jak się okazywało − grały świetnie.

Gdziekolwiek moja żona nie przeniosłaby Beolita, to dźwięk nie traci na jakości. Niestraszne mu są zakamarki i poziom, na jakim stoi, ten system radzi sobie z każdą sytuacją. Najlepsze w nim jest to, że gdziekolwiek się ustawimy, to dźwięk słyszymy dokładnie tak samo. Ta zmiana w porównaniu do Beolita 12 jest niezwykle duża i dla samego systemu Tru360 warto zmienić na nowszy model.

Beolit15-15JS-Me18

Przy okazji opisywania modelu 12 napisałem: „Nasze oko może nie pokochać tego głośnika, ale nasze ucho na pewno doceni dźwięk, który się z niego się wydobywa”. Muszę sprostować − nie wiem, jak można nie pokochać tego dizajnu? Beolit 12 był u mnie trzy lata temu, więc trochę czasu minęło i nie wiem, jak ja mogłem coś takiego napisać? W tej niepowtarzalnej bryle każdy powinien zakochać się z miejsca. Dlatego cofam pierwszą część tego zdania i proszę o wykasowanie jej z internetu. Natomiast jeśli chodzi o drugą część, to jak najbardziej jest ona aktualna. Dźwięk, jaki wydobywa się z Beolita 15, jest mi bardzo bliski, jego uderzenia zgrywają się z uderzeniami mojego serca idealnie. Ciepło i dolne zakresy odzwierciedlają w najlepszy sposób muzykę, którą kocham. Soul, jazz, rap, blues brzmią pięknie, wszystkie fragmenty wokalne pokazują, jak szeroką częstotliwością potrafi zagrać ten głośnik. Jestem pod wrażeniem, dlatego muszę napisać, że to mój ulubiony mały, przenośny głośnik.

Niestety Bang & Olufsen musi dostać też minus, ale zaznaczę, że rozumiem posunięcie producenta. Chodzi o system AirPlay, nasz kochany, nadgryziony AirPlay. Otóż w modelu 15 B&O zrezygnował z tego rozwiązania i cała transmisję bezprzewodową oparł o sprawdzony Bluetooth. Szkoda, ale w nagrodę otrzymaliśmy lepiej grający głośnik za mniejszą cenę (499 euro), więc tym na szczęście producent zrekompensował tę stratę. Teraz wracam do poszukiwań Beolita, bo przez ten czas, kiedy go opisywałem, na pewno został przestawiony wielokrotnie.

Dane techniczne

Na stronie producenta

Ocena iMagazine: 6/6


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 5/2015

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 2