Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Mój setup

Mój setup

2
Dodane: 8 lat temu

Smartfony, tablety, komputery – mogą służyć nam do pracy, rozrywki czy komunikacji. Każdy dostosowuje swój sprzęt do swoich potrzeb. Chciałbym podzielić się z Wami moim setupem.

Obecnie korzystam z trzech podstawowych sprzętów. Są to MacBook Pro 15” z ekranem typu Retina (late 2013), iPad Air 2 oraz iPhone 6S Plus. Ważniejsze jednak jest to, z czego na nich korzystam.

Aplikacje podstawowe

Zacznę od aplikacji, które są dla mnie absolutną podstawą, które instaluję zaraz po świeżym postawieniu systemu.

Pierwszą z nich jest Dropbox (dla macOSiOS). Tak, wiem, wśród wielu użytkowników usługa ta od jakiegoś czasu nie jest taka popularna czy lubiana. Dla mnie jednak to nadal podstawa. To tej usłudze nadal najbardziej ufam, jeśli chodzi o przechowywanie moich plików. Poza tym Dropbox dalej wyprzedza konkurencję pod względem wsparcia innych aplikacji. Poza tym na Dropboksie przechowuję ustawienia innych podstawowych aplikacji, które instaluję zaraz potem. Oczywiście z racji tego, że mój ekosystem składa się z urządzeń Apple, korzystam również z iCloud. Jak jednak nadmieniłem, Dropbox dalej gra główną rolę.

Zaraz potem instaluję 1Password (macOS – 64,99 euro; iOS – darmowa). To właśnie w tej aplikacji generuję i przechowuję hasła do serwisów i usług, do których kiedykolwiek się rejestrowałem, dzięki czemu nie muszę pamiętać kodów bezpieczeństwa. Ba, zdecydowanej większości nawet nie znam. Pamiętam tylko kilka najważniejszych haseł. W 1Password przechowuję też wszystkie licencje aplikacji spoza Mac App Store, a także ważne dokumenty.

Kolejny na liście jest Alfred (do pobrania za darmo w okrojonej wersji tutaj, a w wersji pełnej w cenie od 17 funtów). To jedna z tych aplikacji, dla których warto kupić maca. Niby to tylko ulepszony systemowy Spotlight. Naprawdę jednak Alfred umie o wiele, wiele więcej. Przede wszystkim pozwala na tworzenie własnych akcji za pomocą gotowych elementów oraz skryptów. Korzystam z Alfreda już kilka ładnych lat i przez ten okres, dzięki swoim możliwościom, pozwolił mi zaoszczędzić bardzo dużo czasu. Prawdę mówiąc, gdybym miał wskazać swoją ulubioną aplikację dla macOS, to Alfred byłby niekwestionowanym zwycięzcą. Jeśli zresztą czytacie iMagazine (magazyn oraz stronę) nie od dziś, to pewnie nieraz widzieliście moje teksty dotyczące Alfreda1, jego workflows, a i na łamach iMag Weekly rozpocząłem serię zaawansowanych przypadków użycia tej aplikacji (dotychczas ukazały się dwie części – pierwsza poświęcona budowie Script Filter oraz druga – o korzystaniu z tego elementu). Alfred świetne sprawdza się u mnie do wyszukiwania plików, wykonywania na nich różnych akcji, a także do wielu innych akcji, jak wyszukiwanie aplikacji oraz ikon dostępnych w App Store lub Mac App Store, instalowania i uaktualniania pobranych spoza MAS aplikacji czy sprawdzania pogody.

Następna z podstawowych aplikacji to Keyboard Maestro (w cenie niecałych 200 złotych). Pozwala na tworzenie własnych makr, które mają za zadanie przyspieszyć czynności wykonywane ręcznie. Podobnie jak w Alfredzie, akcje tworzymy z gotowych elementów i ewentualnie skryptów. Wydawać by się mogło, że te dwie aplikacje się dublują, ale nic bardziej mylnego. One raczej się uzupełniają, a czasami nawet współpracują. W KM ustawiłem na przykład własne skróty do wielu aplikacji czy też skróty klawiszowe otwierające konkretne foldery na podobnej zasadzie, jak to działa natywnie dla na przykład katalogu domowego czy Biurka. Poza tym w Keyboard Maestro mam zautomatyzowane publikowanie tekstów pisanych na stronę iMaga. O KM też niejeden raz pisałem na stronie iMaga.

Kolejny jest TextExpander (obecnie dostępny w planie subskrypcyjnym od 3,33 dolarów miesięcznie, do pobrania za darmo na iOS) – program, w którym zapisuje się jakieś fragmenty tekstu, a następnie można się do nich odwoływać, wpisując skróty złożone z kilku liter. Przy czym zapisane fragmenty mogą być dynamiczne w tym sensie, że da się uzupełniać wskazane miejsca. Na przykład po wpisaniu ustalonego ciągu znaków pojawia mi się okienko z dwoma polami tekstowymi. Do pierwszego wpisuję adres URL, a do drugiego nazwę serwisu. Po zatwierdzeniu całość jest wklejana jako odpowiedni kod HTML. W TextExpanderze mam również zapisaną stopkę mailową w dwóch wariantach językowych. Każda z nich jest na wyciągnięcie ręki, to znaczy – na wpisanie paru znaków.

Ostatnią, lecz niemniej ułatwiającą pracę z Makiem aplikacją jest BetterTouchTool (dostępna odpłatnie w cenie w przedziale od około 17 złotych do 210 złotych – według uznania). Zarówno Alfred, Keyboard Maestro, jak i TextExpander są sterowane przede wszystkim z klawiatury. Ponieważ moją przygodę z komputerami rozpocząłem jeszcze w czasach, gdy na pecetach królował DOS, jestem zdecydowanym zwolennikiem wszelkich skrótów klawiszowych i ogólnego posługiwania się klawiaturą. Wiadomo jednak, że czasami trzeba używać innych peryferii – myszy lub gładzika. Mam Apple Magic Mouse oraz Apple Magic Trackpad pierwszej generacji (czyli jeszcze na zwykłe baterie). macOS słynie z tego, że można go obsługiwać różnymi gestami wykonywanymi za pomocą dwóch wymienionych urządzeń. BTT ogromnie rozszerza wachlarz tych gestów i pozwala na przypisanie im niemal dowolnej akcji lub istniejącego skrótu klawiszowego. U mnie prym wiodą dwa proste gesty – wciśnięcie trzema palcami gładzika lub myszki zamyka okno aplikacji (ekwiwalent skrótu Cmd+w), natomiast czterema palcami – zamknięcie aplikacji (czyli Cmd+q). Już samo to pozwala nabrać myszce i gładzikowi podobnej prędkości użytkowej, co klawiatura.

Również w iUrządzeniach mam swoje podstawowe aplikacje, jak wspomniany przeze mnie Dropbox, 1Password czy TextExpander. Niestety ani Alfred, ani Keyboard Maestro nie mają swoich wersji mobilnych. Całe szczęście pustkę wypełnia inna aplikacja – Workflow (2,99 euro). Za pomocą gotowych elementów pozwala na stworzenie nawet skomplikowanych akcji, oczywiście w granicach dopuszczalnych w iOS. Workflow używam na przykład do składania kilku zrzutów ekranu iPhone’a w jeden czy też publikowania tekstów na stronę iMaga.

Praca – redakcja

Jako redaktor iMagazine głównie piszę teksty. Od dłuższego czasu preferuję składnię Markdown. W tym celu korzystam z aplikacji, które ją (tę składnię) wspierają. Na macOS do niedawna głównym edytorem, w którym powstawały moje teksty był Byword (11,99 euro w MAS; 5,99 euro w iOS). Cenię go za prostotę i sposób interpretowania niektórych elementów. Coraz częściej jednak piszę w Ulysses (44,99 euro w MAS; 24,99 euro w iOS). Jest co prawda dużo bardziej rozwinięty od Byword, ale równie dobrze, a nawet lepiej potrafi interpretować elementy tekstu, jak bloki HTML czy inne specjalne znaczniki. Do tego oferuje bardzo fajne porządkowanie plików w grupy. Niedługo Ulysses umożliwi też publikowanie tekstów bezpośrednio do WordPressa (Byword robi to od dawna), co też jest nie bez znaczenia.

Na iOS z kolei, jeśli chodzi o teksty publikowane na stronie, na razie bezapelacyjnie króluje inny edytor – Editorial (9,99 euro na iOS). Oczywiście wspiera Markdown, ale w odróżnieniu od wielu innych tego typu aplikacji, pozwala na tworzenie własnych akcji – z gotowych elementów lub skryptu Pythona. W ten sposób bezpośrednio z Editorial mogę na przykład wgrywać grafiki na stronę iMaga czy pobierać ikony aplikacji. A dzięki komunikacji z Workflow, publikuję teksty na stronę. Jeśli zaś chodzi o dłuższe wywody, to tworzę je w Ulysses.

Jeśli jestem z dala od komputera lub po prostu nie mam ochoty z niego korzystać, a muszę przygotować jakieś grafiki do wpisu – w takich sytuacjach korzystam z aplikacji Pixelmator (4,99 euro na iOS; 29,99 euro w MAS). Cechuje się ogromnymi możliwościami tworzenia i edycji grafik, a przy tym jest prosta w użyciu.

Praca – grafika

Być może część z Was wie, że nie tylko piszę dla iMaga. Moja praca zawodowa to grafika komputerowa (rym niezamierzony). Tutaj, jeśli chodzi o oprogramowanie, to zdecydowanie prym wiedzie pakiet Adobe. Korzystam głównie z powszechnie znanych Adobe Illustratora, InDesigna i Photoshopa. Myślę, że raczej nie ma potrzeby objaśniania, do czego służy poszczególna z nich.

Wbrew pozorom w tej pracy przydaje mi się też iPad. Chociaż mam tablet graficzny firmy Wacom, zdecydowanie lepiej pracuje mi się na zestawie iPad – stylus – aplikacja Astropad (29,99 euro na iOS). Ta ostatnia sprawia, że tablet Apple staje się tabletem graficznym z wyświetlaczem, prawie jak Wacom Cintiq. Pozwala to na jeszcze większą precyzję w czasie rysowania czy zaznaczania elementów, gdyż widać je bezpośrednio pod stylusem. Zapewne z iPadem Pro i Apple Pencil działa to jeszcze lepiej, mam nadzieję, że kiedyś będę mógł sobie pozwolić i na taki zestaw.

Od czasu do czasu przy obróbce zdjęć oprócz Photoshopa posługuję się Enlight (3,99 euro na iOS). Ma ona wiele prostych w użyciu opcji, które pozwalają mi szybciej osiągnąć pożądany efekt niż w kombajnie od Adobe.

Ostatnią pozycją, jaką czasem wykorzystuję do pracy jest aplikacja Screens VNC (9,99 euro na iOS; 19,99 euro w MAS). Zdarza się, że muszę coś pilnie wysłać z komputera, a akurat jestem poza domem. W takiej sytuacji wystarczy, że wyciągnę iPhone’a lub iPada, szybko połączę się zdalnie z komputerem i w miarę wygodnie wykonam potrzebne zadania.

Czas wolny

Oczywiście nie samą pracą człowiek żyje. Czasem trzeba się odprężyć lub socjalizować. Jeśli chodzi o to drugie, to w moim przypadku na czele stoi Twitter. Nie korzystam przy tym z oficjalnej aplikacji, lecz z najlepszej dostępnej na obie platformy Apple alternatywy, czyli Tweetbota (9,99 euro na iOS; 9,99 euro w MAS). Niesamowicie odpowiada mi zarówno jego wygląd, jak i obsługa za pomocą gestów oraz możliwości. Szkoda tylko, że sam Twitter tak niechętnie podchodzi do twórców alternatywnych wersji, co wiąże się z powolnym wprowadzaniem oficjalnych zmian. Dlatego na podorędziu mam zainstalowane oficjalne wersje Twittera (darmowa na iOS; darmowa w MAS).

Do komunikacji korzystam głównie z WhatsApp (darmowa na iOS; darmowa dla macOS). Tak, wiem, Facebook to zło i w ogóle. I jak rzeczywiście nie przepadam za korzystaniem z platformy Facebooka, tak jakoś w kwestii WhatsApp jest mi to obojętne. Przede wszystkim jednak głównym powodem, dla którego korzystam z tego komunikatora, jest duża liczba znajomych, którzy również używają tej aplikacji.

Uwielbiam również grać w gry. To moja słabość. Z tego względu zainstalowałem sobie zresztą Windowsa przez Boot Camp, choć gry desktopowe, które lubię najbardziej, są dostępne na macOS. Chodzi mi głównie o serię Truck Simulator (Euro TS – 19,99 euro na platformie Steam; American TS – 19,99 euro na platformie Steam), gdzie mogę wcielić się w kierowcę ciągnika siodłowego i przemierzać tereny Europy i Ameryki Północnej, by dowieźć przeróżne rzeczy z punktu A do punktu B. Jest to bardzo odprężające.

Moją drugą ulubioną pozycją jest z kolei Minecraft (100 złotych ze strony gry dla macOS; 6,99 euro na iOS). Jako osoba wychowana na klockach Lego bardzo się ucieszyłem, gdy usłyszałem o tej grze. Daje niemal identyczną wolność w tworzeniu lub pozwala przeżywać własne przygody w prawie nieskończonym świecie. Mimo specyficznej, kwadratowej grafiki ma w sobie to coś, co sprawia, że niektóre losowo generowane tereny dosłownie zapierają dech w piersi. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będę mógł dzielić się zamiłowaniem do tej gry z moim Synem.

Lubię również grać na iUrządzeniach. Obecnie numer jeden na mojej liście zajmuje świetna gra polskiego studia Inifnite Dreams – Sky Force Reloaded (darmowa na iOS z zakupami wewnątrz gry). Nie będę jednak się na jej temat rozpisywał, gdyż z pełną recenzją mogliście się zapoznać w poprzednim wydaniu Weekly. Podobnie zresztą jest w przypadku innej ciekawej pozycji – Chameleon Run (1,99 euro na iOS), o której pisałem w drugim wydaniu Weekly.

Stałe miejsce na moich iUrządzeniach ma też inna gra – MadSkills Motocross 2 (darmowa na iOS z zakupami wewnątrz gry). To zręcznościówka, w której sterujemy motocyklem na pełnej wybojów drodze. Na każdym z torów ścigamy się z przeciwnikiem komputerowym – zwykłym i asem. Pokonując tych ostatnich, odblokowujemy kolejne poziomy z trudniejszymi przeciwnikami i torami. Największą siłą gry jest jednak tryb współzawodnictwa z żywym przeciwnikiem. Co tydzień udostępniane są dwie nowe trasy, na których ścigać się może każdy. Na podstawie wyników jesteśmy przydzielani do jednej z dziesięciu dywizji. Oczywiście im wyżej jesteśmy, tym większy prestiż. Dostępny jest również tryb wyzwań, w którym jeden gracz wyzywa na pojedynek drugiego. Za udział w takich zawodach otrzymujemy punkty doświadczenia (więcej, jeśli wygramy wyścig), które dają nam z kolei poziomy doświadczenia. Osiągnięcie któregoś z pułapów odblokowuje części motocyklów lub same pojazdy. Sama gra jest dość łatwa do opanowania, ale wygrywanie z lepszymi zawodnikami wymaga już nie lada umiejętności, odpowiedniego timingu i sprytu. MSM2 potrafi dać sporo satysfakcji, gdy udaje się nam wygrać, ale potrafi też strasznie frustrować, gdy nam się to nie udaje. Jak na razie jestem w tej drugiej fazie i zdecydowałem się na dłuższą przerwę od tej pozycji, ale jeśli sami jeszcze nie mieliście styczności z tą grą, to zdecydowanie polecam.


W ten sposób dotarliśmy (mam nadzieję, że wytrzymaliście?) do końca moich wywodów o tym, jak korzystam ze swoich urządzeń. Uwielbiam macOS za możliwości, jakie daje, żeby można było go dostosować pod własne potrzeby. Za te wszystkie udostępnione przez różnych twórców narzędzia, dzięki którym łatwa praca z systemem od Apple jest jeszcze łatwiejsza i szybsza. Choć nie pałam jakąś nienawiścią lub szczególną niechęcią do Windowsa, nie wyobrażam sobie powrotu do pracy na Okienkach.

Podobnie rzecz się przedstawia z iOS. Choć jest to system mobilny, ograniczony względem desktopowego, dostępne narzędzia pozwalają korzystać z niego w pełni, praktycznie bez poczucia jakichś braków. Niekiedy okazuje się nawet, że iPhone lub iPad sprawdza się dużo lepiej w jakiejś sytuacji od Maca.

  1. W czerwcowym numerze iMagazine mogliście przeczytać recenzję najnowszej, trzeciej odsłony tej aplikacji.

Maciej Skrzypczak

Użytkownik sprzętu z nadgryzionym jabłkiem, grafik komputerowy, Redaktor iMagazine.pl. Mastodon: mcskrzypczak@c.im

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 2

Maćku jak Twój MBP radzi sobie z indesignem i illustratorem przy bardziej skomplikowanych zadaniach? Czy InDesingn nie dostaje czkawki po załadowaniu większego pliku EPS lub AI? Jaką masz konfigurację sprzętową?

Po pierwsze wybacz, że odpowiadam tak późno.

Radzi sobie bez żadnych problemów. Nie spotkałem się jeszcze z żadnymi większymi zacięciami, a pracowałem już z wielkimi banerami w skali 1:1.

Konfiguracja mojego rMBP to 16 GB RAM, 512 GB dysk SSD, procesor Intel Core i7 2,3 GHz.