Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu There’s a machine for that…

There’s a machine for that…

0
Dodane: 8 lat temu

Od początku dziejów ludzkości człowiek pragnął, by „coś” wykonywało pracę za niego. Lub za nią. Wynalazek koła sprawił, że na wózkach ciągnięto ciężary, zamiast je nosić na plecach. Wynalazek pralki natomiast spowodował, że pranie zaczęło się „robić samo”. Coraz więcej robią maszyny dla nas i za nas, nie tylko zaprogramowane przez ludzi – tak zwane „sztuczne inteligencje” programują się same.

Czekam na ten moment, gdy „inteligentna” pralka przyśle mi maila, że mój zapas czerwonych skarpetek się skończył i w związku z tym zdecydowała, że czas na pranie, które wykonała i świeżutkie skarpetki czekają na mnie w komodzie. Marzenie! Tymczasem doczekałam się chwili, w której sztuczna inteligencja pisze wiersze, maluje obrazy, komponuje muzykę. Sytuacja wygląda więc tak, że najpierw maszyny wyeliminowały praczki, następnie samochody bez kierowców odbiorą pracę tirowcom, wreszcie robotę stracą poeci, pisarze, dziennikarze, malarze, kompozytorzy i inni wszelkiej maści tak zwani twórcy. Dobra wiadomość jest jednak taka, że w dzisiejszych czasach artyści nie zarabiają na swojej twórczości, tylko na przykład w IT (graficy) czy w reklamie (copywriterzy i muzycy). Wprowadzenie maszyn do kultury nie zmieni w ich sytuacji zatem nic… Tak, tak. Ironizuję.

Co takiego się stało, że posuwam się do aż tak przykrych stwierdzeń? Ano kilka doniesień w ostatnich tygodniach. Pozwólcie, że wyliczę te, które zapadły mi w pamięć:

Kilka przykładów, ale można by znaleźć więcej. Znaczy to tylko tyle, że człowiek zafascynowany możliwościami oferowanymi przez sieci neuronowe, pragnie je wykorzystać na ostatnim polu, które jeszcze ciągle wydaje się całkowicie ludzkie – mianowicie na polu twórczości.

Wielu przyjmuje, że to właśnie twórczość odróżnia człowieka od zwierząt. Że nie staliśmy się „ludźmi” z chwilą, gdy któryś z naszych przodków postanowił wyprostować plecy i stanąć na dwóch nogach, ale dopiero wtedy, gdy owo dwunożne zwierzę chwyciło kamienie czy patyki i poczęło nimi stukać o siebie w określonym rytmie. Albo na ścianie jaskini, w której schroniło się przed chłodem, narysowało uproszczony wizerunek mamuta. Teraz tę przestrzeń kreatywną nie tyle oddajemy sztucznej inteligencji, ile sami uczymy sieci neuronowe, jak tworzyć – na obraz i podobieństwo tego, jak my, ludzie, tworzymy.

Działa to bowiem tak, że dostarcza się takiej sieci googlowej olbrzymi zasób poezji światowej, by ją sobie przyswoiła i przeanalizowała, a sieć po jakimś czasie wypluwa z siebie wiersz, bazując na tym, co do tej pory stworzyli ludzie. Podobnie z „nowym” Rembrandtem – sieć neuronowa analizuje wszystkie możliwe czynniki, na które umiemy „rozłożyć” dzieło sztuki malarskiej: pociągnięcia pędzla, tematykę, dobór kolorów i tak dalej. Wykorzystując je, tworzy „nowy” obraz Rembrandta, jakby Rembrandt sam go namalował. Ten obraz następnie się drukuje, oddając nawet pociągnięcia pędzla artysty dzięki drukowi 3D.

Wszystko to umożliwiają olbrzymie bazy danych na coraz szybszych komputerach – wyposażonych w procesory pozwalające na błyskawiczne przetwarzanie niewyobrażalnej liczby danych, a dzięki sieciom neuronowym „uczące się” – trochę jak dziecko, na własnych potknięciach, trochę jak dorośli – learning by doing.

Jakie z tego wypływają wnioski? Wielu się boi przyszłości, wyobrażając sobie, że jak w „Terminatorze” inteligentne maszyny przez nas wykształcone przejmą kontrolę nad światem i wypowiedzą nam, ludziom, wojnę lub, jak w „Matriksie”, zawładną nami, bo będziemy dostarczać im to, co najcenniejsze – energię. Pytanie, czy od tych inteligentnych maszyn jeszcze coś nas odróżnia, poza tym, że ludzie mają dwie nogi, a komputery – kilka maleńkich nóżek, na których opieramy je, by nie szurały po biurku? Skoro ostateczną miarą człowieczeństwa jest tworzenie sztuki, to inteligencja, sztuczna czy prawdziwa, właśnie tworząc sztukę, przypisuje się do rodzaju ludzkiego? Prawda czy fałsz? Prawdziwe przesłanki niekoniecznie prowadzą jednak do prawdziwych wniosków – nie chcemy, by sztuczna inteligencja stała się ludzką inteligencją tylko dlatego, że miarą człowieczeństwa jest twórczość.

Drugi argument: wszystko, co sztuczna inteligencja robi, to analizuje to, co już zostało wytworzone, przekształca to i wypluwa z siebie nie oryginalne dzieło, ale remix. No ale…, nie wiem, jak to napisać, ale przecież powszechnie wiadomo, że wszystko, co miało być napisane lub stworzone, już zostało napisane i stworzone. Że dzisiejsza twórczość we wszystkich dziedzinach, to remix, adnotacje, uzupełnienia, przekształcanie. Czym więc artysta dający dzieło nowe, ale którego clue zasadza się w świadomym przetworzeniu czy odniesieniu się do wcześniej istniejącego dzieła, przeanalizowanego szczegółowo, różni się od analizującej zylion rekordów w bazie danych sztucznej inteligencji? No czym? Ach, wiem, czym. Artysta w dzisiejszych realiach ciągle musi jeść, a sztuczna inteligencja jak na razie karmi się tylko prądem. Na razie, bo, co nas czeka w przyszłości, tego nie wiemy.

Czy zatem należy przestać eksperymentować z AI? Nie! Przynajmniej kilka argumentów popierających rozwój AI w laboratoriach IBM, Google’a, Microsoftu czy Facebooka przychodzi mi do głowy. Choćby to, że sto pięćdziesiąt lat temu obawiano się pralki, a przed fotografem, jak już pisałam w smartkulturze, uciekano. Koniec świata wieszczono po pojawieniu się telegrafu (kto wie, co to?). Dzisiaj tak samo powszechnie obawiamy się negatywnych skutków rozwoju technologicznego, ale zarazem nie umiemy się powstrzymać przed tym, by umożliwiać maszynom robienie coraz więcej rzeczy za nas. Czy będzie to pranie, czy pisanie wierszy – nie ma znaczenia. Skoro nie ma też różnicy w człowieczeństwie twórczej maszyny i człowieka, a jedynie jakościowo twórczość maszyn jeszcze nie jest satysfakcjonująca krytyków sztuki. Ale krytykom, wiadomo, najtrudniej dogodzić, nawet maszynowo.

To jedno jest pewne: człowiek będzie dążył niezmiennie do tego, by jego pracę wykonywały maszyny. Tak samo maszyny będą wyciskać sok z owoców, jak i tworzyć wiersze. Trzeba jednak pamiętać, że maszyna nie zrobi soku, jeśli nie wrzucimy do niej owoców. Maszyna nie napisze także wiersza, jeśli nie wrzucimy do niej zasobu poezji. There’s a machine for that, there’s a machine for everything…

Reklama stworzona przez AI kreatywnego dyrektora.

PS. Jeśli chcecie sprawdzić, czy potraficie odróżnić twórczość maszyny od człowieczej, to tu znaleźć można sonety napisane przez poetów ludzkich i maszynowych (po angielsku). Zgaduj-zgadula, przypominam, że Harrisona Forda pewna piękna androidka zwiodła…

Anna Gabryś

Byłam flecistką, wydawczynią, historyczką, muzealniczką. Jestem IT PM. Nie wiem, kim jeszcze zostanę. #piszęSobie #smartkultura #polszczyzna

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .