Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu iPad Pro jako komputer

iPad Pro jako komputer

Michał Zieliński
mikeyziel
7
Dodane: 8 lat temu

Jeżeli oglądaliście „Przyjaciół”, to na pewno znacie historię Rossa i Rachel, dwójki z tytułowej paczki. Schodzili się i rozstawali, aż do znudzenia. Podobnie wygląda sprawa ze mną i z iPadem. Na początku go nie rozumiałem. Potem pokochałem. Potem zapomniałem. I pokochałem na nowo. I znowu zapomniałem. Analizując moje ciągle zmieniające się opinie o nim, można dojść do wniosku, że cierpię na poważne schorzenia psychiczne. Punktem kulminacyjnym mojej relacji z tabletem Apple był tekst „Czym jest iPad?”, który ukazał się w 2015 roku w marcowym iMagu. Do dzisiaj podtrzymuję to, co o nim wtedy napisałem.

A było to, że iPad jest pierwszym prawdziwie osobistym komputerem. Tak, komputerem. Nie podkładką, nie deską do krojenia, nie przyciskiem do papieru. Komputerem. Apple mocno zaczęło to podkreślać podczas premiery iPada Pro 9,7” i to właśnie ten tablet kupiłem jakieś dwa tygodnie temu. Mimo mocnego przekonania o „komputerowości” iPada, nigdy nie byłem w stanie pozbyć się MacBooka. Czy mniejszy Pro mnie do tego przekonał? I tak, i nie. Ale po kolei. Nie ma co opisywać samego tabletu, bo Dominik recenzował go dla Was parę miesięcy temu, dlatego przejdźmy od razu do konkretów.

Na iPadzie zrobię rzeczy, których nie zrobię na Macu

To jest bardzo odważna teza, ale moim zdaniem zdecydowanie kluczowa w tej dyskusji. Przez swoją formę, wyposażenie i system iPad pozwala na uproszczenie zadań, które byłyby szalenie skomplikowane na tradycyjnym laptopie. Dla przykładu na tablecie dokończyłem rysunek podczas podróży pociągiem. Czy na Macu można rysować? Oczywiście! Rozkładasz się z tabletem graficznym, instalujesz odpowiednie oprogramowanie i śmigasz. Tylko kto coś takiego zrobi w podróży? W przypadku Pro moim jedynym zmartwieniem było znalezienie Pencila w torbie.

Idźmy krok dalej. Na iPadzie z powodzeniem nagrywam muzykę. Pewnie, na Macu też to zrobisz, ale będzie to wymagało albo wielkiego zestawu instrumentów, albo wielkiego nakładu czasu. Dotykowy ekran w tablecie sprawia, że wystukuję na wirtualnej perkusji rytm do akordów granych na wirtualnym pianinie. Banał. Ponadto w App Store znajdziemy aplikacje pozwalające każdemu tworzyć muzykę. Nie musisz wiedzieć, jak się gra, wystarczy, że to czujesz. Znikają bariery.

Na iPadzie masz to samo, co na iPhonie

Dla wielu zarzut, dla mnie wielka zaleta. Używając iPada jako swojego komputera, korzystasz w zasadzie tylko z narzędzi dostępnych na iOS. Oznacza to, że nawet jak masz przy sobie tylko swój telefon, to jesteś w stanie zrobić dokładnie to samo, co przy użyciu tabletu. Masz pewien schemat pracy, który możesz zabrać dosłownie wszędzie. Nie mogę powiedzieć tego samego w przypadku Maca. Nawet mój najczęściej używany komunikator, Telegram, oferuje różne funkcje w zależności od platformy. Gdy decydujesz się na jedną, ten problem znika.

iPad ma rozwiązania, o których możesz śnić w macOS

Moim ulubionym przykładem jest – paradoksalnie – multitasking. Gdy oglądasz wideo na iPadzie, to możesz w każdym momencie zminimalizować je do okna lewitującego nad resztą interfejsu, wykonać jakieś zadanie i wrócić do swojego serialu. To pojawi się w Sierra, ale podejrzewam, że będziemy musieli poczekać na pełną implementację. Bardzo też lubię funkcję wysuwania apki z boku. Podczas logowania do jakiegoś serwisu po prostu wyciągam 1Password, kopiuję hasło i momentalnie wracam do mojej aplikacji. Prościej się nie da. Doceniam również tryb split-screen. Można w nim „zadockować” jedną aplikację z prawej strony i żonglować tą z lewej za pomocą skrótu klawiaturowego. Świetne, gdy pracujemy nad dokumentem i korzystamy z wielu źródeł.

iPad jest poręczniejszy

Moim komputerem z wyboru jest 12-calowy MacBook, a mimo to czułem różnicę, gdy w torbie leżał tylko mniejszy Pro ze Smart Keyboard. Ten zestaw jest szalenie lekki i smukły. Nie zapominajmy też, że klawiaturę można odpiąć i trzymać w rękach sam „ekran”. Od premiery pierwszego tabletu Apple minęło sześć lat, a mnie to ciągle zadziwia. Dzięki temu z iPada możemy korzystać chyba wszędzie i w każdej pozycji. Żaden laptop nie pozwala na taką dowolność.

Ale są sytuacje, w kórych iPad wymięka

Powiedzmy, że chcesz otworzyć dwa pliki .pdf obok siebie. Albo potrzebujesz trzech kart w przeglądarce na raz. Lub wykonujesz pracę na wielu plikach. Czy nawet odpalenie systemu bazującego na Adobe Flash. To są zadania, na które iPad reaguje jak nasi sztangiści na testy antydopingowe. O, świetny przykład. Pobierałem niedawno piosenkę. Została legalnie udostępniona na stronie internetowej, na Macu to trzy sekundy roboty. Safari na iOS nie rozpoznawało przycisku do pobierania, musiałem więc użyć Workflow do wyciągnięcia kodu źródłowego strony. Tam znalazłem link, do którego kierował przycisk, wyciągnąłem go, a następnie ponownie przy użyciu Workflow pobrałem kawałek. Tylko nie miałem, co z nim zrobić, bo Apple nie przewidziało możliwości dodawania muzyki z pominięciem iTunes.

Wyłączając jednak historię z piosenką, momenty, gdy iOS na iPadzie nie dawał rady, zdarzały mi się w pracy. Po godzinach, podczas używania go w domu, nigdy nie sięgałem po laptopa. Przeglądając internet, mam wrażenie, że dla wielu komputer to narzędzie do pracy, podczas gdy wielu z nas używa go również do relaksu. Przeglądanie Facebooka, stron internetowych, komunikatory, oglądanie zdjęć, filmów – to robimy w domu. I do tego wszystkiego iPad nadaje się o wiele lepiej niż laptop czy desktop. Takie zresztą było założenie tabletu. Pamiętacie jego premierę w 2010 roku? Steve Jobs mówił tam, że iPad musi być znacząco lepszy w pewnych kluczowych sprawach. Tak właśnie jest. Moja rada: zamiast wyrzucać laptopa firmowego, raczej pozbądź się tego domowego. Łatwiej przekonasz się do iPada.

Tylko nie kupuj Pro. Oddałem go po dwóch tygodniach z nim. Nie zrozumcie mnie źle, to świetny tablet, ale taki też jest Air 2, który jednocześnie jest sporo tańszy. Siła Pro tkwi w dostępnych akcesoriach, a one są drogie. Komplet, który miałem u siebie kosztował 4300 złotych. Docelowo chciałem kupić model 128 GB z LTE, cena podskoczyłaby więc o kolejny tysiąc. Poszukaj zatem Aira 2 z przynajmniej 64 GB pamięci i modułem LTE. I wtedy schowaj do szuflady swojego laptopa domowego.

Michał Zieliński

Star Wars, samochody i Taylor Swift.

mikeyziel
Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 7

Z większością pozostaje mi się zgodzić, ale nie z kwestią Air 2. Jeśli oglądasz chociaż trochę wideo na iPadzie, to głośniki w modelach Pro – obu – powajalą na kolana. Zaskakująco dobra jakość.

Sam mam problem ze swoim iPadem Pro 12,9″, bo z jednej strony absolutnie go uwielbiam – sporo czasu spędzam w Safari, więc możliwość wyświetlenia pełnej strony WWW zamiast jego mobilnej wersji, jest boska. Z drugiej strony klawiatura ekranowa jest prawie pełna, a ta w modelu 9.7″ wydaje się przy niej jak tania podróbka. W kontrze oczywiście stoi waga i poręczność – model 9,7″ można godzinami trzymać w jednej ręce, a 13-tkę już nie. Wystarczy jednak w pionie otworzyć dwie aplikacje obok siebie, a już wybaczasz mu dodatkowe gramy.

Idealny iPad pojawi się wtedy, gdy model 12,9″ będzie ważył tylko co obecny 9,7″. Dla mnie oczywiście, bo każdy z nas ma przecież inne potrzeby. No i nie dla każdego iPad to komputer. Czego nie jestem w stanie zrozumieć. Dla przykładu, na Androidzie nie jestem w stanie pracować, bo brakuje mi narzędzi do wielu czynności, które z łatwością wykonuję na iOS, ale to nadal komputer. Osobisty, kieszonkowy, komputer.

ja mam taki z kolei dylemat, że do trybu #iPad-mostly brakuje mi właśnie czegoś pośredniego. 9,7 ma za małą klawiaturę, a 12,9 jest dla mnie po prostu za wielki… ostatnio pojawiły się plotki na macrumors, że Apple planuje wypuścić iPada 10,5… myślę, że mogłoby to być dla mnie idealne cacuszko do większości zadań… gdyby jeszcze można było swobodnie obsługiwać więcej niż 2 aplikacje na raz oraz, aby był dostępny system plików pełen… ehh marzenia. Chyba czekam na coś w rodzaju Surface od Apple… #dreaming

iPad to nie komputer. Gdyby był komputerem nie potrzebowałbyś MacBooka “do zadań specjalnych”. Miałem pierwszego iPada, teraz siedzę na Air 2 i choć naprawdę dużo się zmieniło na plus (jakieś 80% rzeczy robię obecnie na iPadzie), to nadal pewne ograniczenia i sterylność iOS skutecznie utrudniają pracę (dlatego do 20% rzeczy nadal potrzebny jest komputer z krwi i kości).

Powtórzę się z wpisu innego. To że czegoś się nie da zrobić nie oznacza że coś nie jest komputerem. Definicja komputera nie przewiduje takiego argumentu.

Idąc tym tropem rozumowania komputerem (sama jego definicja jest moim zdaniem bardzo nieaktualna) jest dzisiaj lodówka, samochód czy zegarek. Cytując pewien skecz KMN “nie nazywajmy szamba perfumerią”. Na siłe wszystko co ma w sobie trochę elektroniki można podpiąć pod “komputer”, podczas gdy iPad miał być czymś pomiędzy i służyć do “niezobowiązujących” celów. I w moim odczuciu tak zostało (choć jak zaznaczyłem wcześniej, lista czynności do wykonania na iPadzie wydłużyła się).