Praca z domu to marzenie
Praca z domu brzmi jak marzenie. Koniec budzików wyrywających nas ze snu, koniec z szefem ślęczącym nad nami. Prawda niestety leży pośrodku. Praca z domu to nie tylko blaski, ale często też cienie.
Znajomi myślą, że jesteś na wakacjach
Tak. Rodzina i znajomi uważają, że skoro pracujesz z domu, to w sumie mogą wpaść, kiedy chcą. Nikogo nie obchodzi, że ślęczałeś całą noc nad projektem, że na dzisiaj masz umówioną wideokonferencję. Niestety, jedyne rozwiązanie tego problemu, to postawienie wyraźnej granicy i powiedzenie „nie”. Nie zawsze to działa, szczególnie w przypadku niezapowiedzianych wizyt.
Są też sytuacje typu: skoro siedzisz w domu, to dlaczego nie posprzątałeś, nie zrobiłeś obiadu i tak dalej.
Pracuj, kiedy chcesz
To zarówno plus, jak i minus całej sprawy. Z jednej strony możesz dobrać sobie godziny pracy tak, by wykorzystać 100% swojej kreatywności. Z drugiej ulega zatarciu granica między tym, kiedy jesteśmy w pracy, a kiedy nie. Szczególnie że teraz mamy do niej dosłownie pięć kroków, a czasami i mniej.
Warto wyznaczyć sobie konkretne godziny pracy. Nie musi być to tradycyjne od 9 do 17. Ja na przykład około godziny 13 przestaję być zdolny do jakiejkolwiek pracy umysłowej, ale brakujące godziny nadrabiam po 19, kiedy dopada mnie druga fala energii.
Najpierw zrobię to, a potem…
To jedna z pułapek pracy z domu. W przeciwieństwie do biura wszystkie rozpraszacze są na miejscu. Właściwie nikt nie trzyma nas w domu. Przecież najpierw mogę iść na spacer, przemyśleć sprawę. Trzy godziny później trafiamy do domu i jeszcze bardziej nam się nie chce.
Niestety praca z domu wymaga ogromnego samozaparcia i miliona przypominaczy, że najpierw praca, a potem zabawa. Techniki takie, jak opisywana przez mnie wcześniej Pomodoro, są naprawdę pomocne w tej sytuacji.
Dodatkowo w kalendarzu mam utworzone bloki czasu, które poświęcam na pracę. To właśnie brak tej systematyczności związanej z tradycyjną formą pracy jest największą pułapką.
A może by tak popracować z łóżka
Wyznaczenie sobie stałego miejsca do pracy to jedna z pierwszych decyzji, jaką powinniśmy podjąć zaraz po tym, jak zdecydowaliśmy się na pracę we własnych czterech kątach.
Ten metr kwadratowy biurka (typowego 60 cm głębokie, 160 cm długie) sprawia, że nasz mózg odbywa mentalną podróż do pracy. To samo tyczy się ubioru czy nawet komputera. Warto by ten przeznaczony do pracy był tylko do pracy lub na jej czas wszystko, co z nią niezwiązane, znikało nam z oczu.
Brak ploteczek
Wydawać się to może dziwne, ale brakuje ploteczek. Zwykłych pogaduch i socjalizowania się. Praca z domu to samotna praca. Mnie to tak mocno nie dotknęło. Oboje z Angeliką w ten sposób zdobywamy pieniądze, ale mimo to nasz krąg znajomych jest dość niewielki i nie mam na to żadnej rady. Ot, taki minus. Kilka godzin dziennie samotnego ścierania się z pracą.
Drugi, głębiej ukryty minus, to brak pomocy bardziej doświadczonych kolegów. Na szczęście coraz większa grupa ludzi pracuje w ten sposób i powstają różnego rodzaju społeczności, które również w zdalny sposób pomogą w biedzie lub tak po prostu pogadają na dowolny temat.
Co zyskujemy
Pracując z domu, zyskujemy bardzo dużo. Przede wszystkim elastyczność. Nie tracimy już czasu na dojazdy. Jak chcemy, możemy zacząć pracę nawet o 5 rano, jeszcze przed wszystkimi i gdy większość pije swoją pierwszą kawę, my już jesteśmy w jej połowie.
W większości przypadków dostajemy też możliwość pracy z dowolnego miejsca na ziemi. Za trzy tygodnie będę pisał kolejne teksty do iMag Weekly z Irlandii i jest to możliwe głównie dlatego, że pracuję zdalnie. Sama przeprowadzka to tylko kilka dni urlopu. Moja baza klientów się nie zmienia. Możliwe, że oni sami tego nie zauważą. Skype, Slack i współdzielone listy zadań, a nawet tradycyjne maile to wszystko ułatwiają.
Jeden z pracowników Buffera w dość ciekawy sposób wykorzystuje tę wolność. Codziennie odbywa tournée po kawiarniach. Dla każdej z nich ma przygotowany blok zadań, około dwie godziny na jedną. Zmiana miejsca, zarówno sam spacer, jak i fizyczna zmiana otoczenia, sprawia, że za każdym razem podchodzi do nich ze świeżą porcją energii.
Zmniejszamy też swoje wydatki. To jeden ze skutków ubocznych braku dojazdów i samego faktu braku Pana Kanapki, zapachów kawiarni po drodze z pracy. Po prostu nie kuszą, a pełna kuchnia z lodówką jest tuż obok. Te 30 minut na przygotowanie lunchu można wykorzystać jako mentalny odpoczynek.
Mimo tych ukrytych minusów praca z domu to najlepsze, co przytrafiło mi się w życiu. To chyba ta wolność od miejsca i czasu jest powodem, który sprawia, że nawet przez chwilę nie myślę o powrocie do „korpo”.
Komentarze: 4
Krzyśku jak długo pracujesz jako freelancer?
4 lata już będzie.
u mnie mija już 6, ale sam nie wiem czy to jest najlepszy okres w moim życiu, choć na brak pracy nie narzekam.
Muszę swoje opisać.