Strain, czyli wampiry na ostro
Przez ostatnie lata w filmach i serialach grozy rządzi motyw Zombie. The Walking Dead odniósł ogromny sukces, a po nim lawinowo zaczęły powstawać takie seriale jak iZombie, Z Nation i co najmniej kilka filmów. Wampiry i wilkołaki zeszły trochę na drugi plan, szczególnie gdy najpopularniejszą wersją wampirów stały się błyszczące stworzenia o wyjątkowej urodzie.
W 2009 roku Guillermo del Toro wraz z Chuckiem Hoganem napisali książkę, Strain, wydaną w Polsce dopiero pięć lat później pod tytułem Wirus. Nią zajmiemy się jednak kiedy indziej (jeśli będziecie mieć ochotę). W tym samym też roku powstał serial, w głównych rolach mogliśmy zobaczyć twarz znaną miłośnikom House of Cards, fani Harry’ego Pottera z pewnością zwrócą uwagę na Filcha, tu już w mniej antypatycznej roli.
Grany przez Coreya Stolla doktor Ephraim Goodweather jest pracownikiem CDC. W pilotażowym odcinku zostaje wezwany do samolotu, którego pasażerowie wyglądają jakby spali, choć nie mają pulsu, a brakuje przyczyny śmierci. Pierwsze postacie wstają z siedzeń i wtedy wszystko zaczyna się na poważnie.
Serial ten przyciąga do ekranu już od pierwszych scen, wszystko gra, jest na miejscu, trzyma w napięciu. Historia nie skupia się jedynie na uczestnikach “ruchu oporu”, ale również na innych bohaterach, takich jak same wampiry i ludzie, którzy im służą, kilka postaci, które mogą się z początku wydawać nieistotne, jednak mają swoje miejsce w tej opowieści.
Podoba mi się, że postacie nie są przesadzone. Nie ma zbyt wielu geniuszy, poza typową hakerką z dziwnym akcentem, która chyba była pierwowzorem Darlene z Mr. Robot. Najbardziej irytującą postacią jest syn głównego bohatera, Zach, denerwujący głównie w drugim sezonie, po zmianie autora. Jeśli kojarzycie Karla z The Walking Dead to powiem wam, że z pewnością by się zaprzyjaźnili.
Strain to wreszcie wampiry, jakich mi brakowało! Krwiożerce monstra, zdeformowane, przerośnięte, odstające od reszty ludzi. Bardzo przypominają mi serię Nekroskop, gdzie wyglądali oni podobnie i tak samo, jak tu, sama hierarchia i typy wampirów są dość rozbudowane. Przez zwykłe ugryzienie powstają nieumarli, najbardziej podstawowa jednostka, wrażliwa na światło UV, z przerzedzonymi włosami i bladą cerą. Ponad nimi są wampiry, które zachowały ludzką formę i długowieczność, wtapiają się oni w społeczeństwo i zajmują się pociąganiem za odpowiednie sznurki. Nad wszystkim stoi Mistrz, ogromna kreatura w czarnym płaszczu, o przerażającej bladej twarzy, ostrych długich zębach i czarnych oczach.
Nie jestem mimo wszystko fanką krwi ściekającej z ekranu. Lubię, gdy ma to jakikolwiek sens i jest czymś ponad bezmyślną rzeź. Tu na szczęście to tak nie wygląda. Owszem, są flaki, robaki i spreparowane mózgi, do tego momentami hordy zniekształconych wampirów, trochę tortur. Jest to jednak w równowadze ze wstawkami fabularnymi, a dodatkowo, szczególnie w drugim sezonie, czasem z reżyserów wychodzi artyzm i sceny wyglądają bajecznie.
Nie jest to zdecydowanie serial do obiadu, ale na wieczór, gdy macie ochotę na wciągającą historię, nada się idealnie. Do tej pory wyemitowanych zostało 26 odcinków w dwóch sezonach, trzecia seria zaczyna się już w najbliższy weekend i liczyć będzie dziesięć epizodów.
Komentarze: 10
Jakoś nigdy wampiry mnie nie wciągały. Jeśli spróbuję, obawiam się, że serial mnie pochłonie więc może na razie skończę to co mam na liście. ;)
Ja jakoś polubiłam sam motyw, jak miałam kilkanaście lat zakochałam się w serii Nekroskop. Zmierzch to nigdy nie był mój klimat, ale z łagodniejszych wersji spodobał mi się Asystent Wampira – książkowy i filmowy. Bardzie młodzieżowe generalnie, ale inne.
Co oglądasz? Pochwal się! Sama dużo oglądam, ale zawsze szukam też czegoś nowego :D I Strain wciąga, sezon to tak na tydzień maksymalnie.
Chyba oryginalny nie będę. Dawno temu zaczęło się od Kompanii Braci, następnie był Pacyfik. Potem była dłuższa przerwa, chyba dzieci zabrały ten czas. W międzyczasie trafiłem na “The Unit” – to kilka nocy zabrało. Ostatnio powróciłem do seriali, a Netflix jeszcze dopomógł: I tak poszli: Vikingowie, House of Cards, Gra o Tron – utknąłem w drugiej serii, ale jeszcze mam zamiar do niego wrócić. Ostatnio – NARCOS – dla mnie coś wspaniałego tym bardziej, że na faktach. Druga seria będzie za tydzień a podobno materiału jest na 4. W kolejce czeka Walking dead i Breaking Bad.
Kompanię braci mam w planach, podobnie jak Pacyfik. Z tych klimatów to tylko Generation Kill widziałam. O Unit nie słyszałam ;) reszta to faktycznie, raczej współczesna klasyka, chociaż widziałam tylko 3 sezony TWD i całe Breaking Bad :D I przyznaję, Netflix pomaga fanom seriali ;)
Wracanie do seriali rozgrzebanych bywa naprawdę trudne. Powodzenia!
Wzajemnie, ale zapomnialem jeszcze o Rayu Donovanie. Ten to ma przesrane, sam nie wiem czy to bohater negatywny czy pozytywny. Pozostali bracia i ich ojciec wg mnie rewelacyjnie grają swoje role.
Tacy bohaterowie są najlepsi! To było piekne przy Kingpinie, że chociaż villain, to nie można było powiedzieć, że jest zły. Generalnie, sztuka, żeby umieć w ten sposób skroić postać.
Też zawsze lubiłem wampiry w literaturze i kinie, ale o tym serialu nie słyszałem. Sprawdzę na pewno, fajnie że o tym napisałaś.
I będę czekać aż przybliżysz trochę książkę :)
Odkryłam go jakoś przypadkiem, bo leciał na AXNie ;) dobrze się stało.
Nekroskopa czytałeś może?
Będę pamiętać :)
Jeszcze nie, przybierałam się, ale zawsze jakoś były książki z większym priorytetem :)
Za to jestem wielkim fanem Kronik Wampirów Anne Rice, pod wieloma względami niesamowite książki.
To ja mam z kolei cały czas w planach ;)
Z Nekroskopem aktualnie największy problem jest taki, że to było tylko wydane w papierze, stara edycja jest fajna i ma 5 części głównych tylko, nowa to już 18 tomów :D tylko 6+ to już inni bohaterowie, nadal fajne, ale bardzo słabe tłumaczenie odbiera przyjemność z czytania. (jestem chyba psychofanką Lumleya i jego bohaterów, z Nekroskopem na czele).