Jak wybrać odpowiedni papierowy kalendarz?
Chociaż wydaje mi się, że wrzesień to jeszcze za wcześnie, by szukać kalendarza na przyszły rok, wyszukiwania nie pozostawiają złudzeń – już się ludzie rozglądają, i to nie tylko za akademickimi wersjami.
Czy potrzebujesz kalendarza?
Większość odpowie, że tak, ale ten w telefonie wystarcza. Macie go zawsze przy sobie, wyświetla Wam przypomnienia i integruje się pewnie z kilkoma aplikacjami, których używacie, by zaplanować i zorganizować swój dzień.
Spora część pewnie kalendarza nie potrzebuje w ogóle, bo nie wie, do czego miałby się on przydać. Przez wiele lat należałam do tej właśnie grupy.
Jakiś niewielki procent pewnie ma kalendarz, papierowy, pewnie z biura, z wytłoczonym logo firmy lub partnera, bo jest wystarczający, a to najważniejsze.
Chociaż papierowego kalendarza łatwiej zapomnieć przy wychodzeniu z domu niż telefonu, to mamy pewność, że nie rozładuje się w nim bateria i zawsze będzie tak samo łatwo dostępny, bo wiecie, on po prostu działa.
Rozmiary
Kalendarze spotkać można w różnych formatach i wariantach. Okładka może być twarda lub tekturowa, czasem obita skórą lub gumowa, tłoczona lub nie.
A7
Najmniejsze kalendarze, jakie widziałam to rozmiar A7, czyli zbliżony do typowej plastikowej karty do bankomatu. Na poczcie możemy taki kupić za mniej niż 5 złotych, będzie miał zazwyczaj tydzień na dwóch stronach i miękką zeszytową okładkę. Nada się do zanotowania podstawowych informacji, jak wizyta u lekarza czy wyniki losowania lotto. Plus jest taki, że powinien się on bez większych problemów zmieścić w portfelu.
Bardziej wymagający użytkownicy mogą sięgnąć po Leuchtturma w skórzanej oprawie, który na 144 stronach mieści kalendarz, trochę miejsca na notatki, project planner oraz parę kartek z typowymi informacjami, jak kalendarium dni wolnych w różnych krajach. Na końcu znajdziemy kieszonkę, w niej naklejki do archiwizacji, a dodatkowo, dwie tasiemki w kolorze oprawy, do zaznaczenia, w którym miejscu kalendarza jesteśmy. Jak w każdym notatniku tej firmy.
Zmieścimy go w kieszeni i bez problemu w każdej torbie czy plecaku, do portfela z pewnością się nie zmieści.
A6 (pocket)
Hulaj dusza. W tym rozmiarze znajdziemy wszystkie najpopularniejsze marki, zaczynając od Field Notes, kończąc na Moleskine’ach. Oprawa twarda lub miękka, układ tygodniowy z notatnikiem lub bez, znajdą się też dzienne i takie, które nie mają dat i pozwalają na start w dowolnym momencie roku. Ba, Leuchtturm na ten rok zaproponował nawet kalendarz miesięczny z notatnikiem, który pokrywa okres od listopada 2016 do końca stycznia 2018.
Memorandum Notebook z firmy Word to idealne uzupełnienie kolekcji dla entuzjastów kieszonkowych notatników. Tydzień na jednej stronie, cztery linijki dziennie, zamknięte w rozmiarze niepodobnym ani do A6, B6 czy nawet C6 (bo w tym przypadku jest to 6 × 13 cm) zmieści się bez problemu w każdej kieszeni.
Perełką jest też dwanaście kolorowych zeszytów od Moleskine’a, które zamknąć można w zgrabnym pudełku. Jedna strona na dzień, nowy zeszyt na każdy miesiąc, może nie jest to idealny kalendarz, bo ciężko wziąć ze sobą całość, ale na dziennik, genialne.
A5
Zdecydowanie najbogatsza rodzina. Jest jednocześnie wystarczająco pojemna i mobilna, szczególnie w przypadku, gdy wrzucamy go do szkolnej torby razem z innymi zeszytami. Dzienne, tygodniowe w trzech układach, miękka oprawa, twarda, znajdziemy też takie zupełnie w poprzek, najlepiej zrobione przez Moleskine’a, bo zdecydowanie królują oni z ilością wariantów w tym formacie – samych tygodniowych mają chyba cztery czy pięć wersji.
A4+
Dobry rozmiar, gdy pracujemy przy biurku i nie jest one pełne innych rzeczy. Gdy na początku tego roku nakreśliłam pierwsze znaki w swoim kalendarzu, nie sądziłam, że spędzi on większość czasu przykryty innymi notatnikami i stertą papierów. By rozłożyć go na biurku, potrzebowałam odsunąć wszystko, myszkę i laptopa, czy wcześniej klawiaturę ze stacjonarnego komputera. Nie było to ani wygodne, ani poręczne. O mobilności nie ma mowy. To chyba sprawdza się tylko w przypadkach, gdy ktoś zapisuje tam rzeczy związane z pracą przy komputerze, a same informacje przekazywane ma drogą mailową czy telefoniczną (przy założeniu jeszcze, że umie rozmawiać przez telefon siedząc na krześle, a nie kręcąc się po pomieszczeniu).
XL od Moleskine’a z pewnością nie przytłacza tak, jak A4 (lub A4+) od Leuchtturma czy innych producentów, trzymających się ustandaryzowanych formatów papieru.
Wnętrze i układ
Tygodniowy, dzienny, a może miesięczny? Podstawowe pytanie.
Dzienny
Jeśli notatki gromadzimy w jednym miejscu, nie mamy pamiętnika, a kalendarz w telefonie jest najrzadziej włączaną aplikacją, to będzie to dobry wybór. Sprawdzi się najlepiej, jeśli będzie jedynym notatnikiem, ewentualnie z kieszonkowym zeszytem na bardzo oderwane od wszystkiego zapiski.
Tygodniowy
Zazwyczaj to tydzień na dwóch rozłożonych stronach. Weekend często jest potraktowany jako dni, kiedy tyle nie notujemy, więc sobota i niedziela mają o połowę mniej miejsca. Do tej pory tylko Castelli w serii Ivory potraktował wszystkie dni na równi. Optymalny układ dla tych, którzy planują tygodniami i lubią na bieżąco widzieć więcej dni niż jeden aktualny.
Wariantów jest bardzo dużo. Siedem dni może być ułożone obok siebie w kolumnach, jak zobaczyć można w większości notatników opatrzonych naklejką planner, lub jeden pod drugim, trzy dni z lewej, cztery z prawej. Moleskine ma wersje poziome, które sprawiają wrażenie, że mamy więcej miejsca, a sporo producentów stworzyło jeszcze wersje z notatnikiem, gdzie z lewej strony są wszystkie dni w rzędach po kilka linijek, a prawa strona jest wypełniona jedynie liniami, pozwalającymi na dowolne zastosowanie.
Korzystałam z wariantu z notatnikiem przez rok i kiedyś jeszcze z pewnością wrócę, bo strona na notatki dobrze sprawdza się jako lista zadań.
Miesięczne
Dla mnie to nowość. Na dwóch stronach wyrysowane są kratki jak w typowym trójdzielnym kalendarzu z tasiemką i czerwoną ramką do zaznaczenia dzisiejszego dnia. Numerki są oczywiście mniejsze, ale to nadal podzielone na tygodnie kwadraciki. Miejsca na notatki jest tam niewiele, wpiszemy co najwyżej iChwila czy lot do Irlandii. W nowości od Leuchtturma jest tam jednak jeszcze prawie 80 numerowanych stron, a każdy kwadracik ma wyznaczone miejsce, gdzie wpisać można numer strony, zawierającej dodatkowe informacje. Genialne!
Wybierając kalendarz, warto zastanowić się, czego od niego oczekujemy, czy będzie głównym zbiorem naszych notatek, czy tylko narzędziem pomocniczym. Trzeba przemyśleć, czy będziemy go nosić na torbie, czy trzymać głównie trzymać na biurku, bo nie ma nic smutniejszego, niż prawie pusty zakurzony kalendarz, który miał się sprawdzić.
Komentarze: 2
Przez Ciebie mam ochotę wrócić do papieru…
Wracaj! Możesz spróbować z kalendarzem od Field Notes :D żeby nie było za dużego szoku