Drużynowe Mistrzostwa Europy w squashu odbyły się w Polsce
Od dwóch lat amatorsko gram w squasha – pewnie wiecie o tym, jeśli śledzicie mnie na Twitterze. Squash to taka dziwna gra, w której dwóch zawodników zamyka się w klatce i odbija małą czarną piłkę od ścian. To jednocześnie gra bardzo dynamicznie rozwijająca się w Polsce. Dość powiedzieć, że we Wrocławiu mamy największy na świecie klub squashowy, który ma 32 korty. Każdy squashysta podczas wizyty w klubie robie sobie selfie z numerkiem kortu. Swoją drogą to ciekawy pomysł na promocję klubu – niby mamy cztery korty, ale mają numery od 65 do 69. Każdy by sobie robił fotkę na tym ostatnim. Jak wspomniałem, squash rozwija się i według ostatnich szacunków gra w niego w Polsce już 250 tysięcy osób – to wzrost o 100 tysięcy w ciągu dwóch lat.
Co przyciąga ludzi do tej gry? Jedno to niski próg wejścia. Tak naprawdę wystarczy godzina z kimś, kto potrafi grać, aby spokojnie odbijać piłkę po korcie i mieć frajdę z gry. Jeśli połkniemy bakcyla (moim zdaniem trudno go nie połknąć), to okaże się, jak bardzo jest to rozwijająca i wymagająca ruchowo gra oraz jak ważna jest w niej głowa i taktyka. W końcu ściany są cztery i od każdej można odbijać piłeczkę, trzeba więc pomyśleć, od której lepiej odbić na początku. Squash angażuje wszystkie partie mięśni, a w czasie intensywnego godzinnego meczu można spalić 1200 kalorii – dla porównania w czasie biegania ponad połowę mniej.
Bardzo możliwe, że o tej ciągle lekko egzotycznej grze mogliście w ostatnim czasie usłyszeć w „dużych mediach”. To dość wyjątkowa sytuacja, bo squash pojawił się w ogólnopolskich doniesieniach chyba po raz pierwszy. Powodem były rozegrane w Polsce Drużynowe Mistrzostwa Europy. Odbyły się w Warszawskim klubie Kahuna, czyli tam, gdzie gram na co dzień. Ekipa pod wodzą Wojtka Nowisza, kilkukrotnego mistrza Polski i właściciela klubu, przebiła się z przekazem bardzo szeroko. Informacje o European Squash Team Championships 2016 były w Polsacie, TVN, TVP i Polskim Radiu, a na facebookowym profilu mogliśmy znaleźć komplet informacji i genialne zdjęcia. Warto przy tym dodać jak karkołomne zadanie miał wspomniany Wojtek Nowisz, występując w podwójnej roli: organizatora oraz gracza polskiej drużyny.
Na stałe w klubie jest osiem kortów, a na potrzeby mistrzostw rozstawiono jeszcze jeden: główny kort szklany, na którym rozgrywano najważniejsze mecze. W turnieju wzięło udział 30 ekip, czyli ponad 200 zawodników z całej Europy, w tym takie gwiazdy squasha, jak drugi na świecie Gregory Gaultier z Francji, Simon Rösner z Niemiec czy James Willstrop z Anglii. Na co dzień klub Kahuna to rodzinne miejsce, w którym wszyscy się znają, biegają dzieci graczy i właścicieli, a obsługa na wejściu od razu podaje ci ulubiony napój izotoniczny. Trochę się obawiałem, czy klub podoła organizacji tak wielkiej imprezy oraz czy nie zatraci tego rodzinnego charakteru. Dla mnie był to też pierwszy raz na widowni tak ważnej squashowej imprezy. Po kilku dniach spędzonych na widowni oraz przed ekranem iPada, oglądając streamingi z meczów, na których nie mogłem być, muszę powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Kahuna była miejscem ogromnej imprezy sportowej, a ciągle dawało się wyczuć atmosferę rodzinną. Słyszałem zawodników występujących na tej imprezie, że w ich opinii były to najlepiej zorganizowane mistrzostwa jak do tej pory.
Największym przeżyciem było zobaczyć mecz finałowy dwóch najlepszych drużyn w Europie (Anglia–Francja) i zawodników, którzy byli na szczycie rankingu – szczególnie dla kogoś takiego jak ja, kogoś, kto stara się grać w squasha. Napisałem „stara się”, bo niektóre pojedyncze wymiany piłek w tym meczu trwały dłużej niż niejeden mój cały set (gra się do 11 punktów). Siła odbić, opanowanie, taktyka na korcie – tego nie da się dobrze zobaczyć na ekranie, to widać dopiero oglądając na żywo. Ja też w końcu zrozumiałem coś, co powtarzali mi trenerzy squasha, w tym wspomniany Wojtek oraz Ania Jurkun – trener polskiej kadry: „Na korcie zazwyczaj masz dużo czasu”. Oglądając mecze zawodników na najwyższym poziomie, mogłem zaobserwować, jak dużo mają czasu na odbicie dzięki doskonałemu czytaniu gry. Mistrzostwa ostatecznie wygrała Anglia, zarówno wsród kobiet, jak i mężczyzn. Na koniec trzeba wspomnieć o występie polskiej ekipy – grali bardzo ambitnie, ale nie sprawili niestety niespodzianki i większość meczów przegrali. Na szczęście podobno rośnie mam nowe pokolenie graczy, którzy już nie odstają od europejskiej czołówki.
Pewnie za kilka lat oprócz organizowania dobrych imprez będziemy mogli też popatrzeć na naprawdę dobrą grę naszych zawodników. Tymczasem spróbujcie umówić się na grę w najbliższym klubie, najlepiej z trenerem, bo warto zacząć od dobrych wzorców.