Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Praca z kanapy

Praca z kanapy

Paweł Okopień
paweloko
0
Dodane: 8 lat temu

Wyobraź sobie, że możesz wstawać, o której chcesz, że możesz pracować, skąd zechcesz. Może być to nawet Twoje własne łóżko, a to, co dziś zrobisz, zależy niemal wyłącznie od Ciebie. Brzmi fantastycznie? Owszem, nikt jednak nie mówi, że jest to sielanka. Wiem, bo sam tak żyję.

Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale w życiu nie pracowałem na etacie. Zamiast jednego szefa, zwykle mam kilku – to moi zleceniodawcy. Nie przepracowałem w biurze ani jednego dnia, nie pracowałem nigdy etatowych 8 godzin. Częściej pracuję więcej, nawet jeśli ta właściwa praca to czasem raptem 5–6 godzin. Finalnie i tak stale jestem pod telefonem, mailem i odpowiadam na wiadomości. Moja praca to moje hobby, więc po godzinach też siedzę w sieci i czytam na ten temat. Pewnie tak ma wielu z Was, zwłaszcza jeśli robicie to, co lubicie. Może to kwestia naszych czasów, w których nie ma granic, a dzięki globalizacji nie ograniczamy się do kontaktów służbowych od 8 do 16. Zdarza mi się otrzymywać służbowe maile wysłane przez kogoś o 1 w nocy.

Chwalę sobie pracę zdalną i nie zamieniłbym jej na żadną inną. Pewnie gdyby nie taka praca, nie byłbym z kobietą, z którą jestem. Dzięki temu swobodnie mogłem kursować między Łodzią a Warszawą, a teraz przeprowadzić się do Częstochowy, praktycznie bez większych problemów. Nie mam też trudności z ogarnięciem spraw w godzinach pracy urzędów i mogę robić zakupy niemal o dowolnej porze. Jest to szalenie wygodne, a ta swoboda zarządzaniem czasem sprawia, że nie zamieniłbym swojego stylu życia na żaden inny, o ile sytuacja życiowa by mnie do tego nie zmusiła.

Jednocześnie nie ma mowy o swobodzie czasu i miejsca, co zresztą wie pewnie każdy szef firmy. Znajomi mówią: „jak masz fajnie, możesz wstawać, o której chcesz”. W rzeczywistości często okazuje się, że trzeba pracować od wczesnych godzin porannych. Przez długi czas wstawałem przed 6, aby przed 9 były gotowe nowe materiały do publikacji. W dniu konferencji Apple czy ogłoszenia wyników finansowych muszę posiedzieć nad tekstem wieczorem. Gdy pracowałem jeszcze w stricte newsowych miejscach, zdarzało się, że wypadała jakaś pilna sprawa, a ja byłem w samochodzie czy galerii handlowej. Zatrzymywałem się więc na parkingu i na telefonie pisałem tekst. Raz prawie musiałem wyjść z seansu w kinie. Lubię ten styl pracy, częściej daje mi on satysfakcję niż poczucie irytacji. Wiem jednak, że potrzeba też dużej dozy zrozumienia od drugiej strony. W niektórych związkach taka forma pracy może być źródłem poważnych konfliktów.

Do tego dochodzi słynne: „skoro siedzisz w domu, to możesz posprzątać, ugotować obiad i zrobić jeszcze wiele innych rzeczy. Skoro siedzisz w domu to znaczy, że nie pracujesz”. Takie stwierdzenia słyszę najczęściej od osób starszych, z pokolenia moich dziadków, ale czasem takie wypominki można usłyszeć również we własnym domu. Zwykle rzeczywiście przyrządzam obiad, jeśli mam czas. Oszczędzam na dojazdach, zakupy mogę zrobić o dowolnej porze, więc zyskuję dodatkowy czas na gotowanie. Gdy domowego obiadu nie ma, jest okazja do zjedzenia czegoś na zamówienie czy wyjścia do restauracji.

Praca z domu wymaga sporej samodyscypliny. Bardzo łatwo jest „wejść w internety” i stracić rachubę czasu, a finalnie jestem rozliczany z efektów – nikt mi nie płaci za godziny. Akurat taka forma bardzo mi odpowiada, ale w domu zawsze jest coś do zrobienia, są rozpraszacze. Trzeba umiejętnie to rozdzielić. Przyznam się, że nie zawsze mi się udaje. Czasem siedzę nad porcją tekstów 1 dzień, a czasem podobna praca zajmuje mi 3–4 dni.

Nie dziwię się, że coraz bardziej popularne są miejsca coworkingowe. W mojej okolicy raczej o nie trudno, więc czasem wybieram się do kawiarni. Generalnie człowiek pracujący z domu w pewnym stopniu jest wyalienowany. Jeśli nie prowadzi bujnego życia towarzyskiego po godzinach, to może być to bardzo poważny problem. Przez wiele godzin w ciągu dnia jestem sam na sam z komputerem. Pozostają jeszcze osoby przy telefonie.

Jest też kwestia ruchu. Od zakończenia studiów, kiedy pracę łączyłem z uczelnią, dotknęła mnie znacząca nadwyżka kilogramów. Brak konieczności wyjścia z domu sprawia, że często lekki wysiłek fizyczny to za mało. Teraz staram się z tym walczyć, choć idzie mi to opornie.

Kwestia płynności zleceń i finansów to oddzielna historia. Trzeba jednak o tym pamiętać, zrywając z etatem. Dla mnie praca zdalna jest świetna, choć nie mówię, że jest łatwo. Freelancerzy muszą borykać się z innymi problemami niż pracownicy etatowi. Wszystko jest dla ludzi, ale praca z kanapy nie jest dla wszystkich.

Paweł Okopień

Pasjonat nowinek ułatwiających codzienne życie, obserwator szybko zmieniającego się rynku tech, nurek, maniak wysokiej rozdzielczości i telewizorów.

paweloko
Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .