Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Kobieta na końcu świata – Ela Różalska

Kobieta na końcu świata – Ela Różalska

0
Dodane: 8 lat temu

Ela-Rozalska---Australia---11-heroWojtek Pietrusiewicz: Słyszałem, że ostatnio jakaś wariatka spakowała walizkę, wskoczyła do samolotu i poleciała do krainy kangurów na pięć tygodni. Sama! Wiesz może coś na ten temat? Najbardziej interesuje mnie co czułaś i co myślałaś przed wyjazdem, czy coś się zmieniało im bliżej był termin wylotu i co się stało zaraz po wejściu na pokładu samolotu.

Ela Różalska: Pięć tygodni i trzy dni!! I nie mam pojęcia, jak mi się udało tylko z jedną walizką polecieć. Wróciłam z pracy i jak kupiłam bilet, to byłam tak podekscytowana, że nie mogłam zasnąć. Chyba dopiero o piątej nad ranem zamknęłam oczy. Trochę się denerwowałam, jak to będzie, szczególnie samej. Ale pracy było sporo, ja byłam coraz bardziej zmęczona, bo, żeby wyjechać na taki czas, oszczędzałam zarówno pieniądze, jak i dni urlopowe. Na koniec więc już o niczym nie myślałam. Czekałam tylko, aż znajdę się w samolocie. I jak usiadłam, to chyba cały czas nie docierało do mnie, że to się dzieje.

Ela-Rozalska---Australia---22-hero

WP: Dlaczego Australia? Co Cię tak w niej pociągało lub nadal pociąga? Nie mogłaś pojechać na Mazury? Albo nad Bałtyk? No, ostatecznie do Chorwacji.

ER: Dlaczego Australia? To było moje marzenie od dłuższego czasu – żeby kiedyś odwiedzić ten ogromny kontynent i na własne oczy zobaczyć kangura. Ale ten plan był ciągle taki nierealny, bo… no właśnie, tyle „przeszkód”. Bo to duży wydatek, bo nie mam z kim jechać i tak dalej. Aż pewnego dnia stwierdziłam, że już dłużej nie chcę czekać, a samotna podróż może być ciekawym doświadczeniem. To było rok temu. Potem w listopadzie kupiłam bilet, a 14 stycznia siedziałam w samolocie do Sydney. W drodze powrotnej już wiedziałam, że to, co mnie pociągało wcześniej, nadal pociąga. Przyroda, krajobrazy, przestrzeń. To nie kraj, gdzie będziesz fotografować kolejną świątynie, wysoko wznoszone mury obronne. To po prostu miejsce, gdzie odkrywasz, jak piękna jest przyroda, gdzie nie możesz napatrzeć się na ocean, gdzie jedziesz i… jedziesz, i ciągle ci mało. Mimo, że spędziłam w Australii pięć tygodni, czuję niedosyt. Przed wyjazdem przeczytałam książkę Marka Niedźwieckiego „Australijczyk”. Teraz rozumiem, dlaczego był tam tyle razy i zazdroszczę.

Ela Rozalska - Australia cz 2 - 26

WP: No dobrze. Doleciałaś. Wypożyczyłaś samochód. I pojechałaś! Miałaś jakąś konkretnie zaplanowaną trasę czy „jakoś tak wyszło”, że przejechałaś 5000 kilometrów przez dzicz?

ER: To był mój pierwszy wyjazd w stylu „jakoś to będzie”. Wszystkie wcześniejsze podróże były dokładnie zaplanowane – wiedziałam, gdzie i kiedy będę, wiedziałam, co chcę zwiedzić. Australijska wyprawa okazała się trochę inna. Bardzo trudno było się zdecydować, co zobaczyć. Tyle rzeczy miałam na liście i systematycznie musiałam je wykreślać z różnych powodów. W końcu uznałam, że najlepiej wypożyczyć samochód, wyznaczyć punkt początkowy i końcowy wyprawy, i po prostu cieszyć się wszystkim, co znajdę i zobaczę po drodze. Miałam wyruszyć z Sydney i dojechać do Perth. Ale przed wyjazdem zrobiłam kurs nurkowy. Odebrałam certyfikat Open Water Diver i już wiedziałam, że nie przepuszczę okazji i będę musiała zobaczyć Wielką Rafę Koralową. Ostatecznie doleciałam do Sydney, przyzwyczaiłam się do zmiany czasu, poleciałam do Cairs, wróciłam do Sydney, skąd już samochodem wyruszyłam wzdłuż wybrzeża i dojechałam do Adelajdy. I jeszcze udało mi się popłynąć na Wyspę Kangura.

SONY DSC

WP: A czy miałaś jakiś najbardziej przerażający moment podczas wyprawy? A może chwilę, podczas której zastanawiałaś się, czy wyjdziesz z tego żywa?

ER: Na szczęście obyło się bez ekstremalnych doświadczeń. Jedyny moment, kiedy byłam trochę zdenerwowana, to wieczór na Wyspie Kangura. Wracałam z Flinders Chase National Park, rano miałam bilety na prom – na drugim końcu wyspy, miałam się zatrzymać na jednym z nielicznych kempingów w połowie drogi. Nie zauważyłam w połowie dnia, że kończy mi się benzyna… Już wieczorem wpatrywałam się więc nerwowo w czerwone światełko i komputer pokładowy, który bezlitośnie wskazywał coraz mniej kilometrów do przejechania. Dwie stacje benzynowe na wyspie… jedna była zamknięta, druga daleko przede mną. Dojechałam do miasteczka na oparach, zaparkowałam na stacji benzynowej i poszłam do hotelu. To była jedyna noc, której nie spędziłam na kempingu i cieszyłam się, że też nie w samochodzie na drodze, którą prawie nikt nie jeździ i w miejscu, gdzie telefon nie miał zasięgu.

SONY DSC

WP: A najprzyjemniejszy?

ER: To trudne, tych było dużo. Nigdy wcześniej nie miałam okazji być tak blisko natury, podziwiać zwierzęta z bliska, ale w ich naturalnym środowisku. To super uczucie zobaczyć płynącego obok ciebie żółwia, obserwować ponad tysiąc pingwinów wychodzących z wody i maszerujących do gniazd, pływać z delfinami i słyszeć ich rozmowy pod wodą, patrzeć się na majestatyczne skały – 12 Apostołów… Hmm, na pewno też bardzo zapamiętałam skok ze spadochronem.

Ela-Rozalska---Australia---16-hero

WP: Chyba jeszcze nigdy nie odbyłem z Tobą śmiertelnie poważnej rozmowy, ale pytam Cię teraz bardzo poważnie (i takiej oczekuję odpowiedzi!): znalazłaś tam to, czego szukałaś? Jeśli tak, czy zechciałabyś podzielić się tym? (No poważnie mówiłem, no!)

ER: Męża nie znalazłam! No dobra, miało być na poważnie. Spokój. Znasz mnie już trochę, więc wiesz, że lubię, jak się dużo dzieje, lubię ludzi, spotkania. Wszystko to daje mi energię. A w Australii odkryłam, że ten spokój jest fajny. Ta samotna podróż sprawiła mi ogromną przyjemność. Nigdy wcześniej nie byłam sama na koncercie, a tu proszę, wieczór w Sydney Opera House. Nigdy wcześniej też nie czułam takiej przestrzeni wokół mnie. Czasem wchodziłam na plażę, którą ciągnęła się kilometrami i nikogo na niej nie było. Jak dojechałam do 12 Apostołów, był już koniec dnia. Wiatr, zimno. Ale widok mnie powalił. I znowu… ten spokój. Siedziałam trzy godziny opatulona śpiworem i patrzyłam się na te skały, aż całkowicie zaszło słońce. I nigdzie się nie spieszyłam, nie nudziłam, nie wyobrażałam sobie, że miałabym teraz z kimś rozmawiać. Po prostu, w spokoju cieszyłam się chwilą.

Ela-Rozalska---Australia---19-hero

WP: Wrócisz tam jeszcze, czy raczej planujesz inne kierunki na przyszłość?

ER: Chciałabym, bo zobaczyłam tylko kawałek kraju. Z zazdrością patrzę się na zdjęcia, które wrzuca dziewczyna, którą poznałam na miejscu. Australijka, rzuciła wszystko, sprzedała mieszkanie, kupiła samochód i zrobiła sobie rok przerwy, żeby objechać kontynent wzdłuż i wszerz. I chyba to najlepszy pomysł na Australię. Na razie nie do zrealizowania dla mnie, ale kto wie. Tymczasem następnej podróży nie odbędę na koniec świata. Trochę bliżej. Może właśnie Chorwacja.

Galeria

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .