Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Listy do iTunes: Pożegnanie

Listy do iTunes: Pożegnanie

Michał Zieliński
mikeyziel
2
Dodane: 9 lat temu

Warszawa, 18 maja 2016 roku

Drogie iTunes,

wielu z nas doskonale pamięta chłodny poranek 9 stycznia 2001 roku w San Francisco. Było pochmurnie, zanosiło się na deszcz. Jedynym miejscem, którego ta aura zdawała się nie dotykać, było Moscone Center, gdzie właśnie rozpoczynały się targi MacWorld. Wtedy one jeszcze coś znaczyły. Twórcy aplikacji na Macintoshe zjeżdżali się z krańców świata, aby pogadać z takimi samymi maniakami, wymienić się doświadczeniami, razem skoczyć na piwo.

To były czasy, gdy Mac OS X był jeszcze w wersji beta – na sklepowe półki trafił dwa i pół miesiąca później. Tak, wtedy system trzeba było kupić. Fizycznie, w sklepie. Dzisiaj jest to nie do pomyślenia. Świat technologii zmienił się od tego momentu nie do poznania, ale o tym później. Skupmy się na innym wydarzeniu tego dnia. Twoim przyjściu na świat.

Steve Jobs miał wtedy wizję Macintosha jako cyfrowego huba łączącego wszystkie nasze urządzenia. Zaczęło się od iMovie, pierwszego domowego programu do montażu wideo. Kolejny element układanki to Ty. Pierwszy prosty program do zarządzania biblioteką muzyki. Wtedy Twoje zadanie było proste. Zgrywać utwory z CD lub importować je z dysku, automatycznie opisać, pomóc nam, użytkownikom, ułożyć je w playlistę, a potem wypalić na płytę. Kilkanaście dni później doszło Ci jeszcze zarządzanie iPodem, ale to było praktycznie tym samym, co ostatnie z Twoich kompetencji.

Tak było 15 lat temu. To kawał czasu. Człowiek z małego stworzenia mieszczącego się w pudełku na buty staje się buntowniczym nastolatkiem, który chodzi w dziwnych ubraniach i używa słów niezrozumiałych dla ludzi starszych od niego. Samochód po 15 latach ma tendencje do rdzewienia, psucia się i rozpadania. Kot nawet tyle nie żyje. Więc, drogie iTunes, może warto wziąć przykład z kota?

Chciałem tutaj napisać „nie zrozum mnie źle”, ale chyba nie da się inaczej. Jesteś po prostu do bani. Przez te 15 lat twórcy pakowali w Ciebie coraz więcej funkcji, przez co zatraciła się Twoja unikatowa cecha – prostota. Kilka dni temu chciałem ręcznie dopisać informacje o pobranym utworze. Udało mi się przejść przez trzy różne Twoje wersje, omyłkowo rozpocząć słuchania innego kawałka, w pewnym momencie nawet chyba Cię zamknąłem. Dwa tygodnie wcześniej w losowych momentach wieczoru musiałem słuchać na zmianę Beyonce i motywu ze Star Wars, choć Cię za każdym razem zamykałem. Synchronizacja iPhone’a z Twoją pomocą kończy się stertą dodanych aplikacji, które ręcznie usuwałem, oraz burdelem w absolutnie każdym zakamarku telefonu. Ostatnio jedno z Twoich wielu wcieleń zaczęło wywalać użytkownikom ich całe biblioteki muzyki. Pamiętasz, że Twoim pierwszym zajęciem było właśnie gromadzenie muzyki?

Wizja cyfrowego huba z początku tej dekady była jak najbardziej słuszna i trwa z nami do dzisiaj. Jednak to nie Mac jest tym cyfrowym hubem, a chmura internetowa. To tam trzymamy nasze zdjęcia, naszą muzykę, nasze filmy, wiadomości. Apple usilnie zastępuje swoje dotychczasowe aplikacje wersjami dostosowanymi do dzisiejszych realiów, czego świetnym przykładem jest los, który spotkał (również znienawidzone) iPhoto. Ciebie z kolei modyfikują, na siłę dostosowując Cię do świata chmury. Ale to nie działa. Nie nauczysz starego psa nowych sztuczek. Czasem najlepszym rozwiązaniem jest zejście ze sceny.

Do widzenia, iTunes.

Z poważaniem,

Większość1

  1.  Bazując na twitterowej ankiecie.

Michał Zieliński

Star Wars, samochody i Taylor Swift.

mikeyziel
Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 2

Serio, ilekroć przeczytam Michał o Twoich przygodach ze sprzętem czy oprogramowaniem od Apple – nigdy niczego takiego nie pamiętam z autopsji. Po prostu – trudno mi się z tym zgodzić. :) Co do jednego się zgodzę: Interfejs iTunes niepotrzebnie obrósł w wszelakiej maści “cuda”…