Technologia mappingu na Eurowizji
Emocje po ostatnim konkursie Eurowizji jeszcze nie ostygły. Zostawiam na boku poruszenia polityczne czy wrażenia artystyczne i nie zamierzam opiniować Eurowizji. Odniosę się do scenografii przygotowanej do piosenki reprezentującej Rosję, bo jest znakomitym przykładem na świetne wykorzystanie nowych technologii w kulturze.
W kulturze? Hmm, no właśnie, czy to aby na pewno jest kultura? Nie! Miałam nie opiniować; przyjmuję po prostu, że Eurowizja aspiruje do miana wydarzenia kulturalnego.
Konkurs ten to zwykle mało znani wykonawcy – przynajmniej na arenie międzynarodowej, bo, sądząc po reprezentantach Polski z ostatnich lat, nawet niezainteresowani odbiorcy rozpoznają lokalne gwiazdy. Trzeba zatem uczestników w jakiś sposób „podkręcić”, by zachęcić do głosowania właśnie na nich. A to chwytliwa melodia (czytaj: ocierający się o plagiat zlepek takich fraz, które już wszyscy dobrze znamy), a to łzawy tekst (bracia Rosjanie powiedzieliby „duszoszczipatielny”, taki, że łaskocze po duszy w wolnym tłumaczeniu). Wszystkie chwyty dozwolone, nic więc dziwnego, że i technologicznie konkurs jest na wysokim poziomie. Nie, nie ironizuję! Lasery, światła – to znane estradowe tricki, wyjadaczy festiwalowych nic nie zaskoczy. Tymczasem mnie, eurowizyjną niemotę, zaskoczył występ reprezentanta Rosji. Chciałabym, żeby i Was zaskoczyła ta prezentacja.
Początek mało atrakcyjny. Blondyn ubrany na czarno na tle jasnej ściany. A to podstęp, bo na tej ścianie pojawia się mapping. Ale, zaraz, co to mapping?
Mapping to – w dużym uproszczeniu – rzucanie z projektorów obrazów zaprogramowanych komputerowo na powierzchnie, na przykład na fasady budynków, tak, by obraz powstawał dzięki połączeniu światła i faktury tejże powierzchni. Iluzje tworzone w ten sposób, jeśli dobrze zrobione, powodują opad szczęki oraz sprawiają, że mappingi są szalenie popularne, mimo wysokich kosztów produkcji. To nie tylko projekt graficzny powstający na wysokiej klasy (znaczy: bardzo drogim) sprzęcie, ale także olbrzymie projektory zżerające ogromne ilości kilowatów, metry kabli i sporo ludzi w obsłudze. Mowa, oczywiście, o mappingu takim, jak na przykład ten (mnie się podoba).
Już chciałam wyłączyć przypadkowo klikniętą na YouTubie piosenkę rosyjską, gdy zobaczyłam „to” skrzydło i już, już chciałam ironizować (na usta cisnęło mi się coś o pseudohusarii), ale zaczęło się robić ciekawiej.
Bo potem okazało się, że reprezentant Rosji po tym mappingu „chodzi” – ściana, na którą rzucano grafiki, rozsuwała się jak regał z Ikei! Zachwycała już nie tylko precyzja technologiczna wykonania świetlnych efektów, ale także ich zgranie z artystą, dostosowanie do piosenki – jej rytmu czy treści. Zresztą – zobaczcie sami, a jeśli widzieliście wcześniej, to zobaczcie raz jeszcze.
Rosjanin, Siergiej Łazariew (lub też zgodnie z oficjalnym zapisem Sergey Lazarev), miał wygrać. Piosenka miała typowo eurowizyjny beat, chwytliwy i nieskomplikowany, twoje nogi tupały na Łazariewie – można powiedzieć. „You Are the Only One” śpiewał Siergiej do Ciebie, do mnie, do każdego z nas osobno, a podprogowy przekaz głosił „zagłosuj na mnie”. No i ta technologia…
No i ta technologia mu nie pomogła, ale nie łam się Siergiej. Dzięki mappingowi obejrzałam Twój występ kilkanaście razy i na pewno zostanie on w mojej pamięci jako jeden z najlepszych widzianych mappingów. Eurowizja natomiast urosła w moich oczach: prezentacja tak dobrej technologii na tym festiwalu – jestem za!
Wam zaś radzę sprawdzić, czy przypadkiem tam, gdzie wybieracie się na wakacje, nie ma jakiegoś nocnego mappingu. Nie wszystkie widowiska dorównają temu, co pokazałam wyżej (katedra w hiszpańskim Santiago), mało które będzie równie przekonujące w wyrazie, co piosenka Siergieja. Gwarantuję jednak, że o ile mapping jest dobrze zrobiony, to przebija każdy pokaz sztucznych ogni, a do tego nie straszy zwierząt wystrzałami. Chwała więc nowym technologiom za mappingi!