Twitter to najlepszy social dla mnie
Sieci społecznościowe już od lat stanowią część naszego życia. Aktualnie mamy cztery liczące się serwisy. Facebook (największy z nich), Instagram (należący do Facebooka), Twitter i Snapchat. Mimo wielu zmian, a czasami ich braku, Twitter jest dla mnie najlepszą platformą.
W tym tekście skupię się tylko na Twitterze i Facebooku. Oba oferują narzędzia do wstawiania treści wszelakich. Nieważne czy to zdjęcie, czy wideo, link do strony, czy staroświecki tekst. Snapchat i Instagram skupiają się przede wszystkim na fotografii i z tego powodu zostaną pominięte.
Twitter jest jednym z tych, który gdzieś po drodze się zagubił. Praktycznie przestał się rozwijać. Owszem, pojawiają się jakieś zmiany, przykładowo „cytowanie”, ale nadal nie są to zmiany na poziomie tego, co widać u konkurencji. Co więcej, Twitter przestał być „cool and trendy”.
Tylko tu się ogarniam
Wiele razy próbowałem przesiąść się na Facebooka. Zacząć go częściej używać kosztem Twittera. Po kilku dniach wracałem do „ćwierkania”. Ostatnia próba była po przeprowadzce do Irlandii. Facebook pozwala na pisanie postów w wielu językach nawet na prywatnych profilach, co w mojej sytuacji ułatwia życie i rozwiązuje mój odwieczny dylemat: pisać po polsku czy angielsku. Mimo tego powróciłem do Twittera i po prostu zacząłem na nim pisać tylko po angielsku. Mam nawet większe zaangażowanie pod wpisami na Facebooku niż na Twitterze. Nadal jednak nie wystarcza to, by przeciągnąć mnie na swoją stronę.
Druga sprawa to fakt, że każdy tweet wygląda prawie tak samo. Na Facebooku każdy post może mieć inną formę wizualną. Przykładowo, treści z polubionych serwisów, które mają wyświetlać się w pierwszej kolejności, są zbijane w bloki. Finalnie mam ramkę, w niej ramkę z pojedynczymi tekstami i kolejną ramkę, tym razem z linkami czy zdjęciami. Do tego dochodzą chyba trzy różne sposoby wyświetlania sugerowanych treści. Całościowo robi się w tym wszystkim mały bałagan. W przypadku Twittera istnieją jeszcze nieoficjalne aplikacje, które poprawiają pewne niedogodności interfejsu. Tak, sidebary na twitter.com, o was mówię.
Twitter to szybkie treści
Twitter jest nastawiony na krótkie, szybkie aktualizacje tego, co w danym momencie się dzieje. Tak było nawet z niedawno wprowadzonym algorytmem, który ustawia tweety według istotności, a nie chronologii. W dużym skrócie – Twitter skupia się na tym, co teraz. Z drugiej strony Facebook jest bardziej nastawiony na to, co było. Zresztą Snapchat i Instagram tak samo.
To tu jest miejsce na teksty typu „pada śnieg, wpisujcie miasta”. Głównie dlatego, że godzinę później ten krótki tweet nie będzie już miał znaczenia, zostanie zakopany przez nowe treści. Facebook w tym przypadku będzie wyciągał ten tekst przez najbliższe 3 dni. Długo po tym, jak przestał on mieć jakiekolwiek znaczenie. To sam Facebook chce, aby tak było. Żeby ten serwis był albumem twojego życia. Przykładów nie trzeba szukać daleko, ot choćby funkcja „tego dnia”, która „wykopuje” posty z poprzednich lat. Niby fajne, ale czy ma to jakieś znaczenie. Czy chcę dyskutować o czymś, co działo się w moim życiu 5 lat temu, o tym, że zrobiłem sobie dobrą kawę?
Śledzić czy nie
Sposób budowania bazy śledzonych osób w obu serwisach też się różni. Znajomi na Facebooku to w sporej części rodzina i faktyczni znajomi, z którymi widzimy się raz na jakiś czas lub częściej. Do tego dochodzi sposób odnajdywania nowych ciekawych osób do śledzenia. Możemy kogoś obserwować lub dodać do znajomych. Śledzić osób prywatnych na Facebooku nie ma sensu, więc pozostają tylko strony serwisów czy oficjalne profile. Twitter w tym miejscu jest dużo bardziej otwarty. Jest sens śledzić osoby, które nie mają blogów czy są znanymi osobistościami. Właściwie to jest sens śledzić przypadkowe osoby. Jeden ciekawy retweet czy cytat, przejrzenie timeline’u danej osoby i już wiem, czy śledzić, czy nie.
To chyba ten przypadkowy sposób odkrywania nowych osób jest najważniejszym punktem, który ciągle mnie trzyma przy Twitterze i sprawia, że codziennie go otwieram.
Po wielu próbach korzystania z różnych „socjalek” zawsze powracam do Twittera. Jest prostszy, czytelniejszy i bardziej na teraz. To tu szybciej znajduję interesujące mnie treści i osoby. Martwi mnie i trochę przeraża to, gdzie się przeniosę, gdy Twitter zniknie. Obrazkowa rewolucja jakoś mnie nie interesuje. Korzystam z Instagrama, który jakoś do mnie przylgnął, ale to tylko tyle. Facebook ze swoim bałaganem też do mnie nie trafia. A Snapchat? Mój romans z nim trwał tydzień i „śmieszne” filtry są dla mnie nieśmieszne. Twitterze, pozostań z nami jak najdłużej.
Komentarze: 1
Jako osoba, która mierzy całą swoją aktywność na urządzeniach elektronicznych podam dwie dane: Rok temu Facebook był dla mnie “jakoś” ważny. W ostatnim tygodniu spędziłem na nim (przez całe 7 dni) – łącznie: 2 godziny. Na Twitterze 9,5. To tyle :)