Rogue One i nowy Machete Order
Wojtek w tym numerze iMag Weekly świetnie podsumowuje swoje doświadczenia z Rogue One. Mnie pozostaje się podpisać, choć pierwsze moje Gwiezdne wojny na dużym ekranie to Mroczne Widmo. W sumie dla ówczesnego 9-latka w sam raz, a i tak poprzednie części miałem już za sobą na kasetach VHS. Jak jednak oglądać Gwiezdne wojny współcześnie? Dla mnie Rogue One to nowy początek.
Na środowy seans zabrałem narzeczoną, rok wcześniej namówiłem ją również na Przebudzenie mocy, ale opierała się oglądaniu poprzednich części. Już po środowym seansie, który oceniła równie wysoko jak ja, przy czwartkowym późnym obiedzie do Xbox One S wsunąłem płytę z oryginalnymi Gwiezdnymi wojnami. Może nie do końca oryginalnymi, bo tymi na Blu-ray z masą tragicznie wykonanych animacji komputerowych z początku tego wieku. Film z 1977 roku został przez nie moim zdaniem zniszczony. Paulina nieświadoma tego, co włączyłem, zauważyła początek, który spina się z Rogue One. Niby spin-offy miały nie być kontynuacją, a są bezpośrednim poprzedzeniem historii znanej z Nowej nadziei. Teraz ten tytuł dla pierwszej (IV) części filmowej sagi jest jeszcze bardziej aktualny.
Ku mojemu zdziwieniu, po pierwszych 10 minutach usłyszałem: „Co to jest?”, „Co to za beznadzieja”, sytuacja zmieniła się, gdy Luke spotyka Bena Kenobiego. Od tego momentu Paulina wciąga się, a pod koniec seansu zapowiada to, na co czekałem, czyli: „Do świąt obejrzymy wszystkie”. Nikogo nie przymuszam do Gwiezdnych wojen, nie każdemu muszą się podobać, ale dla mnie ta seria ma swoją magię, urok i jest ze mną gdzieś tak od 6 roku życia.
Obejrzenie Rogue One, a następnie epizodu IV zmusiło mnie do zastanowienia się, co dalej. Odpowiedzią jest zmodyfikowany Machete Order. Przyznam się, że nigdy nie oglądałem w ten sposób Gwiezdnych wojen. Albo były to maratony poszczególnych trylogii, albo miałem okazję oglądać serię w kolejności powstawiania, a później według chronologii. Teraz przyszłą pora na ten układ, czyli IV, V, I, II, III, VI i na koniec VII. Dlaczego tak, bez spoilerów wyjaśnia Wojtek.
Natomiast jeśli jeszcze nie oglądaliście Gwiezdnych wojen lub wasi bliscy, lub znajomi tego nie robili, to polecam zacząć im od Rogue One. Po pierwsze dlatego, że jest właśnie na dużym ekranie. To zawsze robi wrażenie i pozwala w pełni skupić się na filmie. Po drugie dlatego, że film nie ma większych spoilerów względem pozostałych części. Stał się wzruszającym, mocnym wstępem do historii. Ma w sobie epicką bitwę, fantastycznych bohaterów. To lepszy pomysł niż oryginalne Gwiezdne wojny, które mogą do siebie zrazić. Dla jednych film z 1977 będzie fascynujący pod względem realizacji jak na tamte lata, dla drugich – tandetny. Dlatego Rogue One może być świetnym wstępem do historii, także dla kolejnych pokoleń. Dla mnie w świecie Star Wars nawet Jar Jar jest potrzebny.
Niech Moc będzie z Wami.