MacBook Pro 13″ z Touch Bar – dzień #13
Skoro ten zakup był dla mnie tak pechowy pod względem czasu pracy na baterii, postanowiłem trzynastego dnia spisać pełną recenzję. Ta ukaże się w nadchodzącym, styczniowym wydaniu iMagazine w ostatnich dniach grudnia.
Recenzja i wydajność
Moja recenzja jest nie tylko podsumowaniem tego, czego dowiedziałem się o tym komputerze, a co starałem się opisywać dzień po dniu na łamach Weekly, ale zawiera również kilka informacji, których jeszcze tutaj nie publikowałem. Wspominam w niej między innymi o wydajności, która jest zaskakująco wysoka. Podczas gdy użytkownicy starszych MacBooków Pro piszą o „lagach” i problemach z płynnością animacji, macOS Sierra w wersji 10.12.1 i 10.12.2 zachowuje się wzorowo. Lightroom CC zresztą analogicznie zachowuje pełną płynność, nawet podczas edycji 42-megapikselowych zdjęć z Sony A7R II. Muszę przyznać, że zaskoczyło mnie to. Mocno. Od dawna korzystam ze Smart Previews, ale nie spodziewałem się aż tak dobrych efektów.
Model bez Touch Bara
Nadal zastanawiam się, czy zwrócić model z Touch Barem, czy z nim zostać. Jeśli go zwrócę, to zastąpię go modelem bez Touch Bara, z podstawowym procesorem Core i5 2,0 GHz i 16 GB RAM. A przynajmniej tak myślałem do dzisiaj, dopóki nie zobaczyłem, że pojawiły się nowe benchmarki dla tego modelu wyposażonego w Intel Core i7 2,4 GHz.
Geekbench 4 Single-core |
Różnica wzgl. podst. |
Geekbench 4 Multi-core |
Różnica wzgl. podst. | |
---|---|---|---|---|
MacBook Pro 13″ 2016 – i5 2,0 GHz (bez Touch Bara) | 3574 pkt. | — | 6970 pkt. | — |
MacBook Pro 13″ 2016 – i7 2,4 GHz (bez Touch Bara) | 3874 pkt. | +8,4% | 7590 pkt. | +8,9% |
MacBook Pro 13″ 2016 – i5 2,9 GHz (z Touch Barem) | 3742 pkt. | +4,7% | 7344 pkt. | +5,4% |
MacBook Pro 13″ 2016 – i7 3,3 GHz (z Touch Barem) | 4003 pkt. | +12% | 7926 pkt. | +13,7% |
Wygląda na to, że i7-ka w podstawowym modelu jest wydajniejsza niż i5-ka w testach syntetycznych – to mnie zaskoczyło. W rzeczywistym użyciu prawdopodobnie jednak tak nie będzie – i5-ka ma dwukrotnie wyższe TDP, co pozwala jej pracować dłużej pod pełnym obciążeniem. Z drugiej strony, zależy mi przecież przede wszystkim na czasie pracy na baterii, a ten będzie niewątpliwie krótszy, prawdopodobnie pomiędzy modelem i5 2,0 GHz a i5 2,9 GHz. Nie zmienia to jednak faktu, że mam kolejną zagwozdkę… chociaż tę prawdopodobnie rozwiąże cena – dopłata do szybszego procesora nie jest mała.
Wczoraj też przypomniałem sobie, że model podstawowy ma tylko dwa porty Thunderbolt 3, co z kolei oznacza, że nie ma możliwości podłączenia ładowarki z dowolnej strony. Szkoda że Apple nie dało po jednym porcie z każdej strony w tym modelu – to rozwiązałoby problem – ale prawdopodobnie wprowadziło niepotrzebne komplikacje do jego wewnętrznej konstrukcji.
Pogodzić się?
Alternatywą, którą naprawdę cały czas rozważam, jest po prostu pogodzenie się z faktem, że ten model będzie mi dostarczał od 5 do 7 godzin czasu lekkiej pracy na baterii. Odpalając Lightrooma, zawsze liczyłem się z tym, że elektrony z akumulatora będą wsysane przez podzespoły jak szklanka coca-coli z rurką przez dwulatka, więc i tak zawsze bardziej świadomie go uruchamiałem, gdy byłem w pobliżu gniazdka z prądem i miałem ładowarkę przy sobie. Jednak wystarczy, że spojrzę na licznik procentów i szlag mnie od razu trafia. Przepracowałem dzisiaj na MacBooku tylko 2,5 godziny, a licznik już wskazuje 72%. A nie uruchomiłem ani Photoshopa, ani nic innego. Na ten moment mam aktywne Safari i Ulyssesa.
To jak kupić samochód, który pali 30 litrów na 100 kilometrów, a jego bak mieści jedynie… 30 litrów, co pozwoli mu przejechać wspomniane 100 kilometrów. To powinno wystarczyć, aby dojechać od jednej stacji do drugiej na przeciętnej niemieckiej lub polskiej autostradzie. Problem zaczyna się robić, jak na trasie między dwoma stacjami pojawia się góra lub odpowiednio strome wzniesienie, bo zużycie nam wtedy wzrasta i jeśli nie zwolnimy, to nie dojedziemy.
Waga i jakość wykonania
Wspominałem już o obu tych cechach, ale chyba za rzadko. Jakość wykonania tego komputera jest naprawdę niesamowita. Stara konstrukcja MacBooka Pro, która jest przecież solidna jak kamień – nic nie trzeszczy ani się nie wygina – wydaje się być jak rozklekotany Poldolot1 w porównaniu do nowej. No i za każdym razem, gdy podnoszę MacBooka za róg jedną ręką, aby go gdzieś przenieść, to zauważam niższą wagę. Poprzednika nosiłem w ten sposób regularnie i za każdym razem pilnowałem się, żeby mieć pewny chwyt, aby go nie upuścić. Teraz tego nie robię – te kilkaset gramów w przypadku moich dłoni robi sporą różnicę.
Nowa sztuka w drodze
Pomimo że już w to nie wierzę, to cały czas biorę pod uwagę, że moja sztuka może jednak mieć jakiś problem z akumulatorem lub podzespołem, który pobiera za dużo prądu. Siłą rzeczy mogę to tylko zweryfikować na dokładnie takim samym komputerze o identycznej konfiguracji. Nowa sztuka jest w każdym razie w drodze do mnie i powinna dojechać przed końcem roku. To, czy ją w tym terminie odbiorę, to zupełnie inna kwestia. Niezależnie od tego, skonfiguruję go dokładnie tak samo jak model, na którym powstają te słowa i będę obserwował. Przy okazji da mi to kilka dodatkowych dni na zastanowienie się, czy jednak nie będę chciał się pogodzić z tą wadą serii.
Touch Bar do wysyłania plików
Nigdy nie potrafiłem zapamiętać skrótów klawiszowych do współdzielenia się plikami z Findera za pomocą maila, na przykład gdy chcę komuś wysłać aktualnie podświetlony plik. Zawsze korzystałem wtedy z kursora, klikając na odpowiednią ikonkę. Już dwa razy zrobiłem to z poziomu Touch Bara, bo nie musiałem odrywać rąk od klawiatury, co potwierdza moją tezę, że to bardzo dobre rozwiązanie dla osób, które nie znają i nie korzystają ze skrótów klawiszowych. Dla osób obeznanych z klawiaturą, w większości sytuacji szybciej jest skorzystać ze skrótu niż odrywać wzrok z ekranu i szukać odpowiedniej opcji pod ekranem.
Pilnie też obserwuję poczynania programistów w tym zakresie i jak na razie jedyna aplikacja, z której korzystam, i która zyskała wsparcie dla Touch Bara, to Photoshop. Mam wrażenie, że twórcy zupełnie nie przemyśleli tego, co dodali, a przynajmniej nie ma tam ani jednego narzędzia, z którego korzystałbym regularnie. Wróć. Kiedykolwiek. Poza historią zmian w pliku, ale tę obsługuję za pomocą znanego na całym świecie skrótu klawiszowego do wywołania funkcji Wstecz.
Zobaczymy, co kolejne dni przyniosą, ale na tym etapie, po dwóch tygodniach, zaczynam się czuć jak w domu na nowym MacBooku Pro. Brakuje mi jedynie wspomnianego zapasu czasu na baterii oraz skrótu klawiszowego ⌘F3, którym odsłaniałem pliki na Biurku, zakryte różnymi innymi programami. Zamiast niego zacząłem wciskać ⌘H, aby schować program, który mi przeszkadza. Nie zawsze jednak się to sprawdza.
A może po prostu Touch Bar nie jest dla ludzi starej daty, którzy zaczynali przygodę z komputerami w czasach, kiedy nie było czegoś takiego jak myszka ani graficzne środowisko użytkownika?
- Polonez ↩
Komentarze: 2
gdzie pracujesz? w domu w biurze w knajpie ? nie wierze że siedzisz bite 7-8 godzin w knajpie …. po prostu kup druga ładowarke i dylemat z głowy
Tak, ale głównie z domu. Z przerwami oczywiście, ale tak – codziennie spędzam do 10 godzin przed komputerem.