Uzależnienie
Cześć jestem Paweł i jestem uzależniony od internetu, od wiadomości, od kontaktu ze światem. Co gorsza, obawiam się, że wypowiadam się właśnie w kręgu anonimowych internautów, uzależnionych równie mocno jak ja.
Jest godzina 18, za godzinę powinienem dotrzeć do wybrzeży Kanady, lecę z prędkości 900 km/h na wysokości 11 km nad ziemią. Od 4 godzin nie miałem kontaktu z internetem, wiadomości od moich bliskich, nie wiem, co się dzieje na Twitterze, nie odebrałem maila. Z trudem powstrzymuję się przed wydaniem 5 dolarów na godzinny dostęp do internetu. Zamiast odpocząć, sięgając po telefon, odruchowo uruchamiam Facebooka i Twittera. W sumie mógłbym usprawiedliwić ten wydatek 5 dolarów, w końcu mógłbym pracować.
Internet to moja praca, ale internet to też moja pożywka. Tak potrafię w nim pięknie marnować czas. Próbuje ogarnąć lawinę informacji, znikam w otchłani Wikipedii, wpisów internetowych, a wreszcie także w social media, czasem także po tej dziwnej stronie sieci.
Dowodem uzależnienia jest telefon w mojej dłoni, na którym piszę ten tekst. Co gorsza, klikałem też przez kilkanaście minut po stronie United dostępnej za darmo w trakcie lotu. Niby po to, by zabić czas spędzany w blaszanej skrzynce, ale to generalnie taki odruch, chęć bycia w sieci.
Nie wyleczę się z tego, choć czasem sobie mówię, że przyjdą w przyszłości dzieci, czy inne obowiązki, będzie okazja do tego, by było tego mniej. Ale znając życie, pewnie wolne chwile będę wykorzystywał właśnie na ten durny internet. Durny, bo naprawdę czy coś się stanie, gdy nie będę obserwował i czytał tekstów psychoprawicy na wpolityce.pl. Pewnie nic, może nawet będę miał lepsze tętno.
Chore jest to, że potrafimy z lubą siedzieć obok i przeglądać media społecznościowe, zamiast ten czas spożytkować w inny, lepszy sposób. A przed pójściem spać, muszę jeszcze raz sięgnąć po telefon, bo przecież pewnie ktoś nie ma racji w internecie.
Dobre jest to, że rozpoznaję problem, że walczę z nim. Ograniczyłem pracę w weekendy i tym samym także internet. Walczę teraz, nie łącząc się z siecią. Na targach też zamierzam korzystać tylko z Wi-Fi. To jest powszechne w miejscach targowych, więc relacja na tym nie ucierpi, a ja jednak będę mógł być chwilami offline. Postanowiłem sobie także, że znacząco ograniczę sieć podczas czterodniowego „prawie” urlopu, który planuję w najbliższym czasie.
Możemy zasłaniać się pracą, możemy zasłaniać się kontaktami ze znajomymi, z bliskimi. Ale nie oszukujmy się, jeśli nie możemy odłączyć się na parę godzin od sieci, to jesteśmy uzależnieni. Ja jestem. Nie wiem, czy to FOMO, czy coś jeszcze. Ale jestem.
Komentarze: 1
Trzeba umieć celebrować offline w weekendy albo chociaż w jeden wieczór. Tego nauczył n.in Partyzant: http://samolotyzpapieru.pl/2016/07/uciekam-w-offline/