Życie na fejsie
To może lekko przerażające, ale moje życie prywatne, towarzyskie, a szczególnie to służbowe rozgrywa się na Facebooku. Uświadomiłem sobie to dziś rano, wysyłając fakturę do kontrahenta właśnie przez Messengera.
Żyję w cyfrowym świecie, z wszystkimi jego zaletami i atutami. Założyłem firmę przez internet, księgowość też prowadzę online przez serwis transakcyjny mojego banku. W tym tygodniu także dokonałem dość specyficznych zakupów przez internet, kupując tam sedes. Niesamowite, jak bardzo uzależniony jestem od Facebooka i to nie do końca na własne życzenie.
To na Facebooku nie tak dawno temu prowadzona była grupa na studiach z wymianą notatek, informacjami o zajęciach itd. Kto nie miał FB, ten nie wiedział, co się dzieje. W ten sam sposób przez dłuższy czas funkcjonowała redakcja, w której pracowałem, zresztą niejedna redakcja tak pracowała, zanim pojawił się Slack. Na Facebooku często dopinam kwestie zleceń czy sprzętu do testów. Z drugiej strony, tak też umawiam się ze znajomymi. Spora część moich początków znajomości z moją przyszłą żoną odbywała się przez FB (zanim przesiadła się z BlackBerry na iPhone’a).
Facebook jest także dla mnie narzędziem promocyjnym treści, narzędziem budowania wizerunku. Prowadząc sklep internetowy, dzięki promocji na Facebooku, udało się ściągnąć sporą grupę klientów. Odpowiada on przynajmniej za 1/3 ruchu na sklepie, a te wartości będą jeszcze zapewne rosły.
Co więcej, Facebook wciąż ma zapędy na więcej. Serwis po części staje się telewizją, gdzie możemy obejrzeć takie programy jak OnetRano. Boty na Messengerze w przyszłości miałyby umożliwić zakupy bezpośrednio przez niego. Zresztą Facebookowe sklepu już są.
Ponoć są osoby, które żyją bez Facebooka. Z jednej strony to pozytywne, z drugiej – często same siebie wykluczają. Oczywiście mówię o osobach mających realne potrzeby posiadania Facebooka. Nie zachęcam do tego moich rodziców, choć z drugiej strony dziwię się im, że przeglądają portale internetowe w tradycyjny sposób. Ja już rzadko kiedy wchodzę na strony główne wielu serwisów, po prostu trafiam tam z sieci.
Rozumiem jednak, że to korporacja, która w dodatku jest gigantyczną agencją reklamową, zagarniającą spory kawałek mojego życia. Nie jest to dobre, ale jednocześnie niezwykle wygodne.
Komentarze: 4
Już jakiś czas temu Zuckerberg powiedział, że Facebook ma być pierwszą i ostatnią aplikacją, którą włączamy. Ilość skopiowanych od innych funkcji wydaje się to potwierdzać. Na upartego ograniczając się do aplikacji tworzonych przez Facebooka nie potrzebuje nic więcej. Rss, pocket czy periscope nie są już mi potrzebne. Snapchat, w którego nigdy się nie wkręciłem i nie tylko dlatego, że nie bardzo miałem jak, został zastąpiony przez Instagram.
Kiedyś mówiło się, że to Google jest niebezpieczne bo tyle o nas wie. Dzisiaj to miejsce zajął Facebook, który wie dużo więcej o nas.
A dzisiaj rano czytałem info o tym, jak to Zuckerberg nie korzysta w ogóle z Facebooka, żeby nie tracić czasu – za wszystkie jego treści odpowiedzialny jest sztab ludzi.
Zuckerberg może sobie tak powiedzieć. Ten sam sztab ludzi przygotowuje dla niego prasówkę i robi milion innych rzeczy.
Bardzo współczuję Paweł. Wiem o co Ci chodzi w tym tekście. Nie wiem jednak, czy uda się z tym wygrać bez powiedzenia sobie – całkowicie radykalnie – NIE. I ucieczce stamtąd. Konsekwencje będą. Często bolesne finansowo. Pytanie: Co jest ważniejsze?