Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Kupiłam Lumię! I jest piękna

Kupiłam Lumię! I jest piękna

4
Dodane: 8 lat temu

Nadszedł wreszcie taki dzień, że weszłam w dodaną do zakładek stronę, zarejestrowałam się na niej i kupiłam nowy telefon – Lumię 650. Piękną, białą, z błyszczącymi kwadracikami na tylnej obudowie, składającymi się na logo Microsoftu. Nawet nie wiecie, jaka byłam podekscytowana! No dobra, jeśli śledzicie mnie na Twitterze, to wiecie. Byłam ciekawa Lumii, tego jak to będzie.

Pierwsze wrażenie

Gdy otworzyłam pudełko, zobaczyłam naprawdę piękny telefon. Zgrabny, lekki, z ładnym dużym ekranem. Zrobiłam kilka zdjęć pudełka i dałam telefon Krzyśkowi, żeby go skonfigurował – dawno już ustaliliśmy, że to on najpierw będzie się nim bawił, skoro jego stara Lumia umarła.

Aplikacje zaczęły się instalować, wzięłam więc telefon do ręki. Pierwszą rzeczą, która mnie odrzuciła, jest trzask obudowy, gdy uruchamiają się wibracje – a dzieje się to za każdym razem, gdy klika się “back”. Mogłabym pewnie je wyłączyć, skoro i tak nie przepadam za wibracjami, a obecny telefon przez większość czasu ma nawet wyłączone dźwięki. Swoją drogą, trochę dziwnie, prawda? Dioda powiadomień (mój ukochany archaizm) mówi mi o tym, czy coś się działo, a mail, Facebook i Twitter, czyli najważniejsze aplikacje, i tak brzęczą mi na laptopie, przy którym spędzam większość dnia.

Otwiera się klawiatura, chcę coś napisać. Mój mózg krzyczy, że to nie moje Swiftkey. Krzyczy dalej, gdy nie wiem, co ze sobą zrobić, bo już tak bardzo się przyzwyczaiłam, że dół ekranu w Zenfonie nie reaguje na dotyk (mówiłam już, że nie szanuję telefonów), że przez moment nie wiem, gdzie kliknąć, żeby wyjść z aplikacji. Na pewno po jakimś czasie bym się do tego przyzwyczaiła, ale uwierzcie, to było dziwne.

Przejdźmy do aplikacji

Kalendarzyk? No dobra, w swoim mam możliwość eksportu danych, nie powinno być źle. W najgorszym wypadku jest jakaś w miarę działająca wersja na komputer. Google Drive? Dam radę bez. Chmura od Microsoftu i tak uruchamia mi się przy każdym włączeniu komputera, więc nie będzie problemu. Swiftkey? Domyślna klawiatura nie jest piękna, ale skoro Microsoft jakiś czas temu wykupił Swiftkey, to może jednak warto dać jej szansę i sprawdzić, czy działa to tak dobrze. Jak już wspominałam, reszta aplikacji jest i działa. Instagram, Facebook, Battlefield Companion (którego na Asusie nie mam, bo nie mam miejsca), coś do Markdowna, Legimi, Kobo, cała rodzina Runstastica czy Skype.

Przeważyła w sumie jedna aplikacja, komunikator, który w teorii działa na Windowsowych telefonach, a w praktyce jest obrany z większości funkcji. Już na Zenfonie mam powód do płaczu, bo chyba przez procesor Intela nie dostałam najnowszej aktualizacji i brakuje mi jednej opcji. Nie jest to coś, co na dłuższą metę mogę przeżyć, a zamiennika brak. Ostatnia aktualizacja tej aplikacji na Windowsie ma już prawie rok i deweloperzy przyznają, że nie mają w planach kolejnej. Smutne, prawda?

To takie błędne koło z tym Windowsem – ludzie nie przesiadają się na te urządzenia, mimo ciekawej ceny i sensownych parametrów, bo nie ma aplikacji, a aplikacji nie ma, bo nie ma dla kogo ich robić. Szkoda.

Lumia zostaje z Krzyśkiem – jest cholernie zadowolony z tego telefonu. A ja poszalałam i, oprócz nowego ekranu do mojego telefonu, kupiłam też nowy. Taki, na którego nie będę narzekać, bo go już prawie znam. Nie ważne, że można kupić lepszy telefon w tej cenie, nie ważne, że może dołożyłabym jakiś niewielki procent do tej kwoty i miałabym coś jeszcze “lepszego”. Kupiłam coś, co mnie się podoba i to jest zdecydowanie najważniejsze w całej tej zabawie.

Czyli?

Wiecie, że kocham mojego Zenfone’a 5 – to zdecydowanie telefon, z którego jestem najbardziej zadowolona. Ma fajny aparat (wystarczający dla mnie), jest piękny, ZenUI bije na głowę czystego Androida i nakładki od Samsunga czy LG, z którymi miałam styczność w ostatnich latach. Nie poczułam ani razu potrzeby, żeby zmienić launcher. Ani razu! Na poprzednich telefonach sprawdzałam nowe rozwiązania co najmniej raz na kwartał.

Przyzwyczaiłam się już do Do It Later, do kształtnych ikonek, do paska powiadomień, w którym mam kilkanaście różnych przełączników, do tego, że to jeden z niewielu telefonów, które nadal używają diody, a domyślna aplikacja do poczty jest na tyle fajna, że wywaliłam Gmaila i z aplikacji od Google’a używam tylko Chrome, map i sklepu.

Padło więc na nowszego Zenfone’a. Nie najnowszego, bo design trójki mi się kompletnie nie podoba; wybrałam Zenfone 2 Laser. W tym samym rozmiarze, z lepszym aparatem, dużo większą ilością miejsca i z czerwoną obudową. Będzie piękny. Dotrze pewnie dopiero po weekendzie, ale już się nie mogę doczekać – mój Instagram wreszcie odżyje, już nawet nie wspominając o pisaniu, bo wiecie, na tak popękanym i nieresponsywnym ekranie jest naprawdę ciężko coś sklecić bez chęci rzucenia telefonem o ścianę.

Cieszę się, że wreszcie wybrałam po prostu nowszego Asusa, różnica będzie jednocześnie ogromna i niewielka, bo interfejs nadal ten sam, te same aplikacje, ten sam rozmiar ekranu, ale dużo więcej miejsca (32 GB vs 8 GB) w pamięci oznacza, że przynajmniej przez jakiś czas nie będę narzekać na to, że nie mogę zaktualizować nawet tych kilkunastu aplikacji, których używam. A nowy aparat? Nie mogę się doczekać, żeby przejść się z nim na klify! I może wreszcie nauczę się korzystać z aparatu do “selfie” i na moich zdjęciach profilowych nie będzie telefonu na pół twarzy – w starym Zenfonie oczywiście też mam ten aparat, ale po czterech miesiącach potłukłam ekran w tamtym miejscu i jest on nieużywalny.


A teraz czas się popłakać.

Nawet nie wiecie, jak mi smutno, że to już koniec. Wiem, że nie wszystkie moje teksty Wam podeszło, jednak chyba nie było tak źle? To pierwsze moje pisanie bardziej na poważnie, gdzieś poza moim blogiem. Każdy tydzień mnie stresował, ale wiem, że dużo się przez ten czas nauczyłam, poznałam świetnych ludzi i poczułam się w Weekly, jak w rodzinie.

Szczerze nie wiem, czy nadaję się na “dużego iMaga”. Może czasem napiszę o czymś konkretnym, ale to właśnie Weekly było miejscem na takie luźne teksty, tylko lekko zahaczające o technologię. Może po prostu potraktuję swojego bloga wreszcie trochę poważniej?

Dzięki Wam, za Wasz czas!

Angelika Borucka

Koduję, gram w gry i oglądam horrory. A do tego wszystkiego używam Windowsa.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 4

No mogę :D ale to nie jest takie fajne uczucie, jak pisanie do Weekly. I cały czas szczerze nie wiem, co ja robię z tym swoim blogiem, bo chyba nawet nie jestem zadowolona z tego, że nie ma tam konkretnego kierunku :D

Dziękuję – przyjemnie było Cię czytać na Weekly :) Do następnego tekstu w innym miejscu.

Dzięki! Strasznie miło coś takiego usłyszeć (no dobra, przeczytać).

Na razie pewnie wrócę grzecznie do swojego bloga i może tam zacznę pisać z większym sensem niż aktualnie :) a co będzie dalej to zobaczymy.