Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Ruchome obrazki

Ruchome obrazki

0
Dodane: 9 lat temu

Jeden obrazek wystarcza za tysiąc słów – słyszeliście to wiele razy. A jeden obrazek ruchomy, to ile słów?

Ludzie zawsze tworzyli obrazki. Nasi przodkowie rysowali, zanim nauczyli się pisać. Dowodem są choćby malowidła z jaskini Lascaux sprzed ponad 17 tysięcy lat. Wprawdzie się nie ruszają, ale za to pokazują zwierzęta w ruchu. Dzisiaj naszą wyobraźnię musi pobudzać coś więcej.

Lascaux2

Ożywianie obrazków

W historii ożywiania nieruchomych obrazków możemy od biedy uwzględnić kukiełki w teatrzyku lalkowym, a także orientalny teatr cieni. Specyficzną formą ruszających się obrazków były wykonywane z drewna i tektury teatrzyki; czasem niektóre elementy wyposażano w mechanizm. Dzięki temu falowała woda, ptak machał skrzydłami, a rumak galopował przez miniaturową scenę. Bez względu na wykształcenie i warstwę społeczną widzowie się cieszyli.

(…) oszałamiająca prędkość lokomotywy parowej, 48 km/h, powodowała, że kobietom odradzano jazdę tym potworem.

Lata mijały, a ruchome obrazki stawały się coraz lepsze, bo i rosły wymagania odbiorców. Nie da się ukryć, że sprawy popchnęło pojawienie się fotografii. Jak każda nowa technologia szukała sobie miejsca w świecie połowy XIX wieku, a był to świat bez bieżącej wody, bez płatnego urlopu i bez tabletek antykoncepcyjnych. Większość chorób leczono wtedy, upuszczając pacjentom krew, a rewolucji technologicznych nie akceptowano. Dzisiaj nie wszyscy akceptują paypassa czy biometryczne paszporty, wtedy zaś obawiano się telegrafu, a fotografów przeganiano. Uważano, że utrwalając podobiznę człowieka, kradnie się jego duszę – dodam dla równowagi, że według mnie fotografia niektórym ludziom daje duszę, takim ludziom bezdusznym, za to fotogenicznym.

Niedługo gościła ta technologia (bo ciągle nie sztuka!) na ścianach światowych salonów, gdy zaczęto nią poruszać. Jednym z pionierów wprawiania statycznych obrazów w ruchy był Eadweard Muybridge. Na marginesie dodam, że jego ożywione obrazki także wiązały się ze zwierzętami – całkiem jak w Lascaux – to ciekawy zbieg okoliczności. Wszystko zaczęło się od zakładu dwóch dżentelmenów o to, czy galopujący koń odrywa wszystkie cztery kopyta od ziemi jednocześnie, czy nie… Metoda Muybridge’a na ożywianie fotografii była prosta; można się z nią zapoznać dzięki znakomitej aplikacji mobilnej, którą kilka lat temu wypuściło Tate Museum1.

Muybridge_race_horse_animated-2

Muybridge i bracia Lumière to właściwie ta sama epoka – epoka wprawiania w ruchy wszystkiego, co statyczne albo epoka przyspieszania rzeczywistości – oszałamiająca prędkość lokomotywy parowej, 48 km/h, powodowała, że kobietom odradzano jazdę tym potworem. Dzisiaj prześcigamy się w prędkości, lekceważąco machamy ręką na rodzime Pendolino przecinające mazowieckie piaski nieco więcej niż 200 km/h, bo japońskie pociągi osiągają, ech…, czy to ma znaczenie, ile? Bardzo dużo kilometrów na godzinę. Pasażer nie nadąża za obrazkami zmieniającymi się za oknem Shinkansena. Nie wmówicie mi, że gdy byliście dziećmi, oglądanie pejzażu przez okno jadącego pociągu Was nie kręciło.

Technologia pomknęła do przodu, ale zasada została ta sama: chcemy poruszać obrazkami. Mamy do dyspozycji takie możliwości, że głowa pęka. Jeszcze kilka lat temu ktoś, kto animował obrazki i wstawiał je do internetów, to był „gość”. Dzisiaj robi to każdy. Może nie każdy animuje zdjęcia, ale… Ale właśnie, przecież może to robić każdy, kto ma iPhone’a 6S lub 6S Plus. W sumie to iPhone sam animuje te zdjęcia, dając nam Live Photos. Na Facebooku możemy mieć w awatarze gifa. A gdzie tu kultura? Otóż ten obszerny wstęp o poruszaniu obrazkami miał Was poruszyć i skłonić do refleksji. Przejdźmy więc do głównego tematu.

Moster

Czy wiecie może, czym jest moster? To „motion poster”, czyli ruchomy plakat. Coraz częściej spotykany animowany plakat do filmu, zapowiedź widowiska muzycznego i tak dalej. Taki gif, ale związany tylko z dawną sztuką plakatu. Łączący to, co urosło na przełomie XIX i XX wieku do rangi sztuki (przypomnijcie sobie słynne plakaty kabaretowe, które w postaci nadruku na koszulce lub magnesu na lodówkę przywieźliście z Paryża) z tym, co dzisiaj uważa się za ciągle nową technologię. Ma w mgnieniu oka pokazać na plakacie historię stojącą za plakatem. Taki wizualny storytelling, nie opowiadający historii filmu, ale zapowiadający jego narrację.

Ilustracja pomysłu na ruchomy plakat. Źródło: Fast Co.Create.

W tym roku w Warszawie odbyło się jubileuszowe 25. Międzynarodowe Biennale Plakatu. To cenione wydarzenie w świecie plakatu – dosłownie w świecie plakatu, bo polska szkoła plakatu należy do najlepszych w ogóle. Impreza, dość szacowna pięćdziesięciolatka, została w tym roku „ożywiona” dzięki wykorzystaniu „mediów dynamicznych” (zgodnie z terminologią stosowaną w regulaminie). Nazwijmy rzeczy po imieniu: ogłoszono dodatkowy konkurs na animacje klasycznych plakatów. Do wyboru przedstawiono listę dziesięciu, zaliczanych do najważniejszych dzieł gatunku. Zgłosiło się ponad 200 artystów, nazwałabym ich animatorami cyfrowymi, którzy przesłali niemal 400 prac. Nieźle! Ale też przyznać trzeba, że taki cyfrowy remix to bardzo popularna dzisiaj forma uprawiania sztuki nazywanej intermedialną.

Szkoda, że organizator konkursu nie zdecydował się opublikować na stronie internetowej prac zgłoszonych w konkursie na moster, nawet tych nagrodzonych. Być może powodem były prawa autorskie, a może „media dynamiczne” są dynamiczne, ale nie online, tylko offline? Prace można zobaczyć, niestety, tylko na wystawie w Wilanowie. Czasem o świecie offline myślę sobie jak o świecie „fochline”, czyli takim świecie, który postanowił się obrazić na przyspieszenie. Tym świecie, który nie robi sobie zdjęć, bo to kradnie duszę.

Tymczasem wyobrażam sobie, że cyfrowo zanimowanym klasycznym plakatom dano nie tylko duszę, ale i drugie życie. Bardzo chciałabym je zobaczyć, do czego Was także zachęcam. Wystawa w Muzeum Plakatu w Wilanowie potrwa od 11 czerwca do 25 września bieżącego roku.

Historia ruchomych obrazków to według mnie historia związków technologii i kultury. To głęboko zakorzeniona w człowieku potrzeba pokazania obrazem zarówno historii, jak i ruchu, co udało się osiągnąć naszym przodkom polującym na grubego zwierza w okolicach jaskini w Lascaux. Technologia nas w tym wspiera, warto doceniać te osiągnięcia.

  1. Tylko na iOS i nieaktualizowana od 2011 roku, ale i tak warta uwagi.

Anna Gabryś

Byłam flecistką, wydawczynią, historyczką, muzealniczką. Jestem IT PM. Nie wiem, kim jeszcze zostanę. #piszęSobie #smartkultura #polszczyzna

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .