Vikings
Ragnar Lothbrok. Wiking. Legenda. Zdobywca. Ojciec. Mąż. Morderca. Rolnik. Gwałciciel. Król… Ta odostać, występująca w nordyckiej poezji i legendarnych sagach, jest głównym bohaterem dramatu historycznego nakręconego przez Michaela Hirsta dla kanadyjskiego History Channel, pt. „Vikings”, czyli „Wikingowie”. Początek opowiadania jest osadzony w 793 roku i zaczyna się od przygotowań do najazdu na anglo-saski Lindisfarne.
Serial, nakręcony w Irlandii, produkcji kanadyjsko-irlandzkiej, debiutował w 2013 roku. Niestety, dowiedziałem się o nim dopiero trzy lata później, przed paroma miesiącami. Wszystko zaczęło się od podróży w Pendolino, podczas której jakiś przedsiębiorczy młodzieniec siedzący kilka rzędów przed nami oglądał trzeci sezon „Wikingów” na swoim laptopie. Sam byłem skupiony na książce, ale towarzysząca mi Iwona nie mogła oderwać wzroku od brutalnych scen rozgrywających się na 13″ ekranie – przerażenie co chwilę zamieniało się na wyraz obrzydzenia na jej twarzy. Od razu śpieszę uspokoić co wrażliwsze osoby, że krew nie tryska hektolitrami w każdej scenie – to wbrew pozorom zaskakująco dobrze wyważony serial, z niespotkanym przeze mnie dotychczas tempem. Niemniej jednak, serial zapadł mi w pamięć i gdy w końcu była okazja, sięgnęliśmy po niego. Na polskim Netflixie.
„Vikings” to prawdopodobnie jeden z najlepszych seriali, jaki w życiu oglądałem, obok „Rodziny Soprano” i „Kompanii Braci”. Nie dość, że ma w sobie wiele bardzo wyrazistych i niesamowitych postaci – Floki, widoczny na zdjęciu powyżej, to jeden z najbardziej mrocznych i chorych psychicznie żartownisiów, jakich będziecie mieli okazję poznać – to fabuła ma bardzo nietypowe tempo. Raz zwalnia, jednocześnie nie nudząc oglądających, a raz dramatycznie przyspiesza. Przedstawiane sceny są rzekomo oparte na wydarzeniach historycznych, ale niektóre elementy magii czy wierzeń nordyckich dostosowano na potrzeby tej produkcji. Do tego dochodzi świetna muzyka i absolutnie genialne zdjęcia. Całość tworzy narkotyczną mieszankę, od której jestem całkowicie uzależniony.
To też jeden z niewielu seriali w ostatnich czasach prezentujących silne i niezależne kobiety, które nie boją się świata, walki ani mężczyzn. Postać Lagerthy Lothbrok, grana przez piękną Katheryn Winnick, pokazuje, jak w czasach VIII i IX wieku trzeba było być silnym, aby przetrwać. Niektóre jej dzieje są udokumentowane w duńskiej serii szesnastu książek z XII wieku, pt. „Czyny Duńczyków” – te akurat nie są częścią scenariusza „Wikingów”.
Wracając jeszcze na moment do Ragnara i jego nietypowego życia… poznaje on na swojej drodze chrześcijanina Athelstana, mnicha z dalekiej Northumbrii. Między nimi rodzi się bardzo nietypowa przyjaźń, pomimo że obaj mają swoich bogów. Ragnar Lothbrok jest oczywiście oddany pogańskiej wierze Normanów i wierzy, że jest potomkiem Odyna, podczas gdy Athelstan oddał swoje życie w służbę jedynego Boga. Sam aspekt i sposób przedstawienia religii w „Wikingach” jest bardzo nietypowy – z jednej strony prezentuje brutalność wiary pogan, a z drugiej obłudę, zakłamanie i wykorzystywanie chrześcijaństwa do własnych interesów, między innymi przez Anglo-Sasów. Rzeczywistość w tamtych czasach zapewne wyglądała zupełnie inaczej, ale gdybym na podstawie tego serialu miał wybrać jedną z tych dwóch wiar, to zdecydowanie bliżej byłoby mi do bogów nordyckich – przynajmniej byli szczerzy.
Nigdy nie sądziłem, że siadając do pierwszego odcinka, cała seria porwie mnie bezpowrotnie, jednocześnie całkowicie niszcząc sens kręcenia takich seriali, jak „Gra o Tron” – saga autorstwa George’a R.R. Martina przy „Vikings” wydaje się tanią i tandetną, kipiącą sensacją, podróbką. To właśnie urzekło mnie w „Wikingach” – fakt, że scenariusz nie próbuje na siłę wywołać reakcji widza. Naturalność scenariusza, jego tempo, unikalna muzyka, genialne rozwinięte oraz dobrane postacie i wyjątkowe zdjęcia są rzadko spotykane w dzisiejszych czasach. Jeśli macie wolną chwilę, to koniecznie zapiszcie się do Netflixa na darmowy miesiąc i zacznijcie oglądać. A jeśli nie… to ją znajdźcie, bo warto.
Komentarze: 5
Obejrzałem wszystkie sezony, dobry film – ale jednocześnie był to film w którym nie pałałem przychylnością do bohaterów i … cieszyłem się z ich porażek
O to ja zupełnie odwrotnie. Jednocześnie bohaterzy wydają się bardziej rzeczywiści niż w każdym innym serialu jakim widziałem.
Właśnie kilka dni temu zarejestrowałem się w Netflix’ie i zdążyłem obejrzeć już prawie cały pierwszy sezon. Serial rzeczywiście robi wrażenie, szczególnie pewność siebie i brak litości wikingów podczas rajdów oraz bezlitosne rządy Earl’a Haraldson’a i sposób pozbywania się wrogów politycznych wraz z egzekwowaniem prawa…
Co do silnych kobiet to temat ten jest zdecydowanie bardziej wyeksponowany w Grze o Tron – tam najwięksi wodzowie i bohaterowie szybko źle kończą najczęścej za sprawą swoich nieprzemyślanych błędnych decyzji, natomiast kobiety wykazują wiele cech przywódczych, rozwagę, roztropność i umiejętność przetrwania (Denerys, Arya, Sansa, Asha Greyjoy)
Dopiero teraz obejrzałeś Vikingów???? Jakim cudem ten serial Cię ominął to nie wiem. Ja zarzuciłem GOT w połowie drugiej serii na konto Vikingów. Ciekawe czy bedzie kontynuacja.
Też nie wiem jak do tego doszło. Ale dzielnie nadrabiam.